Kormoran czarny to gatunek dużego ptaka wodnego, który w Polsce jest częściowo chroniony. W Krośnie pierwsze okazy kormoranów pojawiły się w 2007 roku, obecnie jest ich ponad 200. Na terenie rzek od Ustrzyk aż po Jasło może być ich ponad 1000 - szacuje krośnieński okręg Polskiego Związku Wędkarskiego.
W naszym mieście najczęściej można je spotkać poniżej mostu na ul. Asnyka w okolicach zakola Wisłoka. Kormorany pojawiają się u nas już w październiku i przebywają do połowy marca.
Aby przeżyć zimę, jeden taki ptak musi zjeść dziennie co najmniej 30 dag ryb. W Krośnie 200 kormoranów może zjadać dziennie co najmniej 60 kg ryb.
Jak informuje Piotr Konieczny, dyrektor biura Okręgu PZW Krosno, roczny przyrost naturalny w naszych wodach wynosi 5 kg ryb na hektar rzek. W użytkowaniu krośnieńskiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego jest ok. 6 tys. hektarów, czyli przyrost wynosi 30 ton ryb. - Wielkość strat jest olbrzymia i dochodzi w czasie jednej zimy do 75 ton ryb. Kormorany zjadają ich 50% więcej niż wynosi wydajność naszych wód. Zbliżamy się do końca biomasy ryb w naszych akwenach. Jesteśmy na granicy wytrzymałości ekosystemów wodnych.
W Wisłoku do niedawna było 27 gatunków ryb. W tej chwili ta liczba spada do 22 gatunków. Zniknęły m.in. gatunki chronione. - Kiedyś łowiliśmy 10 różanek, teraz łowimy jedną albo wcale. Może być taka sytuacja, że ryby tj. kleń, brzana czy świnka, które były od zawsze w Wisłoku, znikną. Kiedyś w ogóle nie kojarzyliśmy kormoranów ze stratami, jakie wywołują w wodach - informuje Piotr Konieczny.
Ryby nie są przygotowane na inwazję tego typu drapieżników. Kormoran jest stałocieplny, potrafi doskonale nurkować i nie przeszkadza mu zimna woda. Ryby poniżej 4 stopni wpadają w letarg. Mało się ruszają, szukają głębszych miejsc o spokojnym nurcie, usiłują przetrwać. - One są praktycznie bezbronne. W tej chwili rzeki nie zamarzają, w związku z tym kormorany zatrzymują się u nas i robią spustoszenie w rzekach.
Aby ocalić zimowiska ryb na terenie miasta, krośnieńscy wędkarze rozwiesili w poprzek rzeki sznurki z taśmami, które mają odstraszać kormorany. - To nie jest trwałe zabezpieczenie, ściągniemy je na wiosnę, jak tylko kormorany odlecą. Posiadamy także pozwolenie na odstrzał redukcyjny i płoszenie, jednak jest to bardzo trudne zadanie, ponieważ ptaki są płochliwe, a samo płoszenie ładunkami hukowymi może być uciążliwe dla mieszkańców - stwierdza Piotr Konieczny.
Ryby są częścią łańcucha pokarmowego. Usuwają nadmiar biogenów (azot czy fosfor) i przetwarzają to na własną masę ciała. Jeżeli ryb nie będzie, to osady będą fermentować.
Doprowadzi to do tego, że w lecie, kiedy jest niski poziom, woda "zakwitnie", a w czasie upału zacznie brzydko pachnieć.- Jeżeli nikt tego nie przerwie, to możemy nie wytrzymać tego zapachu nad Wisłokiem. Jesteśmy na krawędzi katastrofy ekologicznej - ostrzega Piotr Konieczny.