MANIFESTACJA

"Ludzie to nie pionki". Krośnianie solidaryzują się z uchodźcami

"Stop torturom na granicy" - pod takim hasłem mieszkańcy naszego miasta w niedzielny wieczór (17.10) protestowali wobec sytuacji w polsko-białoruskiej sferze przygranicznej. Apelowali o pomoc dla uchodźców, którzy ukrywają się w tamtejszych lasach.
Redakcja Portalu
Damian Krzanowski

fot. Damian Krzanowski

Pierwsze informacje o rosnącej liczbie uchodźców, którzy próbują przekroczyć granicę polsko-białoruską, pojawiły się w sierpniu tego roku. Symbolem kryzysu humanitarnego stał się Usnarz Górny, w którym kilkudziesięciu Afgańczyków znalazło się w potrzasku między białoruskimi służbami, a polską Strażą Graniczną.

Nie wiadomo, ilu tak naprawdę uchodźców koczuje w lasach po jednej czy drugiej stronie granicy. Te osoby, w tym również kobiety i dzieci, są na zmianę przepychane z Polski na Białoruś i odwrotnie, a sytuacja staje się coraz trudniejsza. Kilka z nich już zmarło z wychłodzenia lub gwałtownego pogorszenia zdrowia.

Yadwiga Drużycka z Kolektywu „Obłęd”, który zorganizował protest
damian krzanowski

2 września w strefie przygranicznej został wprowadzony stan wyjątkowy. Od tej pory nie mają tam wstępu dziennikarze, organizacje społeczne czy adwokaci. Uchodźcom próbują pomóc aktywiści i grupy pozarządowe, którzy zawiązali koalicję pod nazwą „Grupa Granica”.

- Uchodźcy padli ofiarą politycznych knowań, ale nie zwalnia to Polski z jej zobowiązań humanitarnych – twierdzą koalicjanci z „Grupy Granica”, którzy po kryjomu udzielili pomocy już kilkuset osobom.

Aby zaznaczyć solidarność z uchodźcami, w całej Polsce odbyły się protesty. Również w Krośnie na rynku w niedzielny wieczór zgromadziło się około 20-30 osób, którym nie jest obojętny los uchodźców.

Na rynku zgromadziło się ponad 20 osób, które zaapelowały o pomoc dla uchodźców
DAmian krzanowski

- Chcemy pokazać nasz sprzeciw i solidarność z osobami, które mimo wszystko pomagają uchodźcom. Chcemy też upamiętnić tych, którzy tam zginęli i tych, którzy zapewne jeszcze zginą. Sądzę, że wszyscy czujemy bezradność wobec tej sytuacji i nie wiemy, co mamy robić. Bo prawda jest taka, że jako zwykli obywatele i obywatelki niewiele możemy – mówi Yadwiga Drużycka z Kolektywu „Obłęd”. Jest to nieformalna grupa aktywistów, którzy zorganizowali protest.

Protestujący domagali się pomocy humanitarnej dla uchodźców i przerwania dramatu chorych, cierpiących i umierających ludzi w przygranicznych lasach. Sprzeciwili się też budowie muru na granicy.

- Gdzie jest ta polska gościnność, którą się chwalimy? Jak w ogóle można zabronić i odmówić pomocy drugiemu człowiekowi, który szuka schronienia? Jak można stawiać mur dla dzieci i dorosłych? – pyta Agata, jedna z uczestniczek protestu.

- Nie zgadzamy się z tym, żeby zwykli, bezbronni ludzie stali się pionkami politycznymi – dodaje Róż Kasprzyckx. – Są przepychani raz na Białoruś, raz do Polski. Często z pistoletem przy głowie. Polski rząd powinien ich przyjąć. Jesteśmy sercem Europy i powinniśmy być otwarci na osoby, które potrzebują pomocy. A jak widać – nie jesteśmy. Ludzie na granicy umierają, a rząd zgadza się na to, nie dopuszczając do nich pomocy medycznej.

Na transparentach uczestników pojawiły się takie hasła jak: "Żadnych granic", "Przyjmę uchodźców, oddam rasistów", "Stop śmierci na granicy", "Żaden człowiek nie jest nielegalny", "Miłuj bliźniego jak siebie samego", "Otwórzcie granice", "Bezpieczeństwo nie wyklucza człowieczeństwa" czy "Stop torturowaniu dzieci".

Uczestnicy pozostawili swoje transparenty z hasłami na Rynku 
Damian Krzanowski