ARCHIWUM 1999-2017

Polak, Węgier - dwa bratanki... do szklanki

W Krośnie powstało nowe stowarzyszenie pod nazwą "Portius". Głównym celem tej organizacji będzie nawiązywanie współpracy polsko-węgierskiej. W planach jest m.in. organizacja festiwali winnych. "Portius" zamierza w ten sposób nawiązać do historycznego Traktu Węgierskiego - czyli trasy z Węgier do Polski, którą przewożono wino. Krośnianin Wojciech Portius zbił niemałą fortunę w XVII w. na handlu winem węgierskim.
Adrian Krzanowski
Artykuł z archiwum 2002-2017

Rozmowa ze Zbigniewem Ungeheuerem - założycielem Stowarzyszenia "Portius".

Dlaczego "Portius"?
- Nazwa naszej organizacji związana jest z Wojciechem Portiusem. Portius był Szkotem, przybył do Krosna na początku XVII wieku. Miał wtedy nieco ponad 20 lat i od razu zajął się handlem winem. W przeciągu kilkunastu lat, jego fortuna wzrosła do niebywałych rozmiarów. Ożenił się z mieszczką krośnieńską, z panią Anną - z domu Hesner. Miał z nią troje dzieci. Do końca swoich dni zajmował się tu handlem i był jednym z bardziej znaczących ludzi w Krośnie w tym czasie. Nasze Stowarzyszenie przyjęło jego nazwisko za swoją nazwę i jesteśmy przekonani, że po przebyciu pewnych trudności i przy pewnym zaangażowaniu, przywrócimy handel winem węgierskim, który jest tak bardzo związany z naszym miastem.

W planach stowarzyszenia jest organizacja corocznych festiwali winnych...
- Tak, mamy taki zamiar. Chcemy co roku organizować wielkie festiwale winne, które planujemy odbywać na krośnieńskim Rynku. Degustacje win, ich sprzedaż, występy zespołów węgierskich - wszystko to może się na takim festiwalu odbywać. Taką ideę zaprezentowałem podczas ubiegłorocznej konferencji "Pomysł na Krosno". Powiedziałem wówczas słowami wieszcza: "Festyn mój widzę ogromny". Tak go widzę. Na pewno nie będzie to w tym roku - jest wiele barier, które należy pokonać. To jest olbrzymia praca. Ja jestem jednak przekonany, że - jeśli starczy nam sił w stowarzyszeniu - może już w przyszłym roku impreza ta dojdzie do skutku i dzięki niej, nasze Królewskie Miasto Krosno stanie się miastem bardziej atrakcyjnym, a miejska kasa bogatsza.

Jakie działania prowadzicie w tym kierunku?
- Już w tym roku chcemy zorganizować kilka znaczących degustacji wina, aby wskrzesić tę tradycję. W naszym regionie ta stara, wielowiekowa tradycja, gdzieś odpłynęła. Wspaniałe węgierskie wina, które sprzedawano tu przez setki lat, odeszły w niepamięć. Chcemy powrócić do tej świetnej tradycji.

Czy obecna współpraca polsko-węgierska, a konkretniej krośnieńsko-węgierska, jest wystarczająca?
- Nasze kontakty powinny być zdecydowanie intensywniejsze niż są obecnie. Przecież mamy wspaniałą przeszłość obu narodów, tysiącletnią granicę, brak jakichkolwiek większych konfliktów. Trudno jest spotkać w Europie czy na świecie dwa kraje, które z taką sympatią podchodzą do siebie.

Robert Wojciech Portius:

Na początek swojej działalności, Stowarzyszenie "Portius" zaprosiło do Krosna Konsula Generalnego Republiki Węgier w Polsce, dr. Istvana Kovacsa. Konsul spotkał się w ostatni czwartek (18.04) z przedstawicielami krośnieńskiej władzy (obecny był Prezydent Krosna - Roman Zimka i Przewodniczący Rady Miasta - Łukasz Zborowski), członkami Unii Przedsiębiorców i Właścicieli Nieruchomości oraz założycielami Stowarzyszenia "Portius". Na spotkaniu w Piwnicy Wójtowskiej, Konsul zaprezentował swoją nową książkę pt. "Józef Bem - bohater wiecznych nadziei".

Rozmowa z dr. Istvanem Kovacsem - Konsulem Generalnym Republiki Węgier w Polsce.

