ARCHIWUM 1999-2017

Młodzi krośnianie poznawali tajniki nauki

"Chemia wokół nas" - pod takim hasłem w Szkole Podstawowej nr 14 odbyła się sesja wyjazdowa Politechniki Dziecięcej. Sala gimnastyczna szkoły zamieniła się w wielkie laboratorium chemiczne. Były wybuchy, dymy, płomienie, zmiana kolorów i konsystencji, trochę strachu, ale znacznie więcej ciekawości. Zobacz zdjęcia.
Redakcja Portalu
Pod wpływem różnych substancji zmieniają się kolory cieczy. Na zdjęciu jeden z uczniów wrzuca suchy lód, czyli postać stałą dwutlenku węgla

Uniwersytety dla dzieci z powodzeniem funkcjonują już od wielu lat za granicą. W Polsce jest kilka takich ośrodków. Politechnika Dziecięca w Rzeszowie rozpoczęła działalność w 2009 roku. Działa przy Politechnice Rzeszowskiej, powstała z myślą o studentach, którzy przyjdą "jutro".

Jednym z pomysłodawców Dziecięcej Politechniki jest Antoni Wydro, wicekurator oświaty w Rzeszowie, a cała idea wzięła się z obserwacji rynku pracy. - Dostrzegamy, że bardzo trudno jest zdobyć pracę ludziom z wykształceniem humanistycznym, a najłatwiej tym, którzy mają wykształcenie w kierunku technicznym. Z kolei w szkołach uczniowie niechętnie uczestniczą w zajęciach z fizyki, chemii czy matematyki. Trzeba było coś zmienić - wyjaśnia. - Chcemy pokazać, że te przedmioty mogą być bardzo atrakcyjne, że to może być piękna wędrówka po krainie wiedzy, umiejętności, poznawania świata.

Antoni Wydro - wicekurator oświaty w Rzeszowie

Oprócz wykładów na uczelni, Politechnika proponuje też sesje wyjazdowe. Przystępne wykłady odbywają się na całym Podkarpaciu, były już w gimnazjach, w liceach, a teraz mają miejsce w szkołach podstawowych. W Krośnie do udziału w zajęciach wytypowano Szkołę Podstawową nr 14. Sesja odbyła się w piątek (26.11), a zorganizowała ją Politechnika Rzeszowska wspólnie z WSK "PZL-Rzeszów". Przedmiotem zajęć była chemia, prowadzili je nauczyciele akademiccy oraz studenci.

Profesor Wiktor Bukowski pozwalał dzieciom uczestniczyć w doświadczeniach

- Chcemy pokazać, że chemia jest wszechobecna i od niej bardzo dużo zależy. Przy okazji zainspirować dzieciaki do tego, aby poznawały coś nowego, bo to od nich będzie zależało później, jak ten świat będzie wyglądał - mówi Wiktor Bukowski, profesor na Wydziale Chemicznym Politechniki Rzeszowskiej.

W zajęciach uczestniczyło około 150 dzieci. Wszystkie z wielkim zainteresowaniem śledziły prezentacje profesora. - Wszystko co nas otacza zaczyna się od chemików. A chemicy to tacy trochę kombinatorzy, tworzą różne rzeczy - zwracał się do dzieci.

Organizatorzy Dziecięcej Politechniki liczą na to, że wśród dzieci uda się zaszczepić zainteresowanie przedmiotami ścisłymi

I tak za chwilę z butelki wydostał się "duch". - Mieszamy w butelce dwie substancje i nagle coś nam wychodzi, niczym z lampy Alladyna - mówił Wiktor Bukowski. Główny "sprawca" to nadtlenek wodoru. - Nie znacie tej substancji - dopytywał profesor. - A znacie wodę utlenioną? To jest to samo, tylko tu mamy roztwór dużo bardziej stężony i do odkażania się nie nadaje, jest niebezpieczny.

Profesor Politechniki Rzeszowskiej tłumaczył też dlaczego herbata zmienia kolor pod wpływem cytryny, sok z kapusty pod wpływem octu czy "Kreta" - środka do udrażniania rur. Zdradził też powód zmiany barwy płomienia, gdy "wykipi" nam gotująca się woda: - To znaczy, że w tej wodzie jest jeszcze coś - odpowiednie sole.

Dzieci przekonały się też, że bananem można przybić gwóźdź. "Wystarczy" go tylko włożyć do ciekłego azotu. Z kolei w wypełnionym nim niewielkim wiaderku mieści się co najmniej kilka napompowanych balonów.

Zamiast młotka banan. Z powodzeniem wbija gwóźdź

Kolejną dawkę doświadczeń młodzi naukowcy otrzymali już podczas zajęć w klasach. Dla bezpieczeństwa, zamiast odczynników chemicznych używali m.in. wody, mąki ziemniaczanej, żelatyny, soku i cukru.

- Z wody i mąki można uzyskać bardzo fajną ciecz - mówił profesor. Ciecz - można powiedzieć - magiczną. Jeśli wymieszamy te dwa składniki w odpowiednich proporcjach (mieszkanka jest właściwa, gdy im szybciej próbujemy mieszać, tym staje się to trudniejsze) z łatwością ulepimy z nich kulkę. Gdy pozostawimy ją w spokoju, kulka rozpłynie się. Jak magiczna jest ta ciecz pokazują też filmiki dostępne w Internecie. - Widać np. jak człowiek biega po basenie wypełnionym właśnie taką cieczą. Gdyby się zatrzymał - utonie - mówi profesor.

Część prezentacji prowadziły Studentki Politechniki. Pokazywały jak spalają się różne substancje

Z żelatyny i soku dzieci wyrabiały z kolei własne żelki. Jak je zrobić? Wystarczy w foremce do pieczenia wysypać 2-centymetrową warstwę mąki ziemniaczanej. Następnie np. przy pomocy plastikowej nakrętki odcisnąć formy na żelki. Trzeba jeszcze wymieszać żelatynę, wodę, kwasek cytrynowy, cukier i sok owocowy, wszystko razem podgrzać. Wylana do przygotowanych w mące foremek mieszkanka musi pozostać do zastygnięcia. Potem zostaje już tylko delektować się przygotowanymi własnoręcznie żelkami.

Politechnika Dziecięca chce rozszerzać swoją działalność. W planach jest uruchomienie fundacji, która będzie wspomagać najmłodszych zainteresowanych przedmiotami ścisłymi. - Uczniowie będą mogli bezpłatnie otrzymywać podręczniki i książki popularnonaukowe - mówi Antoni Wydro. - Naszym marzeniem jest też, aby ci najzdolniejsi mogli uczestniczyć w zajęciach na uniwersytetach czy politechnikach.

(an), fot. Damian Krzanowski