Według rankingu tygodnika Newsweek Piotr Przytocki jest najlepszym prezydentem w Polsce. Czy ten wynik był dla państwa zaskoczeniem?
Stefania Zborowska: - Tak wysokiego miejsca to chyba nikt się nie spodziewał, chociaż wiedzieliśmy od dawna, że mamy bardzo dobrego prezydenta. Zna się na wielu rzeczach, myśli perspektywicznie. Systematycznie odwiedza wszystkie dzielnice, ma bezpośredni kontakt z mieszkańcami, wszystkie postulaty bierze pod uwagę. Na ten sukces prezydenta składa się też to, że ma dobrego zastępcę. To jest człowiek, który naprawdę zna się na oświacie, na sporcie, na kulturze. Informacje, które dostajemy na komisje są rzeczywiście przygotowywane bardzo rzetelnie. Są analizy, odniesienia do tego jak było, a jak jest. To sprzyja dobrej pracy i podejmowaniu właściwych decyzji.
Tadeusz Alibożek: - Ja nie byłem zaskoczony tym wielkim wyróżnieniem, bo co roku w różnych rankingach prezydent jeżeli nie jest na samym szczycie, to zawsze jest w czołówce. Zadania są realizowane, a poprzeczka jest cały czas podnoszona w górę.
Zdzisław Dudycz: - Cieszymy się z sukcesu prezydenta, bo wiemy, że w jakimś stopniu jest to też nasza zasługa. Gdybyśmy nie współpracowali z prezydentem, to tych sukcesów by nie było.
Jak układa się ta współpraca?
Stefania Zborowska: - Bardzo dobrze. Może obserwatorzy posiedzeń uważają, że wszystko jest zawsze na "tak", ale tak nie jest. My po prostu cały ciężar pracy Rady przenieśliśmy na komisje. Tam bardzo rzetelnie i gruntownie omawiamy każdy problem i wysuwamy wnioski. Przed każdą sesją zwołujemy posiedzenie klubu, na które zapraszany jest prezydent. Jeżeli są jakieś zastrzeżenia, nieścisłości to kierujemy pytania do prezydenta, który nam wszystko dokładnie wyjaśnia. Dlatego przychodząc na sesję, mamy pełną wiedzę i wiemy czy dany temat należy poprzeć.
W naszym klubie nie ma przymusu głosowania. Każdy głosuje zgodnie z własnym sumieniem. Już nawet na klubie pojawiają się głosy: "Ja nie będę głosował, bo nie jestem przekonany". Takie sytuacje są.
Zdzisław Dudycz: - Prezydent wywodzi się z naszego klubu, ale jak są niejasności, to jest dużo dyskusji. Nieraz są takie uchwały, które muszą być chwilowo cofnięte, bo prezydent nie zdołał przekonać radnych. Czasem spieramy się. Tak było np. z planami zagospodarowania przestrzennego. Mieliśmy pewne wątpliwości i prezydent podjął decyzję, że ten projekt uchwały wycofa z porządku obrad.
Współdziałamy z prezydentem już drugą kadencję i z naszej strony jest już większe zaufanie. Znamy się, wiemy, że prezydent idzie w dobrym kierunku. Codziennie na swoich plecach czujemy oddech swoich wyborców. Dlatego jest nam po drodze z prezydentem, który realizuje bliskie nam cele.
Tadeusz Alibożek: - Jest pełne zrozumienie, bo mamy wspólny cel - rozwój miasta. Tak ze strony prezydenta, jak i ze strony Rady. I pod ten nadrzędny cel musimy wszystko podporządkować. Nie wyobrażam sobie pracy Rady, która by mogła nie popierać słusznych i prorozwojowych tendencji miasta.
Jak wygląda współpraca z innymi klubami? Czy są trudności?
Stefania Zborowska: - Mamy porównanie jak było wcześniej, w ubiegłej kadencji, a jak jest teraz. Teraz radni nie są wobec siebie tak wrogo nastawieni. Udaje nam się współpracować i z Klubem PO, i PiS. Na początku pan Kolanko wojował. Teraz jest tylko w Komisji Zdrowia, i albo się spóźnia i przychodzi pod koniec, albo w ogóle nie chodzi. Jego aktywność spadła prawie do zera.
W mojej Komisji Rodziny i Edukacji jest 3 członków PiS-u. Oni również dyskutują merytorycznie, ich głosy są bardzo wyważone, pomagają w wypracowaniu opinii na dany temat. Ale mimo że na komisji głosują "za", to już na sesji albo wstrzymują się od głosu, albo głosują przeciw.
Zdzisław Dudycz: - Podzieliliśmy się władzą sprawiedliwie, żeby każdy radny miał dostęp do wszelkiej informacji. Klub PO współpracuje z nami, jest na bieżąco. Klub PiS-u też dzierży władzę, ma kilka komisji i wiceprzewodniczącego Rady. Dawniej były spory na sesjach. One były podyktowane tym, że niektórzy radni nie byli w komisjach. Teraz przychodząc na sesję są już zdecydowani co do głosowań. My się spotykamy z prezydentem przed sesją, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby też Klub PiS-u zaprosił prezydenta. Na pewno przyjąłby takie zaproszenie.
