Na wakacjach 1890 r. do Krosna zawitała grupa studentów krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Studenci mieli za zadanie poznać i utrwalić najciekawsze elementy architektoniczne Krosna, a także średniowieczne zabytki ruchome. Ich pracami kierował prof. Władysław Łuszczkiewicz. Efektem pobytu grupy studenckiej było kilkadziesiąt rysunków i szkiców zabytków Krosna i okolic.
Rysunki jednak nie doczekały się dotąd żadnej publikacji. Na ostatnim spotkaniu Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Krośnieńskiej (17.03) zostały pokazane publicznie po raz pierwszy, po 114 latach od wykonania. - Utrwalony przez nich XIX-wieczny wygląd Krosna i niejednego krośnieńskiego zakątka, stanowi dziś znakomite źródło w naukowych badaniach przeszłości miasta, dostarcza przy tym wrażeń o refleksji o rzeczach i miejscach, które z upływem wieku zmieniły swój kształt i klimat – uważa Tadeusz Łopatkiewicz, autor odczytu i pierwszej prezentacji tego źródła ikonograficznego.
Jak pan dotarł do tych rysunków?
- Rysunki znajdują się na kartach archiwalnych szkicowników, do których dotarłem. Jeden szkicownik – należący do Stefana Matejki - znajduje się w Bibliotece Jagiellońskiej, w Dziale Grafiki i Kartografii. Drugi ze szkicowników, autorstwa Władysława Maślakiewicza, przechowywany jest w Dziale Grafiki Muzeum Narodowego w Krakowie. Dotarłem jeszcze do trzeciego szkicownika, prywatnego szkicownika Józefa Mehoffera, który do dziś jest w rękach rodziny artysty. Dzięki pośrednictwu Pani Anny Zeńczak – dyrektor Muzeum Domu Mehoffera w Krakowie - wypożyczył mi go wnuk Artysty – Ryszard Mehoffer.
Mieszkańcy Krosna dopiero teraz mieli okazję zobaczyć te rysunki. Dlaczego?
- To ciekawa sprawa. Prace, które powstały w gruncie rzeczy po to, żeby dokumentować zabytki, powstały na wyjeździe inwentaryzacyjnym w 1890 r. Przez 115 lat leżały jednak zapomniane i nigdy nie użyte do publikacji. Nie było też wiedzy, że w ogóle istnieją, chociaż w 1966 roku Juliusz Ross poświęcił niewielki artykuł temu interesującemu źródłu ikonograficznemu. Niestety – nie opublikował wtedy choćby jednego szkicu krośnieńskiego, zatem tekst jego przeszedł niezauważony.
Co na tych rysunkach zostało utrwalone, a czego już nie ma?
- Jest sporo takich rzeczy, choć Krosno miało to szczęście, że tutaj lekko przeszła I i II wojna światowa, więc nie było w tym czasie większych strat w substancji zabytkowej. Rysunki utrwalają jednak widoki we współczesnym Krośnie nieznane, jak np. rysunki podcieni na pierzei zachodniej Rynku - to jest ta pierzeja, na której znajduje się piekarnia Warunka. W Krośnie panuje niczym nie uzasadniony pogląd, że była to pierzeja złożona z podcieniowych domów drewnianych, które w kwietniu 1893 roku spaliły się, w związku z czym odbudowano je z pogorzeliska, ale już w innym kształcie, bez podcieni, ponadto – cofnięto je „w tył”, w kierunku Podwala. Dzisiejsze piwnice dawnych podcieni znajdują się więc bezpośrednio pod płytą chodnika. Okazuje się na tych rysunkach, że była to pierzeja z takimi samymi podcieniami, jak pozostałe, które się do dnia dzisiejszego zachowały się w rynku. Jeden niewielki, pożółkły rysunek wyjaśnia zatem bardzo dużo. W tym właśnie leży duża wartość tych rysunków. Jest to solidne źródło ikonograficzne – nie tylko do przeszłości rynku krośnieńskiego, ale i miejskich kościołów, zamku Kamieniec w Odrzykoniu itd.
Co stanie się z tymi rysunkami? Jaki będzie ich dalszy los?
- Rysunki były, są i pozostaną w zbiorach publicznych. Sądzę, że poprzez dzisiejsze spotkanie z odczytem wejdą w jakiś sposób do obiegu naukowego, wejdą do świadomości krośnian i tych, którzy się Krosnem naukowo zajmują. Dlatego że już od dłuższego czasu nastąpiła taka sytuacją w badaniach nad Krosnem i przeszłością regionu, że ikonografia, która była do tej pory znana, nie inspirowała już w żaden sposób badaczy, powodowała nawet pewien dyskomfort u czytelników – wszyscy już wszystkie ilustracje widzieli, nawet po wiele razy. Te same ilustracje służyły często do zilustrowania diametralnie różnych tekstów i nic się nowego nie pojawiało. Sądzę właśnie, że ujawnione grafiki będą inspiracją dla wielu autorów do nowych studiów.
Czyli przygotowuje pan jakąś publikację?
- Tak, publikacja jest już od dość dawna przygotowywana, jednak leży w Muzeum Narodowym w Krakowie i oczekuje na druk, bowiem wciąż brak na to środków. Wspólnie z bratem Piotrem [starszy inspektor w krośnieńskiej Delegaturze Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków – przyp. red.] od kilku lat pracujemy nad edycją XIX-wiecznych rękopiśmiennych inwentarzy zabytków konserwatora galicyjskiego - Stanisława Tomkowicza, który przygotował i pozostawił po sobie w rękopisie m.in. bardzo zasobny inwentarz zabytków galicyjskiego powiatu krośnieńskiego. Te rysunki, wśród wielu innych znalezionych przez nas fotografii dawnego Krosna i regionu, zostały włączone do części ilustracyjnej tego wydawnictwa. Niezależnie od powyższego – poświęciłem im spory artykuł, który złożony został do druku w kolejnym – piątym - tomie „Krosno. Studia z dziejów miasta i regionu”.
Czy z wycieczki studentów Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie poza rysunkami coś jeszcze zostało? Jakieś zapiski, wspomnienia?
- Bardzo niewiele tego zostało, bo nie taka była rola tej wycieczki. Studenci mieli przywieźć z Krosna inwentaryzacyjne materiały rysunkowe. Dokonane zatem zostało podstawowe rozpoznanie zabytków w terenie. Wycieczka wyruszyła z Krakowa, zatrzymała się w Krośnie na 4 dni, potem podążała w kierunku wschodnim poprzez Rymanów, Sanok, Zagórz, Chyrów, Fulsztyn, Laszki Murowane i Dobromil. Studenci wrócili do Krakowa po około 2 tygodniach badań terenowych. Poza rysunkami – a i to nie wszystkimi - zachowało się ponadto krótkie, jednostronicowe sprawozdanie organizatora i kierownika tej wyprawy – prof. Władysława Łuszczkiewicza. I to właściwie wszystko. Tylko tyle, ale i jednocześnie – aż tyle!