ARCHIWUM 1999-2017

PWSZ: egzaminy komisyjne bis

Nad studentami języka angielskiego Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Krośnie zawisła groźba powtórzenia egzaminów komisyjnych. Dlaczego? Bo w komisjach nie zasiadał żaden specjalista o stopniu doktora. Studenci zaprotestowali.
Redakcja Portalu
Janusz Gruchała

W ostatnich dniach września odbyły się egzaminy komisyjne dla tych studentów języka angielskiego PWSZ, którzy nie zdali wcześniej egzaminu poprawkowego. Egzamin obejmował ok. 30 studentów pierwszego, drugiego i trzeciego roku anglistyki.

Trzy tygodnie później studenci ci zostali poinformowani, że egzaminy komisyjne muszą zostać powtórzone. Powód - według regulaminu studiów "w skład komisji, oprócz przewodniczącego i egzaminatora, powinien wchodzić co najmniej jeden specjalista z tej samej lub pokrewnej dziedziny wiedzy ze stopniem doktora". A w komisjach egzaminacyjnych nie zasiadał żaden doktor języka angielskiego. Cała sprawa wyszła, bo ktoś poskarżył się władzom uczelni na nieprawidłowe przeprowadzenie egzaminów. - Najprawdopodobniej ktoś, kto nie zdał tego egzaminu - twierdzą studenci.

O fakcie tym poinformowano studentów we wtorek (18.10), a nowe egzaminy poprawkowe miały odbyć się w piątek i sobotę (21-22.10). Studenci zaprotestowali. - Przecież my nie zawiniliśmy. Nie wiedzieliśmy, że komisje są w nieprawidłowym składzie. Nikt też na komisie nie powie: "nie będę pisał, bo w komisji nie ma żadnego doktora". Zresztą w regulaminie jest napisane, że doktor "powinien być", co chyba nie znaczy, że "musi być" - argumentowali studenci.

Studenci anglistyki napisali w tej sprawie protest do rektora PWSZ (na zdjęciu obok). Podpisały się pod nim całe roczniki. - Faktycznie, były uchybienia formalne w przeprowadzeniu tych egzaminów - przyznał dr hab. Janusz Gruchała, prof. PWSZ. - Ale nie chodziło tylko o brak doktora w składzie komisji, uchybień było więcej - dodał.

Władze uczelni zdecydowały ostatecznie, że egzaminy komisyjne zostaną powtórzone tylko dla tych osób, które nie zdały go w feralnym terminie.

Tekst i fot. Adrian Krzanowski