Działacie państwo w jednostkach pomocniczych, w radach dzielnic czy zarządach osiedli, które mają duże potrzeby. W jaki sposób rozstrzyga się, która inwestycja będzie realizowana w pierwszej kolejności, a która musi jeszcze poczekać? Jakie priorytety są brane pod uwagę?
Stanisław Słyś: - Oczywistym jest, że oczekiwanie osób, które działają w jednostkach pomocniczych zawężone jest do potrzeb swojego osiedla, swojej dzielnicy. Nie wszystko da się jednak rozwiązać w krótkim terminie. Najpilniejsze potrzeby przerastają nasz budżet inwestycyjny - wyliczone zostały na prawie 130 mln złotych. Budżet inwestycyjny mamy dziś w projekcie na przyszły rok na poziomie 45 mln złotych.
Stefania Zborowska: - Nie sposób sprostać wszystkim potrzebom. Ale jeżeli naświetli się co jest dla miasta istotne w danym roku i że na realizację pewnych spraw trzeba poczekać, to jest zrozumienie mieszkańców. Chociaż są i tacy, którzy uważają, że wszystko już im się należy. Priorytetem jest ogólna wizja miasta. Każda dzielnica ma swoje priorytety, które zaspokajamy. Jeżeli jest 10 zadań, to zawsze pierwsze dwa na pewno wejdą do budżetu, a z następnymi trzeba poczekać. To jest na zasadzie kompromisu.
Tadeusz Alibożek: - Z tego tytułu, że realizacja zgłoszonych postulatów jest niepełna, pojawia się krytyka nas czy urzędu, ale musimy się liczyć z nadrzędnym celem miasta i pod niego podporządkowywać poszczególne dzielnice. Nie sposób poświecić całego budżetu tylko na inwestycje dla poszczególnych dzielnic. Musimy traktować je wybiórczo.
Zdzisław Dudycz: - Nie będąc jeszcze radnym, wydawało mi się, że w mieście jest wór pieniędzy, że na każde zadanie prezydent powinien mieć środki. Ale kiedy zostałem radnym, poznałem budżet, zupełnie inaczej podchodzę do tych spraw. Kiedy nie byłem radnym, bardziej domagałem się środków na swoją dzielnicę. Teraz wiem, jaka jest możliwość budżetu i skala potrzeb. Musimy patrzeć na całe miasto.
Czy są jakieś inicjatywy, które wyszły od radnych i które udało się przeforsować, zrealizować?
Zdzisław Dudycz: - Przewodniczący Komisji Zdrowia był inicjatorem wniosku, z którego pozyskane środki przeznaczone byłyby na badania profilaktyczne dzieci z krośnieńskich szkół, promocję zdrowia i wysokospecjalistyczny sprzęt do szpitala. Szczęśliwie udało się, że wniosek został zaakceptowany i zostały przyznane duże środki (ok.430 tys. euro).
Stanisław Słyś: - Jest inicjatywa Rady zmierzająca do uregulowania pewnych spraw związanych z burzliwą historią naszego miasta. Nie mamy rozstrzygnięć co do dokładnej daty związanej z lokacją miasta. Chcemy to ustalić.
Krosno jako mały Kraków, miasto królewskie nie ma swoich insygniów władzy: symbolicznego klucza, pieczęci, flagi. Chcielibyśmy te elementy uzupełnić. Od przyszłego roku będą stopniowo wprowadzane do obrządku związanego ze świętem miasta.
W ubiegłym roku obchodziliśmy 350. rocznicę cudownego ocalenia miasta przed najazdem wojsk Rakoczego. Ówcześni mieszkańcy wierzyli, że poprzez modły do Matki Boskiej Murkowej, której obraz jest dziś w kościele ojców Franciszkanów, nastąpiło podobne ocalenie Krosna, jak Częstochowy przed najazdem szwedzkim. W 2010 roku będzie uroczysta koronacja tego obrazu. Chcielibyśmy do tego czasu przeprowadzić całą procedurę związaną z uznaniem Matki Boskiej Murkowej - Obrończyni Wiary - jako patronki miasta.
Czy jest coś, co chcieliby państwo zrealizować do końca tej kadencji?
Stanisław Słyś: - Najważniejsza rzecz to lotnisko. Chcielibyśmy, żeby nasi oponenci, którzy nas krytykują, mogli się przekonać co do czystości naszych intencji. Nie chcemy likwidować lotniska, tylko żeby na bazie tego obszaru Krosno złapało oddech. Chcielibyśmy też, żeby pojawili się inwestorzy zewnętrzni, którzy będą chcieli skorzystać z oferty, którą oferują przygotowywane tereny inwestycyjne.
Priorytety na przyszłoroczny budżet to rozwiązania komunikacyjne: skrzyżowania, parkingi, poszerzenie obwodnicy i droga G.