UROCZYSTOŚĆ

Skromne życie i wiejskie potrawy. To przepis pani Weroniki na długie życie

Gdy Weronikę Wycisło zapytano, co zrobić, aby dożyć setki, żartobliwie odpowiedziała: biedować za młodych lat. Życie bowiem nie oszczędzało stulatki: wychowała się na gospodarce, a po śmierci męża musiała zadbać o siebie i dzieci. Ciężko pracowała na roli, stąd ma w sobie głęboki szacunek do pracy, ziemi i ludzi.
Redakcja Portalu
Weronika Wycisło 29 sierpnia świętowała swoje setne urodziny w gronie najbliższych
Damian Krzanowski

Weronika Wycisło pomimo ukończonych stu lat, cieszy się doskonałą pamięcią, zdrowiem i pogodą ducha. Swoje setne urodziny świętowała otoczona bliskimi. - Mama jest bardzo wrażliwą osobą, dobrą i rozmowną. Zawsze mi wpajała, żeby każdego szanować i z każdym żyć w zgodzie. Cieszymy się bardzo, że dożyła tylu lat w takim zdrowiu – mówi pani Irena, jej córka.

Stulatka przyszła na świat 29 sierpnia 1922 roku we wsi Barycz w powiecie brzozowskim w wielodzietnej rodzinie jako córka Elżbiety i Józefa Dymków. Miała czworo rodzeństwa: dwóch braci (Kazimierza i Michała) oraz dwie siostry (Katarzynę i Agatę). Jej tato walczył na wojnie, a później zachorował na tyfus i zmarł.

Pani Weronika cieszy się doskonałą pamięcią, zdrowiem i pogodą ducha
DAMIAN KRZANOWSKI

Mając 7 lat rozpoczęła naukę w szkole podstawowej, a w wieku 12 lat pracowała jako opiekunka do dziecka. Do pracy szła ponad 20 km. W trakcie II wojny światowej udało jej się uniknąć wywózki do Niemiec. Tyle szczęścia nie miała jej siostra Katarzyna i brat Kazimierz.

Pani Weronika w 1948 roku wzięła ślub z Janem Początkiem. W 1949 roku urodził im się syn Bronisław. Niestety 2 lata później mąż zmarł nie doczekawszy narodzin córki Ireny. Po jego śmierci sytuacja materialna rodziny była bardzo ciężka. Aby utrzymać siebie i dwoje małych dzieci, stulatka nie tylko pracowała na roli, ale również wyjeżdżała za zarobkiem w Bieszczady.

Stulatka przyznaje, że nie miała łatwego życia. Po przedwczesnej śmierci męża, sama musiała zadbać o siebie i dzieci
DAMIAN KRZANOWSKI

- Życie miałam skromne i ciężkie, ale pchałam je pomału do przodu – wspomina pani Weronika. – Nie mieliśmy dużej gospodarki. Kosą kosiłam zboże i trawy, raz wykopałam też studnię. Lubiłam taką pracę. Ważne, że Bozia dała zdrowie.

Wyszła ponownie za mąż za Stanisława Wycisło, z którym mieszkała w Baryczy do 1973 roku. W 1983 roku przeprowadziła się do domu przy ulicy Olejarskiej w Krośnie.

Pani Irena, córka jubilatki mówi, że mama jest bardzo wrażliwą osobą, dobrą i rozmowną
DAMIAN KRZANOWSKI

Pani Weronika pomimo ukończonych stu lat czuje się dobrze, ale przyznaje, że jest coraz słabsza. – W tym roku upadłam ze trzy razy i trochę się potłukłam, dlatego teraz niewiele robię. Czasami coś sobie ugotuję, ale częściej pomaga mi córka, do kościoła podwozi mnie zięć, wcześniej miałam grządki, o które dbałam. Teraz zazwyczaj modlę się na różańcu, lubię też oglądać telewizję. Przerażają mnie jednak informacje o wojnie w Ukrainie. Jest to dla mnie duże przeżycie, bo pamiętam jeszcze II wojnę światową i strach, który mi towarzyszył.

Pani Weronika zawsze lubiła proste, wiejskie potrawy. Kluski na mleku lub z serem, pierogi, kapusta czy kartofle – to według niej również sekret długowieczności.

Solenizantkę odwiedził Piotr Przytocki, prezydent Krosna z życzeniami i bukietem kwiatów
DAMIAN KRZANOWSKI

Jubilatkę w dniu jej święta odwiedził Piotr Przytocki, prezydent Krosna. - Chyba nigdy do tej pory nie było jubilatki w naszym mieście w tak świetnej formie, życzę jeszcze długich lat w dobrym zdrowiu – mówił.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU: