ARCHIWUM 1999-2017

Co ma sejmik wojewódzki do naszego miasta

Województwo podkarpackie zamieszkuje ponad 2 mln osób. Tym "małym krajem" rządzą wybrani przez nas radni sejmiku wojewódzkiego skupieni w koalicji PO-PSL-SLD. W poniedziałek (31.01) uchwalony ma zostać budżet województwa na 2011 rok. Rozmawiamy z dwoma radnymi związanymi z Krosnem: Jerzym Borczem (PO) i Dariuszem Sobierajem (PSL).
Redakcja Portalu
Radni sejmiku wojewódzkiego związani z Krosnem: Dariusz Sobieraj (PSL) i Jerzy Borcz (PO)

Rozmowa z Jerzym Borczem (PO)

W jakich komisjach pan zasiada?

- Jestem przewodniczącym Komisji Budżetu, Mienia i Finansów oraz członkiem Komisji Rolnictwa, Rozwoju Obszarów Wiejskich i Ochrony Środowiska.

Jak ocenia pan układ koalicji w sejmiku? Czy na pewno zapewnia spokojne sprawowanie władzy?

- Tak, układ jest stabilny. Koalicja liczy 18 radnych: 7 PO, 7 PSL, 4 SLD. 15 radnych ma PiS. Na razie wygląda na to, że jest stabilna większość.

Ale 15 osób w opozycji to duża siła.

- Tak. Dlatego przed głosowaniem budżetu, bo to jest fundamentalne głosowanie, jest pełna mobilizacja [głosowanie odbędzie się 31 stycznia 2011 - przyp. red.]. Jak się zachowa opozycja, nie wiem.

Czy przygotowanie projektu budżetu było poprzedzone merytoryczną dyskusją na temat kierunków rozwoju, istotnych problemów w województwie?

- Już kilka lat temu opracowana została Strategia Rozwoju Województwa Podkarpackiego na lata 2007-2020. To jest dokument - co prawda - o dużym stopniu ogólności, ale pokazuje kierunki rozwoju. Są więc jakieś przewidywania.

Jerzy Borcz - wykładowca matematyki w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Krośnie, a jednocześnie radny sejmiku wojewódzkiego

Proszę krótko scharakteryzować budżet. Na jakie sprawy kładzie nacisk?

- Ogółem dochody budżetu zaplanowano na 1,08 mld, wydatki 1,17 mld. Po środkach widać, że głównie samorząd województwa podkarpackiego stawia na drogi, służbę zdrowia i informatyzację. Na drogi wojewódzkie zaplanowano 285,3 mln zł. Dodatkowo na ich remonty 67 mln zł. To największe wydatki. Duża kwota, 18 mln zł pójdzie na kolej, m.in. zakup szynobusów. One na pewno pojawią się na linii relacji Jasło-Zagórz. 52 mln zł będą z kolei kosztować dopłaty do biletów ulgowych PKS.

Na modernizację szpitala w Krośnie zarezerwowane jest 22 mln zł, środki pójdą na budowę bloku operacyjnego. Wspomagamy też szpital w Brzozowie, choć to nie jest nasza jednostka, a powiatowa. Tam powstanie onkologia dla dzieci.

Na informatyzację przewidziano prawie 85 mln zł. To też potężna kwota. Obejmuje Podkarpacki System E-administracji Publicznej - 45 mln zł i Podkarpacki System Informacji Medycznej - 35 mln zł. Ten drugi polega na tym, że w jednym miejscu będzie pokazana cała historia choroby, grupa krwi i inne dane o pacjencie. Kiedyś to był RUM - Rejestr Usług Medycznych. Na sieć szerokopasmową, czyli internet zaplanowano prawie 4 mln zł.

Trzeba podkreślić ogromny sukces województwa podkarpackiego, udało się pozyskać dodatkowe 42 mln euro z Krajowej Rezerwy Wykonania dla Regionalnego Programu Operacyjnego.

Jest pan radnym sejmiku po raz trzeci. Sejmik to ciągle mało znana wśród mieszkańców instytucja, ludzie nie mają świadomości, jak jego działania wpływają na ich życie. Dobra lekcja miała miejsce podczas kryzysu w szpitalu w Krośnie, bo mimo, że on jest w Krośnie, o jego losach decyduje sejmik. Jak pokazać mieszkańcom, czym jest sejmik?

- Przy obecnym systemie prawnym, sejmik to mały, regionalny parlament. Tam zapadają decyzje dotyczące priorytetów rozwoju, tam kreuje się budżet, przeznacza środki na określone cele. Radnych jest 33, wybierani są z całego województwa, a wiadomo, że w różnych jego częściach są różne priorytety. Nasze województwo liczy ponad 2 mln ludzi, to mały kraj.

Siedziba Urzędu Marszałkowskiego i sejmiku wojewódzkiego przy ul. Cieplińskiego w Rzeszowie

Mamy konkretne przykłady: dopłaty do biletów ulgowych PKS to zasługa sejmiku, jeździsz szynowym pociągiem - to zasługa sejmiku, szpital wojewódzki funkcjonuje dzięki sejmikowi...

- Historycznie jest też tak, że samorządność znana była na szczeblu miasta, gminy, powiatu. Ludzie to kojarzyli. A sejmiki samorządowe powstały dopiero w 1998 roku. Długo mylono to z urzędem wojewódzkim. A teraz mnóstwo kompetencji i zadań przeszło z urzędu wojewody do urzędu marszałkowskiego. W tej chwili wojewoda jest reprezentantem rządu w terenie, podlegają mu pewne służby, ale gros decyzji o kierunkach rozwoju województwa podejmuje sejmik.

Aby przybliżyć te różnice chcemy m.in. utworzyć sejmik młodzieżowy. Może pod auspicjami sejmiku uda się zorganizować wspólne juwenalia dla wszystkich uczelni z województwa.

Nie sądzi pan, że to trochę ironia losu, że kiedyś z Piotrem Przytockim byliście kontrkandydatami, walczyliście o fotel prezydenta Krosna, a teraz startowaliście do sejmiku z tej samej listy. Do sejmiku wszedł pan w miejsce właśnie Piotra Przytockiego.

- Takie były decyzje, żeby wzmacniać listę. Wiadomo było, że Piotr Przytocki zrobi dobry wynik, nie mogłem z tym polemizować. Trochę się obawiałem, że przy takim układzie listy mandat może pójść do Jasła, ale okazało się, że wystarczyło tych głosów.

Ale teraz układa się współpraca między panami?

- W polityce nie można mieć za długiej pamięci. Nie miałem nigdy pretensji, że to Piotr Przytocki wygrał ze mną wybory w 2002 roku, to byłoby śmieszne. Ale miałem pretensje o sposób prowadzenia kampanii. Nie można z człowieka, który zrobił dla naszego miasta najwięcej, ile był w stanie, robić łajdaka. A takie były opinie o mnie m.in. na Krosno24.pl. Ludzie to czytali i mieli taką opinię. Ja nie umiałem się przed tym obronić, choć kilka wpisów nadawało się do prokuratury.

Gdyby nie to, że rozmawiałem z ministrem Handke, to PWSZ byłaby w Jaśle, a nie w Krośnie. Wówczas te potężne pieniądze nie przyszłyby do Krosna. Ja nie przeżywałem strasznie tej porażki, bo miałem dobrą pracę na uczelni. Z kolei, gdyby mi w 2007 roku władze Krosna pomogły, to dziś byłbym posłem. Zabrakło mi 300 głosów, a mógł być poseł z Krosna z Platformy Obywatelskiej. Myślę, że ten brak wsparcia był po trosze i moją winą. Tak czy inaczej straciliśmy jako miasto.

Dzisiaj władze Krosna mają ogromną szansę dobrze współpracować z sejmikiem. I to już jest ostatnia szansa, bo pieniądze unijne się kończą. Ze swej strony deklaruję taką współpracę. Mam również zapewnienie o dobrej woli władz miasta.

Jerzy Borcz - 55 lat, senator IV kadencji, radny sejmiku województwa podkarpackiego I, III i IV kadencji, matematyk, wykładowca PWSZ w Krośnie. Wicedyrektor Agencji Nieruchomości Rolnych w Rzeszowie


Rozmowa z Dariuszem Sobierajem (PSL)

Dariusz Sobieraj - ordynator oddziału urologii Szpitala Wojewódzkiego w Krośnie, a jednocześnie radny sejmiku wojewódzkiego

Skąd decyzja o kandydowaniu do sejmiku województwa? Dotychczas nie był pan szerzej znany z działalności politycznej.

- Decyzję o kandydowaniu do sejmiku podjąłem około pół roku temu, nie wzięła się ona z sufitu, bo już od 12 lat jestem radnym powiatu krośnieńskiego. Dzięki swojej aktywności, z każdymi wyborami miałem większe poparcie społeczne. Praca samorządowca mnie wciągnęła, a jako lekarz jestem zawsze blisko ludzkich spraw, więc wiem gdzie szukać problemów ludzi.

