Mapa migracji krajowych powstała w oparciu o dane Głównego Urzędu Statystycznego. Wynika z nich, że w zeszłym roku z Krosna wyprowadziło się do innych miejscowości w Polsce 530 osób. Migracja w odwrotnym kierunku była sporo mniejsza – w mieście zamieszkało 349 osób.
W przypadku wyprowadzek wyraźnie rysują się dwa trendy: wyjeżdżaliśmy albo do dużych miast (w czołówce jest Kraków – 62 osoby, Warszawa – 35, Rzeszów – 33), albo osiedlaliśmy się w jednej z podmiejskich gmin (najwięcej w Chorkówkce – 43 osoby, Miejscu Piastowym – 42, Jedliczu – 42, i Wojaszówce – 37).
Nieco inaczej kształtuje się mapa przeprowadzek w odwrotnym kierunku. W Krośnie zdecydowały się wprawdzie zamieszkać osoby z okolicznych gmin (z Korczyny – 34 osoby, z Miejsca Piastowego – 30, z Jedlicza – 27, z Dukli – 18), ale skala migracji z największych polskich miast jest zdecydowanie mniejsza (Rzeszów – 7 osób, Warszawa – 6, Kraków – 5).
Z danych za ostatnie 21 lat wynika z kolei, że z Krosna co roku wyprowadza się więcej osób niż się do niego przeprowadza. Łącznie przez ten czas wyprowadziło się 12237 mieszkańców, podczas gdy na zamieszkanie w Krośnie zdecydowały się 8852 osoby. Bilans jest więc zdecydowanie ujemy - od 1995 roku miasto straciło na rzecz innych miejscowości w Polsce 3385 obywateli. Rekordowy pod względem "strat" był 2007 rok, gdy z miasta ubyło 825 osób, a pojawiło się w nim 485 nowych mieszkańców. Najmniej dotkliwy był z kolei 2004, który zakończył się bilansem -77 osób.
Dr Hubert Kotarski, socjolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego, nie jest tymi danymi zaskoczony. Krosno wpisuje się bowiem w od dawna obserwowane, nie tylko w Polsce trendy. Pierwszy z nich to suburbanizacja, czyli wyludnianie się centrum i rozwoju strefy podmiejskiej. - Suburbanizacja jest nieuniknionym etapem rozwoju miast, a suburbia (miejscowości sąsiadujących z miastem – red.) są przestrzennym odzwierciedleniem nowych możliwości technicznych oraz usprawnień w transporcie i komunikacji. Są wyznacznikiem wzrostu stopy życiowej oraz świadectwem przemian demograficznych i przemian w społecznej świadomości. Dlatego też nie powinno dziwić, że mieszkańcy miast przenoszą się na ich obrzeża – tłumaczy.
Zdaniem Huberta Kotarskiego czynnikiem potęgującym zjawisko ucieczki poza miasto są kurczące się możliwości zakupu działki budowlanej w centrum, wzrastający poziom dochodu, a nierzadko korzystniejsze z finansowego punktu widzenia wybudowanie wolno stojącego domu niż zakup deweloperskiego mieszkania. - Nie patrzyłbym jednak na ten proces jak na coś negatywnego – zastrzega socjolog. - Bo osoby, które przeniosły się do suburbiów, funkcjonalnie są nadal jego mieszkańcami miasta, gdyż korzystają z miejskiej infrastruktury - sportowej, kulturalnej, handlowej, spędzania wolnego czasu. Pracują w mieście, posyłają dzieci do żłobków, przedszkoli czy szkół, które funkcjonują w mieście. Czyli cały czas są jego funkcjonalnymi mieszkańcami bez meldunku w nim. Jedynym minusem jest pewnie to, że nie zawsze płacą podatki w mieście, mimo że korzystają z miejskiej infrastruktury utrzymywanej z miejskich środków.
Drugim powszechnie obserwowanym procesem jest migracja ludności do większych miast, a w szczególności do metropolii, w Polsce przede wszystkim do Warszawy, Krakowa, Wrocławia i Poznania. Są to czołowe ośrodki edukacyjne, centra polityczne, administracyjne i biznesowe, w których najłatwiej znaleźć pracę. Znaczna większość młodych ludzi, którzy decydują się wyjechać na studia do tych właśnie miast, już w nich pozostają. Takim regionalnym centrum "zasysającym" nowych mieszkańców jest dynamicznie rozwijający się Rzeszów – mówi dr Kotarski.