Czy wina węgierskie mają szanse na polskim rynku?
- To jest oczywiście bardzo trudna sprawa. Wiem, że polski rynek jest "zalany" różnymi winami południowo-afrykańskim, izraelskimi czy południowo-amerykańskimi. Węgrzy troszkę zaniedbali ten rynek. Ale wydaje mi się, że taka promocja [festiwal win - przyp. red.] może zbudować silną pozycję m.in. wina tokajskiego albo egerskiego [na Węgrzech mówi się o regionach winnych, jest ich 27 - przyp. red.]. To leży w interesie Węgrów, bo jak wejdziemy do Unii Europejskiej, to wyzwanie będzie jeszcze większe. Rynek węgierski może bowiem zostać "zalany" europejskimi i światowymi markami win. Producenci gatunkowych węgierskich win muszą więc skorzystać z tej wspaniałej inicjatywy [powołania Stowarzyszenia "Portius" - przyp. red.], która świadczy o tym, że jednak przeszłość w jakiejś mierze może nam pomagać. Przecież przeszłość bardzo silnie łączyła kiedyś Polaków i Węgrów.

Które węgierskie wina powinniśmy sprowadzać do Polski?
- Najbliżej Polski leży region tokajski. Wprawdzie, nie ma tam czerwonego tokajskiego wina, bo takowe jest bliżej Egeru, ale od czegoś trzeba zacząć. Region tokajski jest oddalony od Polski o 150 km, więc to niedaleko dla takiego handlu.

Czy jest możliwe "reaktywowanie" Traktu Węgierskiego?
- Tradycja Krosna wskazuje na to, że jest to możliwe w jakimś stopniu. Będziemy się starali współorganizować festiwale winne, jako takie kulturalne przedsięwzięcia. Na razie będą to degustacje, chcemy, żeby ludzie przyzwyczajali się do tych imprez corocznych. A jednocześnie będzie to przyzwyczajanie różnych winnych firm węgierskich i zespołów muzycznych, że muszą się tu pojawiać. To również ogromna szansa dla węgierskich biur podróży. Węgrzy mogą też korzystać z Waszych uzdrowisk.

Polskę i Węgry łączy bogata historia. Warto wspomnieć chociażby króla Polski Stefana Batorego, który pochodził z rodziny węgierskiej czy Józefa Bema, o którym napisał Pan książkę [Józef Bem żył na przełomie XVIII i XIX w, był polskim artylerzystą - w 1849 został naczelnym wodzem armii węgierskiej - przyp. red.]. Czy to ciąg dalszy historii?
- Przyjaźń polsko-węgierska jest bezprzykładnym fenomenem, musimy dbać o nią. I nasze obecne plany idą w tym kierunku. Nie wystarczają wspomnienia jaką piękną przeszłość mieliśmy, ale trzeba też na tej przeszłości budować przyszłość. I Stowarzyszenie "Portius" powstało właśnie w tym celu, między innymi. Węgierskie i polskie dążenia do Unii Europejskiej nie wykluczają naszej współpracy. Będę zachęcał miasta węgierskie by nawiązywały współpracę z polskimi miejscowościami i już teraz tworzyły takie "mini unie europejskie".

Trakt Węgierski a gospodarka - przykład Jaślisk

Rozkwit Jaślisk

Historia tej miejscowości mówi, że od XVI wieku Jaśliska rozwijały się właśnie dzięki handlowi winem przewożonym przez granicę Traktem Węgierskim przez przełęcz Beskid. Mówi się o znaczącym "rozkwicie" Jaślisk. Od kupców przewożących trunki pobierano wszelkie możliwe podatki: myto, cło, opłaty za korzystanie z komory celnej, za przechowanie wina itd.

Upadek gospodarczy

Upadek gospodarczy miasta był nieunikniony, jako że Jaśliska poczęły tracić swą monopolistyczną pozycję w handlu winem węgierskim. Mieszczanie z Dukli, Nowego Żmigrodu, Rymanowa, Krosna i Jasła też chcieli zarobić na korzystnym położeniu, zaczęli więc występować przeciwko prawom składowania i oskarżać jaśliszczan o zmuszanie kupców do składowania wina w miasteczku. Gwoździem do trumny było modernizacja traktu wiodącego przez niższą (o 81 metrów) przełęcz dukielską przeprowadzona już na początku XIX wieku.