ARCHIWUM 1999-2017

Dzieci z wadą słuchu: pomaga nam ślimak

Od 15 lat w Krośnie działa Stowarzyszenie Rodziców i Przyjaciół Dzieci z Wadą Słuchu. Jest jednym z najprężniej działających ośrodków zajmujących się rehabilitacją dzieci z wadą słuchu w tej części Europy.
Redakcja Portalu
Letni turnus rehabilitacyjny zorganizowany nad morzem przez Stowarzyszenia Rodziców i Przyjaciół Dzieci z Wadą Słuchu w Krośnie. Ślimak jest znakiem organizacji
Adrian Krzanowski

Stowarzyszenie Rodziców i Przyjaciół Dzieci z Wadą Słuchu powstało w 1992 roku. Zawiązało go kilkoro rodziców, którzy sami mieli problemy z uzyskaniem pomocy dla swoich dzieci. - Nie było dla nich żadnej szkoły, żadnej rehabilitacji, więc opiekunowie zorganizowali się i postanowili zawiązać stowarzyszeni. Teraz my kontynuujemy działalność - wspomina Krzysztof Fajgier, prezes stowarzyszenia.

Początki nie były łatwe. Brakowało lokalu i jakiejkolwiek pomocy. Teraz krośnieńskie stowarzyszenie jest jednym z najprężniej działających ośrodków dla dzieci z wadą słuchu nie tylko w całej Polsce, ale także w tej części Europy. Liczy około 150 członków z różnych stron Polski, w tym 70 rehabilitowanych dzieci. Chętnych ciągle przybywa.

- Głównym celem jest rehabilitacja dzieci z wadą słuchu, a także pomoc psychologiczna dla rodziców. Dla nich początki są bardzo trudne. Kiedy dowiadują się, że dziecko nie słyszy, są zbuntowani, zadają pytanie: dlaczego akurat mnie to dotknęło - mówi Krzysztof Fajgier.

- To był dla mnie szok, nie dowierzałam, że to faktycznie jest to. W bliskiej rodzinie nie było ludzi głuchych. To było wielkie zaskoczenie, ale potem przyszła świadomość, że trzeba się tym dzieckiem zająć jak najlepiej. To była dla mnie nowość, nie wiedziałam jak z dzieckiem pracować - opowiada Katarzyna Walas, mama 7-letniej Sabinki. Z pomocą przyszło stowarzyszenie.

Jednym z jego działań jest organizacja zajęć integracyjnych, tj. mikołajki czy kuligi, a także turnusów rehabilitacyjnych. Ostatni odbył się na przełomie czerwca i lipca. Nad polskim morzem przebywały dwie grupy, dzieci starsze i maluchy do trzech lat, większość z wszczepionymi implantami ślimakowymi. - Główne zadanie turnusu jest takie, żeby rodzice nauczyli się pracować z dzieckiem w domu. Temu służą wszelkie formy pracy: zajęcia indywidualne z terapeutami, zajęcia grupowe, plastyczne, sportowe, ruchowe. Mają one na celu ogólny rozwój dziecka, ale przede wszystkim rozwój języka, rozwój umiejętności komunikacyjnych i słuchowych - wyjaśnia surdologopeda Katarzyna Bieńkowska, wiceprezes Stowarzyszenia (na zdjęciu obok podczas zajęć z dziećmi).

To od stopnia posiadania tych umiejętności przez rodziców, ale także od systematycznej pracy w domu zależy sukces w terapii. Sukces rodziców i dziecka. - Trzeba bardzo dużo cierpliwości. Jedno słowo jest powiedziane tysiąc razy, żeby dziecko mogło go powtórzyć. I to też nie zawsze jest powtórzone tak, jak byśmy chcieli. Potem kolejne dwa tysiące powtórzeń, żeby to wypowiedziała prawidłowo. I tak jest później ze zdaniami, opowiadaniami, z nazwaniem wszystkich rzeczy - mówi Marcin Pilch, tato kilkuletniej Zuzi. W wieku pięciu miesięcy dziewczynka poważnie zachorowała. - Lekarze mówili: obserwować dziecko, może być wszystko: niedosłuch, głuchota, ślepota, autyzm, padaczka. Zauważyliśmy, że nie reaguje na dźwięki. Po badaniach w Warszawie okazało się, że dziecko nie słyszy - wspomina pan Marcin. Teraz dziewczynka ma wszczepiony implant.

Implanty ślimakowe:

Dzięki niemu dzieci mogą się lepiej rozwijać. Ciągła rehabilitacja, ćwiczenia sprawiają, że funkcjonują jak inne zdrowe dzieci, razem z nimi mogą uczęszczać do szkoły.

Dzieci z wadą słuchu mają wszczepione takie właśnie implanty ślimakowe

- Gdy widzimy, że te dzieci z roku na rok zmieniają się, widać te postępy, są wesołe - to dla nas jest to tylko radość - cieszy się Krzysztof Fajgier.

W turnusie uczestniczyła również Marta Sobolak wraz z córką, która ma wadę słuchu. Wie jak to jest nie słyszeć. Sama jest osobą niesłyszącą, jednak bardzo dobrze mówi. - Osoby niesłyszące, które w ogóle nie mówią borykają się z ogromnymi problemami. Ja się cieszę, że mówię. Rehabilitacja w tym stowarzyszeniu jest naprawdę skuteczna. Wiem jak rehabilitować dziecko, chociaż nie zawsze jest to łatwe, ze względu na to, że ja sama w ogóle nie słyszę - mówi Marta Sobolak, mama 7-letniej Natalki. Była przeciwna, żeby nauczyć dziecko języka migowego. - Bałam się, że przez to nie będzie mówiła, bo zauważyłam, że dzieci niesłyszące szybciej łapią znaki migowe niż mowę - wyjaśnia.

Monika Derebecka przyjechała nad morze wraz z dzieckiem z Warszawy. Córka jest niesłysząca i niepełnosprawna ruchowo. - Wiem, że z moim dzieckiem jest trudniej. Uprzedzano mnie, że być może nie będzie słyszała, bo są inne uszkodzenia w mózgu. Natomiast obserwując inne dzieci, ona się stara nadrabiać, dorównywać im. Naprawdę jest to korzyść. Myślę, że zauważalna przez wszystkich rodziców - mówi. - Jeżeli można zaapelować do rodziców: nie załamujcie się. Pracujcie, bo ten efekt kiedyś przyjdzie. Nawet nie wiadomo kiedy i skąd.

Stowarzyszenie Rodziców i Przyjaciół Dzieci z Wadą Słuchu zostało wpisane do rejestru organizacji pożytku publicznego, dzięki czemu pozyskuje pieniądze z jednego procenta należnego podatku. Siedziba stowarzyszenia mieści się w Krośnie w Wojewódzkim Szpitalu Podkarpackim, ul. Korczyńska 57, pok. 326.

Zobacz też:
- strona internetowa stowarzyszenia www.wadasluchu.org

Aneta Kut, fot. Adrian Krzanowski