Ponad dwa tygodnie minęło od tragicznych wydarzeń w Japonii. Na skutek trzęsienia ziemi doszło do awarii w elektrowni Fukushima I.
Nad Polskę dotarło już powietrze znad elektrowni. Jego warstwy zawierają niewielkie ilości substancji promieniotwórczych, głównie niszczącego tarczycę jodu 131. - Jod 131 jest to produkt rozszczepienia i zaliczany jest do grupy o wysokiej radiotoksyczności. Jest najbardziej niebezpieczny w kilka tygodni po wybuchu - wyjaśnia dr Renata Bal, fizyk, wykładowca Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Krośnie.
Stężenie tzw. nuklidów badają rozsiane po całym kraju wysokoczułe stacje monitoringu radiologicznego powietrza (ASS-500). Stacje pracują w sieci wczesnego wykrywania skażeń radiologicznych prezesa Polskiej Agencja Atomistyki, a są nadzorowane i eksploatowane przez Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie.
W całym kraju jest ich ponad 10, znajdują się m.in. w Zielonej Górze, Łodzi, Wrocławiu, Katowicach, Lublinie, ale też Lesku czy Sanoku.
Jak informuje Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej, ze względu na odległość uszkodzonej elektrowni od granic naszego kraju (ok. 8500 km), radionuklidy znajdujące się w warstwach powietrza przemieszczających się nad Polską, uległy bardzo dużemu "rozcieńczeniu". Ich stężenia zarejestrowano na poziomie od kilkudziesięciu do kilkuset mikroBq (Bq - bekerel - jednostka aktywności) na metr sześcienny powietrza.
CLOR publikuje wyniki pomiarów przeprowadzonych w ciągu ostatnich dwóch tygodni, od 14 do 28 marca. Widać wyraźnie, że wartości stężenia substancji promieniotwórczych wzrosły.
Podczas badania pomiędzy 14 a 21 marca stacja w Sanoku zanotowała stężenie jodu 131 na poziomie 0,63 mikroBq na metr sześcienny i cezu 137 na poziomie 0,38 mikroBq. Pobór powietrza w okresie 21-25 marca pokazał zwiększenie tych wartości, stężenie jodu wzrosło do ponad 50 mikroBq, a kilka dni później do ponad 500. Cezu - do 7,66 mikroBq. - Pomimo wzrostu, stężenia te nadal pozostają na bardzo niskim poziomie - uspokaja CLOR.
Instytucja ta przypomina, że w czasie przemieszczania się nad Polską chmury radioaktywnej po awarii elektrowni jądrowej w Czarnobylu (1986 rok), rejestrowano stężenia jodu 131 dochodzące do 200 Bq/m3 (bekereli na metr sześcienny powietrza), a więc rejestrowane obecnie stężenia są miliony razy niższe i nie zagrażają w żaden sposób mieszkańcom Polski.
- Przed wybuchem w Czarnobylu w Polsce jod był praktycznie niewykrywalny - dodaje Renata Bal i potwierdza, że wykrywane obecnie wartości mikro, choć podwyższone, są niewielkiego rzędu. Podobnie jest z wykrytym cezem 137. - Jest on jednym z długotrwałych produktów rozszczepienia, więc często można go znaleźć w starym opadzie promieniotwórczym - zaznacza.
Niepokojące informacje z Japonii nie wywołały paniki wśród mieszkańców Krosna. Miejscowe apteki nie zauważyły wzrostu sprzedaży preparatów zawierających jod. Były jednak inne przypadki: - Naszą aptekę odwiedziła Japonka, kupiła jod z zamiarem wysłania go do Japonii - zdradzono w jednej z aptek.
Tymczasem Polska Agencja Atomistyki informuje, że w żadnym wypadku nie należy brać na własną rękę preparatów zawierających jod stabilny, jak np. płyn Lugola czy jodyna. Dostępne w sprzedaży preparaty nie są przeznaczone do użytku wewnętrznego. Spożycie tego rodzaju środków jest szkodliwe i może spowodować poważne, negatywne skutki zdrowotne.