ARCHIWUM 1999-2017

Krosno - grajdołek tonący w psich kupach?

Bezskuteczne są działania miasta, by zachęcić mieszkańców do sprzątania po swoich psach. Tylko oni zdają się nie widzieć problemu, który odsłonił topniejący śnieg. - Dopóki nie zmieni się ich mentalność, nic nie przyniesie efektu - słyszymy w Urzędzie Miasta. Pozostaje edukacja i... mandaty.
Redakcja Portalu
Właściciele muszą sprzątać po swoich psach. Jeśli tego nie zrobią mogą dostać nawet 500 zł mandatu

Specjalne pojemniki na psie odchody, darmowe łopatki i woreczki, ulotki, pomysł utworzenia psiej toalety - wszystko "spaliło na panewce". - Jak nasze działania są skuteczne, widać na trawnikach i chodnikach - komentuje Krzysztof Smerecki, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. Problem jednak pozostaje - teraz, kiedy stopniał śnieg, a trawa nie jest jeszcze dość wysoka, widać go szczególnie wyraźnie.

Do redakcji Krosno24.pl dociera mnóstwo sygnałów od tych, którym leży na sercu nie tylko estetyka miasta, ale też zdrowie mieszkańców - szczególnie tych najmłodszych, bo to oni są najbardziej narażeni na kontakt z odchodami.

"Jeżeli egoizm (a może po prostu lenistwo?) niektórych krośnian oraz bierna postawa tutejszych władz nie ulegną zmianie, nasze miasto - w pełni zasłużenie - zaliczyć będzie można w poczet zacofanych, brudnych i smrodliwych grajdołów, które samym swym wyglądem odstraszają przyjezdnych, zaś mieszkających w nich ludzi znaczą piętnem niechlujów" - oto fragment jednej ze skierowanej do nas wypowiedzi. "Dajmy również możliwość tym, którzy chcą sprzątać po swoich psach, by mogli to robić! Gdzie pojemniki na odchody, pytam?! Co robią władze miasta (prócz ściągania podatku), aby sytuację zmienić? Stwórzmy warunki do przestrzegania prawa, a później skutecznie karzmy tych, którzy przepisy postanowią mieć za nic" - czytamy dalej.

Straż miejska pytała właścicieli psów czy mają przy sobie sprzęt do posprzątania po czworonogu

Dwa lata temu na osiedlu ks. Markiewicza pilotażowo pojawiło się kilkanaście specjalnych koszy na zwierzęce odchody. Tam powinny trafiać psie kupy, posprzątane przez właścicieli. Wśród mieszkańców, których czworonogi były zarejestrowane, nieodpłatnie rozprowadzano rękawiczki i łopatki, rozdawano też ulotki o szkodliwości odchodów, o sposobach ich unieszkodliwiania. - Kosze były niszczone albo zapełniane normalnymi odpadami, znajdujące się przy nich jednorazowe rękawiczki szybko zostały skradzione. Naszych ulotek nikt nie czytał, nie zrozumiał albo nie chciał zrozumieć naszych apeli - słyszymy od urzędników.

Próba utworzenia psiej toalety również spełzła na niczym. Miał być to ogrodzony, wyżwirowany plac z odpływem do kanalizacji sanitarnej. - Spotkaliśmy się z bardzo silnym protestem mieszkańców okolicznych bloków, dlatego odstąpiliśmy od tej inwestycji. Nie przemawiały żadne argumenty - tłumaczy Krzysztof Smerecki. - Przyznam szczerze, że w przypadku osiedla Markiewicza trochę się poddaliśmy - dodaje.

Problem tkwi w mentalności ludzi. Dotyczy nie tylko mieszkańców naszego miasta, ale większości Polaków. - W krajach, gdzie jest wysoka kultura mieszkańców, jest nie do pomyślenia, żeby nie posprzątać po swoim psie. Grożą za to nie tylko wysokie kary, ale też napiętnowanie społeczne - kontynuuje naczelnik. W Polsce w odpowiedzi na zwrócenie uwagi niejednokrotnie można usłyszeć wulgarne słowo albo zostać poszczutym psem. Tu ciągle dziwakiem jest ten, który po swoim czworonogu sprząta, a z obawy przed wyśmianiem, z czynnością tą musi się ukrywać.

Miasto nie rezygnuje jednak z prób rozwiązania "śmierdzącego" problemu. - W tym roku chcemy bliżej przyjrzeć się temu na osiedlu Traugutta, może tam znajdziemy większe zrozumienie wśród mieszkańców - mówi Krzysztof Smerecki i zapowiada: - W całym mieście nie zaniechamy działań edukacyjnych, ale też restrykcyjnych, do których mamy prawo i obowiązek.

W poniedziałek (08.03) z samego rana funkcjonariusze straży miejskiej i policji patrolowali osiedle Markiewicza. Sprawdzali, czy mieszkańcy sprzątają po psach, ale również czy mają przy sobie niezbędne do tego akcesoria, np. łopatkę czy torebkę. - Tym, którzy nie mieli, rozdawaliśmy woreczki - mówi Tomasz Wajdowicz, komendant straży miejskiej w Krośnie.

- Niewielu właścicieli sprząta po swoich psach, ale dziś wszystko skończyło się na pouczeniach - podsumowuje. - Na razie podchodzimy do tego prewencyjnie, tłumaczymy właścicielom ich obowiązki, ale nie wykluczone są też mandaty. Te mogą być srogą karą - wynosić nawet 500 zł. Akcje tego typu będą powtarzane.

Takich pojemników na psie kupy pojawiło się kilkanaście, mieszkańcy nie korzystali z nich chętnie

Straż miejska przypomina: każdy właściciel psa jest zobowiązany do wyprowadzania go na smyczy, a rasy agresywne dodatkowo w kagańcu. Należy też mieć przy sobie sprzęt przeznaczony do usuwania nieczystości pozostawionych przez psy. Nie wolno wprowadzać ich do piaskownic, na tereny przedszkoli, szkół, placów gier i zabaw.

Odchody zwierząt są niebezpieczne. W kale zwierząt mogą znajdować się różne czynniki chorobotwórcze, w tym pasożyty - glista psia i glista kocia. Pasożyty te wytworzyły bardzo silne mechanizmy obronne. Jedna dorosła glista jest w stanie znieść kilkadziesiąt tysięcy jaj dziennie, które mogą w glebie przeżyć do 10 lat, zachowując zdolność zarażania. Jaja pasożytów z trudem wnikają do gleby i pozostają w łatwo dostępnej wierzchniej warstwie podłoża.

Jedną z wielu chorób odzwierzęcych jest toksokaroza, wywoływana właśnie przez glisty. W cięższych przypadkach (lub później zdiagnozowanych) choroba ta powoduje problemy ze wzrokiem, w tym zaburzenia widzenia, zaćmę, zez oraz ślepotę.

Aneta Kut, fot. Damian Krzanowski, sxc