Sklepy z używaną odzieżą znajdują coraz więcej swoich zwolenników. Funkcjonują pod różnymi nazwami, m.in. lumpeks, szmateks, ciucholand, tani ciuszek i second hand (ang. z drugiej ręki).
Ubrania, które w nich znajdziemy zazwyczaj sprowadzane są z zagranicy. Sprzedaż prowadzona jest według systemu tygodniowego. Każdy ze sklepów określa dzień, w którym wystawia nowy towar, a w kolejne dni jego cena jest stopniowo obniżana. Dzień przed kolejną dostawą ubrania są najtańsze i kosztują przeważnie 2 zł.
Jeszcze kilkanaście lat wcześniej do kupowania ubrań w second-handzie nie wszyscy chętnie się przyznawali. Dziś lumpeksy odwiedza tyle samo osób młodszych, co starszych, nie tylko kobiety, ale także mężczyźni.
Zakupy w lumpeksach są znacznie bardziej czasochłonne niż np. w galeriach handlowych. Czasem trzeba nawet kilku godzin, aby przejrzeć starannie cały towar w poszukiwaniu tego, co nam się spodoba i dodatkowo będzie pasować rozmiarem.
Krośnianie przyznają jednak, że nie trudno jest znaleźć „coś fajnego”, a cena wynagradza długie poszukiwania. – Ciuchy są jakościowo lepsze niż te, które znajdziemy w popularnych sieciówkach. Często mają lepszy materiał, no i są znacznie tańsze – mówi jedna z pań.
- Za małe pieniądze można kupić bardzo fajne rzeczy i nie raz można znaleźć perełki – dodaje kolejna.
„Perełki” dla każdego znaczą coś innego. W ostatnich latach coraz bardziej popularne stało się zarabianie na odzieży używanej. Prym wiodą w tym głównie nastolatkowie. W tonach ubrań wyszukują takie, które sygnowane są wielkimi markami.
- Czasami można znaleźć np. koszulę wartą nawet 500 zł – mówi grupa licealistów. - Poszukujemy ciuchów z droższych marek, żeby później na nich zarobić. Trzeba się na tym znać. Na razie nam się to udaje, ale to czy coś znajdziemy, zależy głównie od szczęścia.
Okazje cieszą nie tylko, gdy zakupy w lumpeksach są sposobem na biznes. Dla niektórych to właśnie uczucie satysfakcji z udanych „łowów” jest tym, co przyciąga do nich po raz kolejny i kolejny.
- Kiedyś kupiłam za 5 zł szorty z metką, które oryginalnie kosztują 170 zł – chwali się młoda klientka.
Lumpeksy dają radość także starszym. – Nie pracuję, blisko mieszkam. Dla mnie jest to odskocznia, rozrywka. Nie muszę kupować, ważne jest, że jak przyjdę, to spotkam swoje znajome i trochę porozmawiamy. Taki sposób na życie towarzyskie – opowiada 70-latka.
Kupowanie ubrań z drugiej ręki to także sposób na ochronę środowiska i antidotum na zjawisko fast fashion, dominujące w popularnych sklepach w galeriach handlowych.
„Szybka moda” polega na częstym wprowadzaniu na rynek odzieżowy nowych trendów, a co z tego wynika, prowadzeniu ciągłej i nadmiernej produkcji ubrań. Wiąże się to ze zwiększonym zużyciem materiałów, stosowaniem szkodliwych barwników, kiepską jakością ubrań i wyzyskiem pracowników w krajach dalekowschodnich.
- Kupuję w lumpeksach przede wszystkim dlatego, że to jest eko. Stać mnie, żeby iść gdzieś indziej, ale przychodzę tu dla przekory, by kupić rzeczy, które ktoś już użył i nie wydawać zbędnie pieniędzy. Może dzięki temu dzieci w Bangladeszu nie będą musiały tak ciężko pracować – przyznaje jedna z pań.
Także polityka lumpeksów staje się coraz bardziej proekologiczna. Przykładem jest Tekstylowo przy ul. Wojska Polskiego, które należy do ogólnopolskiej sieci sklepów. Ich właścicielem jest Wtórpol, największe na krajowym rynku przedsiębiorstwo z branży recyklingu tekstyliów.
Wyróżnia się zerowym wskaźnikiem odpadu. Ubrania i przedmioty pochodzą z pojemników Polskiego Czerwonego Krzyża oraz pojemników fundacji Eco-Textil. - Trafiają one do sklepów Tekstylowo oraz na rynki afrykańskie i wschodnioazjatyckie. Rzeczy, które nie nadają się do sprzedaży, są przerabiane w całości - mówi Mateusz Bolechowski, rzecznik prasowy firmy. - Z bawełny produkujemy czyściwo fabryczne, dywany wysyłamy na recykling do Indii, a metalowe guziki czy sprzączki od pasków oddajemy na skup aluminium – tłumaczy.
Trudno zliczyć wszystkie sklepy z używaną odzieżą w Krośnie, jest ich pewnie ponad 20 i każda dzielnica ma swojego „ciuszka”. Stwórz z nami ich mapę - napisz nam w komentarzu, jeśli pominęliśmy jakąś lokalizację.