Przez wiele lat działałem też w samorządach lekarskich; byłem przez 7 lat przewodniczącym Polskiego Związku Lekarskiego koła w Krośnie, szefem komisji rewizyjnej Polskiego Towarzystwa Urologicznego oddziału krakowskiego, teraz jestem jego wiceprezesem. Moja działalność lekarska przeplata się z działalnością samorządową.

Do sejmiku dostał się pan z trzeciego miejsca listy PSL, a tak doświadczony, wieloletni radny Józef Szajna nie wszedł, choć był na pierwszym miejscu. Jak wyglądała skuteczna kampania wyborcza, ile kosztowała?

- Moje działania w kampanii nie były wymierzone przeciwko nikomu, kandydowałem po to, aby zrealizować swój program. Moja kampania nie była kampanią stricte partyjną - była skierowana przede wszystkim do ludzi. Starałem się ukazać swoje dokonania zawodowe, społeczne oraz samorządowe - dotrzeć do jak najszerszej grupy ludzi. Przez ponad 10 lat pracowałem w szpitalu w Brzozowie. Tam zacząłem uczyć się swojego zawodu i dość szybko awansowałem od stanowiska stażysty do zastępcy ordynatora chirurgii. Byłem też szefem pogotowia ratunkowego. Wiem z jakimi problemami borykają się ludzie tam mieszkający, może dlatego bardzo wiele osób poparło mnie właśnie z powiatu brzozowskiego. Właściwie, to prowadziłem kampanię tylko w trzech powiatach: brzozowskim, krośnieńskim i jasielskim. Kampania była przede wszystkim spokojna, pozytywna. Uważam, że taka powinna być polityka.

Jeśli chodzi o finanse, to kampania jest w tej chwili rozliczana przez komitet wyborczy. Wiele osób włożyło swój osobisty wysiłek w jej przeprowadzenie - jest to wartość, której nie da się oszacować i za który jestem im bardzo wdzięczny.

Według wielu obserwatorów, kampania wyborcza Dariusza Sobieraja była bardzo kosztowna. Billboardy były widoczne w wielu miejscach na terenie 3 powiatów

Czym się pan zajmuje w sejmiku?

- Szefuję Komisji Współpracy z Zagranicą, Turystyki i Promocji. Pracuję też w Komisji Ochrony Zdrowia, Polityki Prorodzinnej i Społecznej. Zależało mi na członkostwie w Komisji Gospodarki i Infrastruktury, lecz nie było to - ze względu na wewnętrzny układ w sejmiku - możliwe. Poza tym jestem w Komisji Głównej jako wiceprzewodniczący sejmiku. Tam ustalany jest program sesji oraz inne zasadnicze sprawy. Wiceprzewodniczący pełni podwójną funkcję: reprezentacyjną i organizacyjną. Będąc członkiem danej komisji problemowej wiceprzewodniczący niejako moderuje jej pracę. Głos wiceprzewodniczącego w każdym samorządzie jest ważnym głosem.

Jak pan ocenia funkcjonowanie służby zdrowia na Podkarpaciu? W jednym z wywiadów Mirosław Karapyta - wcześniej wojewoda, a teraz marszałek województwa - stwierdził, że to wyjątkowo zaniedbana dziedzina.

- Służba zdrowia rozwija się tak, jak rozwija się kraj, gospodarka. Każdy kto dochodzi do władzy mówi o naprawie służby zdrowia, bo jest to bardzo czuła dziedzina. Odczuliśmy to tu na miejscu, jak nam, rok temu zamykano szpital. Szpital może być w potocznym rozumowaniu gorszy lub lepszy, ale nie można go zamknąć. Społeczeństwo musi mieć pewność, że tu znajdzie pomoc.

Niewątpliwie trzeba poprawić jakość i dostępność usług medycznych. Można to osiągnąć poprzez kształcenie lekarzy, pielęgniarek, zwiększenie nakładów przez NFZ na świadczenia zdrowotne jak również inwestycje z samorządu wojewódzkiego. Należy również poprawić świadomość społeczną z zakresu badań profilaktycznych. W odniesieniu do słów Marszałka Karapyty, myślę że miał na myśli organizację służby zdrowia w województwie, jej dostępność, zakres usług świadczonych, również jakość i jej efektywność.

Jakie jest pana stanowisko w sprawie komercjalizacji usług medycznych?

