PRZYRODA

Od lat nikt nie widział tego rzadkiego ptaka. Wypatrzył go krośnianin

Kalandra szara to ptak z rodziny skowronków. Przez ponad 140 lat nikt nie widział jej na terenie Polski. Dopiero niedawno na polach między Beskiem a Porębami zaobserwował ją pochodzący z Krosna ornitolog Wojciech Guzik. W ten sposób spełnił swoje największe ornitologiczne marzenie i sprawił, że do niewielkiej podkarpackiej gminy zjechali ptasiarze z całej Polski.
Anna Kania
Wojtek Guzik kalandry szarej szukał latami. Marzenie o jej zobaczeniu udało mu się spełnić podczas jednej z wizyt w polach w Besku
Damian Krzanowski

Wojciech Guzik pasjonuje się ornitologią, czyli nauką o ptakach, od piętnastu lat. Na co dzień pracuje w Krakowie, ale często zagląda do rodzinnego miasta. W weekendy można go spotkać na polach między Krosnem a Sanokiem, gdzie spaceruje i obserwuje ptaki. To tam w sobotę (20.03) zauważył kalandrę szarą.

Gdy jechałem drogą w kierunku Poręb, sprzed maski samochodu wyleciał mi ptak podobny do skowronka. Przeleciał 10-15 metrów i siadł na drodze. Zatrzymałem auto, uchyliłem szybę i zacząłem robić zdjęcia, które potwierdziły moje przypuszczenia, że to właśnie kalandra szara – opowiada.

Wojtek interesuje się identyfikacją ptaków. Wie, jakie są charakterystyczne cechy danego gatunku. – W nauce rozpoznawania ptaków pomocne jest nie tylko czytanie książek, ale również oglądanie zdjęć i filmów oraz słuchanie nagrań z głosami. W czasie obserwacji sprawdzam, jak dane ptaki się poruszają, jak odzywają, z jaką częstotliwością uderzają skrzydłami – wymienia. – Są to drobne, trudne do wyłapania różnice i opatrzenie się z nimi wymaga poświęcenia dużej ilości czasu. 

Wojtek interesuje się głosami, za pomocą których ptaki się porozumiewają. Kiedyś zbierał ptasie pióra, ale teraz brakuje mu na to czasu. Pozostała mu po tym duża kolekcja
Damian Krzanowski

Kalandrę rozpoznał po tym, że była nieco większa, grubsza i bardziej skontrastowana od skowronka. – Miała dłuższe skrzydła, krótszy ogon, nieco większą głowę i dziób. Gdy stała bokiem do mnie, zauważyłem charakterystyczny czarny kołnierz, którego nasze skowronki nie mają.

Swoją przygodą podzielił się na Podkarpackiej Grupie Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, do której należy. – Tuż po znalezieniu kalandry pokazałem zdjęcie na lokalnej grupie ornitologicznej. Stamtąd informacja rozeszła się lotem błyskawicy wśród znajomych z całej Polski.

Następnego dnia (21.03) wielu ptasiarzy, w tym z Dolnego Śląska i Szczecina, pojawiło się na polach pomiędzy Beskiem a Porębami. Im również udało się zaobserwować kalandrę. - Wielu ornitologów dąży do tego, aby zobaczyć jak największą liczbę gatunków na terenie Polski. Niektórzy są tak zdeterminowani, że jadą zobaczyć każdego ptaka, którego jeszcze nie widzieli, bez względu na to, w jakiej części kraju go dostrzeżono – tłumaczy Wojtek.

Spełnienie marzeń

Kalandra szara występuje w niektórych krajach południowej i południowo-wschodniej Europy, północnej Afryki i zachodniej Azji. Najbliżej lęgnie się w południowej Ukrainie. W Polsce oficjalnie była widziana zaledwie trzy razy. Jak podaje Wojciech Guzik, pierwsze dwie obserwacje dotyczyły okazów zdobytych w XIX w. na Dolnym Śląsku. Druga z nich pochodzi z 1878 roku.

Kalandra szara zauważona przez Wojtka 
Wojciech Guzik

Dlaczego została zaobserwowana dopiero po 140 latach przerwy? – Prawdopodobnie nikt do tej pory nie podjął się intensywnego przeglądania skowronków, które są do siebie bardzo podobne – tłumaczy Wojtek. – Skowronki są jednym z najpospolitszych gatunków ptaków lęgowych. Wszędzie jest ich dużo. Każdy, idąc w pola, słucha jak śpiewają, ale nie każdy będzie się im przypatrywał.

Ornitolog z Krosna od wielu lat przegląda skowronki. Spotkanie z kalandrą było dla niego dużym przeżyciem. – Serce zabiło mi szybciej na jej widok – przyznaje. – Kalandra była moim wielkim marzeniem, które mogło wydawać się nieosiągalne. Doświadczenie jednak nie raz już pokazało, że znalezienie niektórych gatunków to kwestia czasu. Wierzyłem, że tak będzie i tym razem.

Dla początkujących obserwacja ptaków może być frustrująca, ale po miesiącu czy dwóch zaczyna się zauważać różnice między poszczególnymi gatunkami i to zajęcie staje się przyjemnością
DAMIAN KRZANOWSKI

W ostatnim czasie ornitologia staje się w naszym kraju coraz popularniejsza. – Myślę, że paradoksalnie do zwiększenia zainteresowania tym hobby przyczyniła się epidemia – mówi krośnianin i dodaje, że w ubiegłym roku na przełomie marca oraz kwietnia w internetowych grupach ornitologicznych zaczęło lawinowo przybywać nowych członków.

Czy to trudne zajęcie? - Dla początkujących może być frustrujące, bo widzimy ptaki, których nie potrafimy rozpoznać. Wszystkie wydają się takie same. Jednak po miesiącu czy dwóch zaczyna się zauważać różnice i staje się to przyjemnością. Po prostu, jeśli raz się w coś „wdepnie”, to nie ma już odwrotu – uśmiecha się.