Pomnik Ignacego Łukasiewicza jest w Krośnie od 75 lat. Stoi na Placu Konstytucji 3-go Maja przed budynkiem Urzędu Miasta przy ul. Staszica. ( Do 1975 budynek ten funkcjonował jako siedziba Rady Powiatowej. Potem mieścił się w nim Urząd Pocztowy i Urząd Wojewódzki. Po remoncie generalnym przeprowadzonym w latach 1991-93 gmach jest siedzibą Urzędu Miasta.) Pomnik wielkiego wynalazcy odsłonięto w 1932 roku, w 50. rocznicę śmierci Łukasiewicza. Jego autorem jest jeden z najwybitniejszych polskich rzeźbiarzy - Jan Raszka. Przedstawia postać Łukasiewicza odlaną z brązu na cokole z granitu wołyńskiego. Wykonawcami odlewu była firma braci Łopieńskich w Warszawie, a cokołu Ludwik Turowicz ze Lwowa.
4 lata przed odsłonięciem pomnika, w 1928 roku powstał Komitet uczczenia pamięci Łukasiewicza. Jesienią odbyła się uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod pomnik. W akcie erekcyjnym czytamy:
"W dniu 30 września 1928, w dziesiątym roku Niepodległości Polski, kiedy był Prezydentem Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej Doktor Ignacy Mościcki, Prezesem Rady Ministrów Doktor Kazimierz Bartel, Ministrem Spraw Wojskowych Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski, Wielki duchowy Wódz Narodu, Ministrem Spraw Wewnętrznych Generał Sławoj-Składkowski, Ministrem Przemysłu i Handlu Inżynier Eugeniusz Kwiatkowski, Wojewodą Lwowskim Wojciech hr.Gołuchowski, Starosta krośnieńskim Emil Rappe, Burmistrzem miasta Krosna Jędrzej Krukierek Poseł na Sejm, zaś pieczę dusz dzierżył Ks. Michał Nowakowski, - postawiono kamień węgielny pod pomnik Ignacego Łady-Łukasiewicza, Twórcy Polskiego przemysłu naftowego, szlachetnego jałmużnika, wzorowego obywatela, wynalazcy destylacji ropy i konstruktora lampy naftowej, - który szlachetność uczuć połączył z potęga wiedzy: Pomnik ten stanie ufundowany z datków tych, którzy w ślad za Wielkim Pionierem wiercą przebogate skarby wnętrz polskiej ziemi, oraz ofiar wdzięcznych obywateli w dowód uznania szlachetnej inicjatywy i cnót obywatelskich Ignacego Łukasiewicza dla dobra Kraju i sławy Polskiego imienia."
O okolicznościach powstania pomnika dowiadujemy się z pamiętników jego autora - Jana Raszki. W ich posiadaniu jest krośnianin Andrzej Kołder, którego prababcia była siostrą rzeźbiarza. Wynika z nich, że lampa Łukasiewicza była "spornym" przedmiotem nie tylko w obecnych czasach. Rzeczywiście artysta zamierzał umieścić lampę na pomniku, ale nie w ręce Łukasiewicza, a na projektowanej ladzie aptekarskiej. Jednak Komitet zdecydował, że nie będzie lampy. Łukasiewicz wyciągniętą ręką będzie wskazywał na złoża znajdujące się w ziemi. Spór o wynalazek trafił nawet do prawników.
(...) Na razie trzeba było myśleć o powrocie do Krakowa. Dostałem bowiem wiadomość z Krosna, że miasto to zamierza stawiać pomnik swojemu wielkiemu synowi Łukasiewiczowi. Na pomnik ten byłem przygotowany, aczkolwiek na razie tylko przy szklance piwa u Kuśmierczyka, gdzie spotkaliśmy się z Orkanem, Pik-Mirandolą i innymi literatami.
Mirandola opowiadał mi często o swoim wuju Łukasiewiczu, który jako aptekarz zrobił się pionierem nafty. A gdy sobie na zdrowie przepijali, zawsze mi życzył bym robił kiedyś pomnik jego wuja. Pojechałem więc do Krosna, by zbadać ogólną sytuację i zobaczyć miejsce pod pomnik przeznaczone. Badania te miałem ułatwione, gdyż architektem miejskim był mój siostrzeniec Alfred Kołder, sam znakomity rysownik i artysta. Ponieważ jednak sam komitet jeszcze nie wiedział ile będzie mógł na pomnik wyłożyć, przygotowałem dwa projekty: jeden mniejszy z biustem, a drugi już z całą figurą w brązie. Nim jednak sprawa wymiaru, względnie formatu pomnika została rozstrzygnięta, spadły na mnie inne zadania. Piszę tak, bo delegatura na Kongres Światowy w Pradze przypadła mi właśnie niespodziewanie, podobnie jak misja zorganizowania Przeglądu Szkół Przemysłu Artystycznego na wystawie w Poznaniu.(...)