- Prezydent Komorowski i koalicja rządząca chce ten problem rozwiązać. Musimy poczekać na rozwiązania prawne i propozycje Ministerstwa Zdrowia w tej materii. Jestem zwolennikiem tego, aby szpitale państwowe były na jak najwyższym poziomie. Zawsze stałem na stanowisku, żeby wszelkimi możliwymi sposobami ciągnąć poziom szpitala do góry, a nie wydzielać i eliminować oddziały nieprzynoszące zysku ze struktury szpitala. Szpital jest jak żywy organizm, systemem naczyń połączonych: na jednych procedurach zarabiamy, a do innych musimy dołożyć, ale generalnie szpital jest po to, żeby był dawcą usług medycznych. Nie musi zarabiać, ma się zbilansować.

W grudniu spotkałem się z dyrektorem Wydziału Zdrowia w Urzędzie Marszałkowskim i mam przegląd wszystkich podległych urzędowi szpitali. Krośnieński szpital jest dobrze postrzegany, w miarę zbilansowany. Na najbliższe lata zaplanowano dla niego bardzo ważne inwestycje: budowę nowego bloku operacyjnego z nowoczesnymi salami operacyjnymi, stworzenie oddziału geriatrycznego, oddziału chorób wewnętrznych z rozszerzeniem endokrynologii, być może badań pracowni izotopowych z możliwością brachyterapii, czyli leczenia nowotworów przez podanie izotopu, a może nawet oddziału neurochirurgii. To jest moja rola, aby te inwestycje udało się zrealizować.

Jak pan ocenia to, co działo się w krośnieńskim szpitalu rok temu? Pan jako jeden z pierwszych lekarzy wycofał złożone w ramach protestu wypowiedzenie.

- Bez wątpienia sytuacja w szpitalu w owym czasie była bardzo poważna. Nie chciałbym znowu roztrząsać powodów konfliktu, gdyż może to wywołać niepotrzebne, negatywne emocje. Sytuacja była tak nabrzmiała, że środowisko lekarskie zdecydowało się podjąć najbardziej możliwe drastyczne kroki. Wycofałem wypowiedzenie, ponieważ jako ordynator i konsultant wojewódzki nie mogłem pozwolić na zamknięcie oddziału - podjąłem w tamtym czasie decyzję, którą uznałem za najwłaściwszą. Najważniejsze jest teraz to, że sytuacja została pozytywnie rozwiązana, a szpital wrócił do normalnego funkcjonowania.

Czy może się jeszcze powtórzyć taki scenariusz?

- Mam nadzieję, że taka sytuacja się więcej nie powtórzy. Oczywiście w tym względzie decyzja jest uzależniona od przedstawicieli związków zawodowych. Władze szpitala muszą dbać o sprawiedliwe rozdzielanie środków w szpitalu, żeby ten, kto pracuje, mógł to robić w spokojnych warunkach, a nie być w ciągłym zagrożeniu, że zostanie zwolniony, że jest dziesięciu chętnych kandydatów na jego miejsce. Wtedy pracownik jest bardziej wydolny, gdyż wiadomo - z niewolnika nie ma pracownika.

- Nie aspiruję do bycia dyrektorem szpitala w Krośnie

Jak obecne ocenia pan funkcjonowanie szpitala w Krośnie?

- Nigdzie nie jest idealnie, ale krośnieński szpital jest zbilansowany, świadczy na bieżąco usługi, choć zawsze pod koniec roku świadczenia są wstrzymywane ze względu na ograniczone kontrakty z NFZ-em. Problem z finansowaniem usług medycznych jest tu zasadniczy, ale niedobór środków jest zauważalny nie tylko w Krośnie, a na poziomie całego województwa. Niestety w ostatnim roku szpital stracił przede wszystkim hematologię - oczko w głowie doktora Andrzeja Paprockiego [byłego ordynatora oddziału wewnętrznego z pododdziałem hematologii - przyp. red.] Pacjenci odczuli to bardzo boleśnie. Mam nadzieję, że uda się tę poradnię stworzyć na nowo.

Rozmawiałem również z dyrektorem szpitala w sprawie wdrożenia nowego systemu wynagradzania. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której pracownicy zarabiają poniżej minimalnego wynagrodzenia. Za takie pieniądze ciężko utrzymać rodzinę. W szpitalu liczy się praca zespołowa - dlatego musimy dbać o nasz personel, również w aspekcie finansowym.

Czy przez nadmiar obowiązków dostęp pacjentów do pana nie będzie utrudniony?

