Do naszej redakcji nadeszły sygnały, że na Oddziale Noworodkowym krośnieńskiego szpitala doszło do zakażenia noworodka. Dziecko przyszło na świat 10 października. Jego stan był na tyle zły, że 18 października musiało zostać przetransportowane do Rzeszowa.
Sprawę bada krośnieńska prokuratura. Zawiadomienie wpłynęło w czwartek (21.10) od matki dziecka i drugiego członka rodziny. - Zostało przyjęte, bo każdy ma prawo złożyć do organów ścigana tego typu zawiadomienie - mówi Cezary Pelczarski, prokurator rejonowy w Krośnie.
- Chcemy wyjaśnić, kto zawinił. Jeżeli dziecko rodzi się zdrowe, a po 8 dniach trzeba ratować jego życie, to coś jest nie tak. My nie będziemy gdybać. Niech specjaliści to wyjaśnią - mówi ojciec dziecka.
- Postępowanie prowadzone będzie pod kątem narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu niemowlaka. Sprowadza się to do ustalenia, czy infekcja organizmu nastąpiła w szpitalu czy też była wewnątrzmaciczna, związana z matką - tłumaczy Cezar Pelczarski.
W kontekście tego dramatycznego przypadku pojawiają się pogłoski o sepsie, groźnym zakażeniu krwi, do którego miało dojść na Oddziale Noworodkowym w Krośnie. Szpital zaprzecza. - U tego dziecka nie było objawów sepsy - podkreśla lek. med. Anita Żołnierczyk, ordynator oddziału. Podkreśla, że objawy zakażenia wystąpiły znacznie wcześniej, bo już w drugiej dobie życia dziecka. - To oznacza, że jest to zakażenia wewnątrzmaciczne, czyli od matki. Dziecko było u nas leczone według antybiogramu przez tydzień. Jego stan się poprawił, wyniki były dobre. W 8 dobie stan się pogorszył, kontrolny posiew wykazał jeszcze inną bakterię. Wtedy dziecko pojechało do Rzeszowa.
- Póki co "Chopin" [Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. F. Chopina w Rzeszowie - przyp. red.] jest jeszcze lepszy od Krosna - mówi Mirosław Leśniewski, dyrektor szpitala w Krośnie. - Jest to związane z tym, że tamtejszy oddział ma tzw. wyższą referencyjność, ma lepszy sprzęt. Dlatego dziecko zostało tam odtransportowane - tłumaczy.
Anita Żołnierczyk przyznaje, że przypadki infekcji u dzieci zdarzają się dość często. - To dlatego, że noworodki nie mają odporności. Ale to zawsze pojedyncze przypadki, nie ma żadnego zakażenia na oddziale - podkreśla. Obecnie w szpitalu przebywa około 20 noworodków. - Niektóre są chore, ale u żadnego nie obserwujemy tej samej infekcji.
- Nie ma żadnego zagrożenia, nie ma żadnej grypy, nie ma zawieszonych odwiedzin na oddziałach, bo takie rzeczy też już słyszałem - dodaje dyrektor placówki. - To są plotki, które żyją jakby osobnym życiem. Im bardziej my zaprzeczamy, tym bardziej jesteśmy podejrzani. Nie wiem komu zależy na obniżeniu rangi szpitala.
Na pytanie, czy w szpitalu doszło do nieprawidłowości, dadzą odpowiedź przeprowadzone czynności procesowe.
Stan dziecka jest ciężki. Lekarze walczą o jego życie.