W lecie odwiedziliśmy z żoną Hanusią i Danusią, aby rzucić okiem przeciętnego przechodnia na wszystkie cuda i obserwować zwiedzającą publiczność, jakie wrażenie na niej wystawa robi. Po czym pojechaliśmy znowu do Jastarni, aby trochę wypocząć na plaży w towarzystwie starych znajomych. Tymczasem wyklarowała się sprawa z pomnikiem Łukasiewicza. Włodarze miasta przekonali się do większego projektu i uchwalili pomnik z całą figurą w brązie na cokole z granitu. Bardzo byłem z tej decyzji zadowolony. Spełniły się bowiem życzenia świętej pamięci Pika-Mirandoli i postawiły mnie wobec tak pięknego i poważnego zadania, o jakim marzyć mogłem. Nie był też to dla mnie jakiś przeciętny pomnik - to jest monument wynalazcy i pioniera z dziedziny wynalazków. Dla dziedziny wynalazków miałem przecież specjalny sentyment. Wziąłem się więc od razu z całym zapałem do roboty. Nawiązując do aptekarskiej przeszłości Łukasiewicza, a chcąc jednocześnie podkreślić jego wynalazek skoncypowałem jego figurę opartą o ladę, na której z boku stanęła lampa naftowa. Tymczasem właśnie na tej lampie robota o mało nie utknęła. Pan przewodniczący komitetu uznał lampę za motyw zbyt banalny i przestarzały i nie chciał się na nią zgodzić. Na nic były moje tłumaczenia, że to co się nam dzisiaj wydaje przestarzałym, było wtedy właśnie nowym epokowym wynalazkiem, któremu ten pomnik w osobie Łukasiewicza stawia. Koniec z końcem poszedłem z tą sprawą do adwokata, by się dowiedzieć czy w takich przypadkach ma artysta stosować się do życzeń klienta czy tez klient do pomysłu artysty. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu dowiedziałem się, że prawo stoi po stronie klienta. Wobec takiego orzeczenia zrezygnowałem z lampy, aczkolwiek niechętnie pocieszając się tym, że linia pomnika w niczym na tej redukcji nie ucierpi. Po tym internezzo przyszła praca już składnie i ładnie. Przy poświęceniu kamienia węgielnego miałem sposobność poznać jeszcze jednego z tych pierwszych pionierów nafciarzy, o których bogactwie i różnych przeprawach życiowych mi potem mnóstwo legend opowiadano. I wtedy zrozumiałem, że społeczeństwu tutejszemu nie zależało tyle na upamiętnieniu sławnego wynalazku, jak na uwiecznieniu potęgi naftowej w postaci pomnika. Odsłonięcie nastąpiło w 1932 roku, tj. w 50 rocznicę zgonu Łukasiewicza. Była to wspaniała uroczystość, na którą zjechali reprezentanci nauki, przemysłu z całej Polski. Między innymi spotkałem się znowu z generałem Szeptyckim, który miał w sąsiedztwie swój majątek i bardzo interesował się sprawami naftowymi. Pomiędzy ministrami, którzy tu zjechali rozwijał on żywą akcję za naukowym badaniem naszych terenów naftowych. (...)
Skąd zatem lampa w dłoni Łukasiewicza?
Na rok 1853 datuje się narodziny polskiego i światowego przemysłu naftowego. Wtedy to Ignacy Łukasiewicz zapala pierwszą lampę naftową w sali operacyjnej Szpitala Powszechnego we Lwowie. Rok później Łukasiewicz organizuje pierwszą w świecie kopalnię "oleju skalnego" w Bóbrce.
W 100-letnią rocznicę tych wydarzeń, najprawdopodobniej z inicjatywy ówczesnego dyrektora Kopalnictwa Naftowego "Karpaty" w Krośnie, nieżyjącego już Henryka Górki, w dłoni Ignacego Łukasiewicza pojawiła się lampa. - On wtedy ni stąd, ni zowąd zamontował do ręki Łukasiewicza lampę. Nigdy wcześniej takich rzeczy nie było. Ja to gwarantuję - mówi Stanisław Kondera, były wieloletni kierownik kopalni w Bóbrce i dyrektor tamtejszego Skansenu Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego. -Tę lampę potem raz ukradli, drugi raz ukradli i teraz jej nie ma - dodaje. Rzeczywiście. Lampa bardzo często ginęła. Często w jej zastępstwie pojawiały się różne dziwne przedmioty - od butelek po znicze.
- Widziałem rysunek z lampą, ale ręka była wtedy w zupełnie innym geście. Łukasiewicz trzymał ją bardziej przy sobie. Teraz wstawianie na siłę lampy do ręki, która wskazuje na złoża, nie ma żadnego sensu - mówi Andrzej Kołder.
Za pomoc w przygotowaniu artykułu dziękujemy Andrzejowi Kołderowi, Krzysztofowi Gierlachowi z archiwum Działu Historii Oświetlenia Muzeum Podkarpackiego oraz Muzeum Rzemiosła.