- Jestem przede wszystkim lekarzem, to jest mój zawód, który traktuję jako misję, powołanie. A aktywność społeczna jest działalnością dodatkową. Będę się starał, aby funkcja, którą pełnię w żaden negatywny sposób nie odbiła się na moich zawodowych obowiązkach. Proszę jednak zauważyć, że teraz znacząco zmienił się charakter mojej pracy na rzecz pacjentów: do tej pory miała ona wymiar jednostkowy - pomagałem pojedynczym osobom własnymi rękami. Działając w sejmiku będę miał wpływ na rozwiązania "globalne", służące wszystkim np. na szczeblu wojewódzkim.

Jak wyborcy mogą się z panem skontaktować?

- Na pewno będę dostępny na dyżurach w sejmiku wojewódzkim, choć pewnie nie wszyscy zdołają, ze względu na odległość, tam dotrzeć. Planuję również zorganizować dyżury w Krośnie, informacje na ten temat będą na pewno dostępne na mojej stronie internetowej. Jestem również osiągalny, zarówno za pośrednictwem telefonu jak i poprzez komunikację internetową.

Czy pana stanowisko w szpitalu może ulec zmianie? Czy aspiruje pan do funkcji dyrektora?

- W chwili obecnej nie przewiduję zmian w tej kwestii. Oczywiście, skłamałbym gdybym powiedział, że nie miałem takich propozycji, ale ja jestem lekarzem i chcę być lekarzem. Nie zamierzam tego zmieniać przez najbliższe kilka lat.

Jak będzie wyglądać współpraca z władzami Krosna?

- Radny wojewódzki powinien być pasem transmisyjnym pomiędzy województwem i podejmowanymi tam działaniami, a radnymi powiatowymi, gminnymi. Skontaktowałem się już z prezydentem miasta Krosna i przewodniczącym Rady. Chciałbym abyśmy wspólnie działali dla dobra miasta i regionu. Jestem zawsze otwarty na wszelkie inicjatywy. Należy wykorzystać potencjał tkwiący w przynależności do struktur Unii Europejskiej, która promuje działania ponadregionalne. To, co chcą zrobić władze Krosna, np. Ponadregionalne Centrum Szkolenia Lotniczego będę popierał obiema rękami. Jako wiceprzewodniczący sejmiku pozostaję w tych względach do dyspozycji władz miasta.

Jak pan ocenia układ polityczny w sejmiku?

- Koalicja PO-PSL-SLD stworzyła stabilną większość. Mam nadzieję, że zarząd i rada będzie pracować w spokojnej atmosferze. Pozwoli to na skuteczne podejmowanie decyzji bez swarów i konfliktów. Osobiście chciałbym reprezentować ideę szerokiej współpracy, jestem otwarty na wszelkie inicjatywy skierowane do mnie z każdej strony. Czuję się samorządowcem.

Dariusz Sobieraj - 48 lat, od 1998 r. ordynator oddziału urologii Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Pawła II w Krośnie, od 2008 r. Konsultant ds. Urologii dla Województwa Podkarpackiego, od 12 lat radny powiatu krośnieńskiego, w latach 1998-2002 pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Rady Powiatu Krośnieńskiego


Kompetencje sejmiku wojewódzkiego

- Sejmik stanowi akty prawa miejscowego, w tym statut województwa, zasady gospodarowania mieniem wojewódzkim, a także zasady i tryb korzystania z wojewódzkich obiektów i urządzeń użyteczności publicznej.
- Sejmik uchwala strategię rozwoju województwa oraz wieloletnie programy wojewódzkie. Do wyłącznej właściwości sejmiku należy również uchwalanie planu zagospodarowania przestrzennego.
- Sejmik uchwala także programy wojewódzkie służące realizacji ponadlokalnych i regionalnych celów publicznych.
- Sejmik uchwala również budżet województwa i określa zasady udzielania dotacji z budżetu województwa.
- Rozpatruje sprawozdania z wykonania budżetu, sprawozdania finansowe województwa oraz sprawozdania z wykonania wieloletnich programów województwa.
- Podejmuje uchwały w sprawie udzielenia lub nieudzielenia absolutorium zarządowi województwa z tytułu wykonania budżetu.
- Sejmik wybiera ponadto i odwołuje zarząd województwa, rozpatruje sprawozdania z jego działalności oraz powołuje i odwołuje, na wniosek marszałka województwa, skarbnika województwa, który jest głównym księgowym budżetu województwa.

Źródło: Wikipedia

Rozmawiali i fot.: Adrian Krzanowski, Damian Krzanowski