Jak doszło do powstania stowarzyszania i jaką pan pełni w nim funkcję? Jest pan jednym z inwestorów czy reprezentuje całą grupę?
- Kiedy pan Sawicki zaczął "wyrzucać" akcje "Krosna", wspólnie z Januszem Bednarowiczem, dyrektorem finansowym z krakowskiej firmy, wpadliśmy na pomysł, żeby stworzyć stowarzyszenie inwestorów i bronić praw mniejszościowych akcjonariuszy, walczyć z ludźmi, którzy wykorzystują poufne informacje. W Stowarzyszeniu Inwestorów Mniejszościowych - bo tak się ono nazywa - pełnię tylko funkcję organizacyjną. Na walnym zgromadzeniu zostałem wybrany jego przewodniczącym. W firmie "Krosno" nie zamierzam być osobą znaczącą, nie interesuje mnie wejście do Rady Nadzorczej.
Kim jesteście? Czy znaliście się wcześniej, macie jakieś doświadczenia we współpracy, czy jest to grupa, która powstała na rzecz pomocy KHS?
- Stowarzyszenie to grupa 60 osób, która po prostu inwestuje w giełdę. To m. in. mecenasi, wiceprezesi spółek giełdowych, przedstawiciele banków i inni bardzo ciekawi ludzie. Jesteśmy otwarci na nowych członków.
Mamy jeden cel - postawienie huty na nogi, wprowadzenie do niej normalnej polityki, uratowanie 2 tys. miejsc pracy. Ale nie będziemy się zajmować tylko hutą w Krośnie. Być może za pół roku, rok zajmiemy się kolejną spółką.
Niektórzy postrzegają nas jako graczy giełdowych, którym zależy tylko na zysku. Nie jesteśmy takimi graczami, bo do projektu, jakim jest "Krosno", podeszliśmy czysto patriotycznie.
Jak oceniacie obecną sytuację w KHS?
- Ja jestem właścicielem hurtowni zabawek, importuję zabawki. Moja firma generuje miliony złotych, zatrudniając 5 osób. Firma, która zatrudnia parę tysięcy ludzi, nie może przynosić takich strat. To nie jest instytucja finansowa. Ma się zajmować sprzedażą szkła, a nie graniem w hazard, jak poprzez opcje [transakcje opcyjne, zabezpieczające ryzyko kursowe naraziły spółkę na duże straty - to jeden z głównych powodów złożenia wniosku o upadłość - przyp. red.].
Firma jest źle zarządzana, jednak kryzys jej nie przeszkadza, z całej Europy napływają zamówienia. Niektóre taśmy będą "oblężone" do października, a tu ogłoszenie upadłości ugodowej. Wymiana prezesa w tym czasie, to też nie była dobra decyzja. [11 lutego dotychczasowy prezes Jacek Sołtys złożył rezygnację. Obecnie prezesem jest Mirosław Pawłowski - przyp. red.] Chcemy uratować ten zakład, bo ma niesamowite perspektywy dalszej działalności.
Jakie macie pomysły na rozwiązanie problemów huty, jakich specjalistów? Jak chcecie postawić KHS na nogi?
- Mamy bardzo dużo pomysłów, ale wszystko trzeba strategicznie rozwiązywać. Dzięki temu, że odkryliśmy karty, mamy dostęp do niesamowitych ludzi. Sami się do nas zgłaszają, również z Waszego regionu.
Obecnie skupiamy się na tym, żeby mieć pakiet większościowy. Jesteśmy też otwarci na rozmowę z panem Sawickim, chociaż złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury dotyczące podejrzenia popełnienia przez niego przestępstwa [wykorzystanie informacji poufnej - ponad 30-procentowy pakiet akcji Zdzisław Sawicki zbył tuż przed ogłoszeniem przez spółkę upadłości - przyp. red.]. Wniosek ten został już jednak wycofany, bo wierzymy, że panu Sawickiemu również zależy na dobru spółki.
W grę wchodzi restrukturyzacja zakładu, zbycie niepotrzebnych nieruchomości, niekoniecznie zwalnianie osób. Możliwa też jest emisja nowych akcji na pokrycie bieżących potrzeb, np. naprawy pieca czy pokrycia zadłużeń krótkoterminowych. Mamy ludzi, którzy mają wiele ciekawych inicjatyw.
Czy wśród osób, które zgłaszają się do stowarzyszenia jest już ktoś z Krosna?
- Nie.
A ktoś z doświadczeniem w branży szklarskiej?
- Nie mamy takiego inwestora.
Czy próbowaliście się spotkać z panem Sawickim?
- Odbyliśmy z nim już rozmowę telefoniczną. Mamy nadzieję na kolejne. My nie chcemy z nikim walczyć i kłócić się. Jeśli pan Sawicki jest biznesmenem, to chyba chce uratować swoje pieniądze i zakład w Krośnie
Jaki będzie proces podejmowania decyzji w stowarzyszeniu, bo może być tak, że każdy członek będzie miał inne zdanie? Kto będzie decydował o wspólnym inwestowaniu?
- Stowarzyszenie na razie się tworzy, bo to jest dłuższa droga prawna, a w firmie "Krosno" trzeba działać szybko, dać dobre sygnały bankom, wierzycielom, kontrahentom. Każdy członek stowarzyszenia ma prawo wnieść swój pomysł lub jakieś uwagi. Jest tzw. grupa robocza, składająca się z 5 osób, która pracuje nad naszą strategią. Przedstawimy to członkom stowarzyszenia. Jeśli będą zastrzeżenia, będziemy dyskutować. Zapewniam, że wszystko świetnie funkcjonuje, nie ma zgrzytów.
Jakie najbliższe plany, decyzje?
- Jeszcze w tym tygodniu wystosujemy pismo do "Krosna" o zwołanie walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Na pewno na ten dzień będziemy mieć ponad 20 procent akcji huty. Dążymy do tego, aby mieć pokaźny pakiet większościowy. Na dzień dzisiejszy już jesteśmy głównym udziałowcem w firmie - nie pan Sawicki, tylko my. Oficjalnie, bo nie wiadomo ile ma na innych rachunkach.
Pochodzi pan z Koszalina. A był pan kiedyś w Krośnie?
- Ja nie, ale byli inni ludzie, którzy się na tym znają. Tu nie chodzi tylko zakład, o produkty. Tu też chodzi o markę, jaką jest "Krosno". Wszyscy ją doskonale znają, jest rozpoznawalna na świecie. Ona jest najwięcej warta. Żaden budynek, żadna taśma produkcyjna nie jest tyle warta, co marka "Krosno".