ARCHIWUM 1999-2017

Jak myszki zamieniają się w Europejczyków

Hiszpanki, Amerykanin i Portugalczyk. Spotkali się w krośnieńskiej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej. Studiowali tu w ramach europejskiego programu wymiany studentów Erasmus. Jak to się stało, że "wylądowali" w Krośnie? Jak im się studiowało? Jak im się podobało miasto?
Redakcja Portalu
Europejski program Erasmus umożliwił studiowanie w Krośnie młodym ludziom m.in. z Turcji, Hiszpanii, czy Portugalii

Thomas Saviano z USA

Pochodzę z Bostonu, ale mam status studenta europejskiego, bo moi pradziadkowie pochodzą z Włoch. W Stanach studiowałem nauki polityczne, a później w Krakowie, już w ramach programu Erasmus. Tam spotkałem dr. Władysława Chłopickiego - kierownika Zakładu Filologii Angielskiej w PWSZ. On zaproponował mi studia w Krośnie.

Jestem w Krośnie już pół roku, ale będę tu studiował jeszcze rok. Studiuję metodykę języka angielskiego. Chcę zostać nauczycielem języka angielskiego.

Jestem 3. lub 4. raz w Polsce, ale pierwszy raz w Krośnie. Przez osiem miesięcy mieszkałem w Krakowie. Mam więc porównanie pomiędzy dużym polskim miastem i takim miastem jak Krosno. We wszystkim pomogła mi trochę znajomość języka polskiego.

Tutejszy system studiów jest dość prymitywny. W Stanach jest znacznie trudniej studiować. W Polsce nie dość, że dostajemy dużą wiedzę od nauczyciela, to w dodatku jesteśmy ukierunkowywani - z czego jest egzamin, jakie są zagadnienia itd. W USA studenci dostają partię materiału i muszą go sobie sami przyswoić. Wiedzą tylko, że za 2 tygodnie jest test, ale nie wiedzą z czego on będzie.

Jeśli amerykańskiemu wykładowcy powiesz, że nie rozumiesz jego tematu, to on odpowie ci, że go to nie obchodzi. Studenci sami muszą znaleźć materiały w bibliotece, popracować nad tym samodzielnie i zrozumieć. Inne jest też tutejsze podejście nauczyciela do ucznia. W Stanach jeśli zrobisz jakiś błąd w pracy, to możesz się nawet o nim nie dowiedzieć. Tu słyszę od nauczyciela, że zrobiłem błąd i mam go poprawić na jutro. Innymi słowy, nauczyciel angażuje się tu w naukę studenta, bierze w tym procesie czynny udział, zależy mu. Z drugiej jednak strony, w Polsce ocena często nie zależy od wiedzy ucznia, ale od podejścia i sympatii wykładowcy.

Lekko irytujące jest to, że jeśli pytam studentów o jakąś pomoc, chce jakąś radę, to wszyscy mówią, że zrobią to jutro, później itd.

Plusem Krosna jest to, że ludzie wolą imprezy domowe niż duże, w klubach. Są to imprezy bardziej osobiste - można więcej osób poznać bliżej. A na imprezach masowych jest duża anonimowość. W Krakowie byłem na imprezach typowo "erasmusowych", a tu spotykam głównie Polaków. Dzięki temu mogę się więcej nauczyć języka polskiego, bo tam cały czas mówiłem po angielsku.

Generalnie mógłbym rekomendować Krosno do studiowania, ale tym, którzy lubią przygody i odkrycia. Bardziej wygodne jest jednak duże miasto. Bardzo dużym plusem jest to, że tu jest znacznie taniej niż np. w Krakowie.


Zezito z Portugalii

Zezito Lameira z Portugalii

Studiuję w Krośnie w ramach programu Erasmus. Jak to się stało, że tu jestem? W Krakowie nie było kierunku, który studiuję w Portugalii - mechaniki. PWSZ w Krośnie miała podpisaną umowę z moją uczelnią i jest tu mechanika. W dodatku moi znajomi - którzy studiują tu już drugi rok - powiedzieli mi, że Krosno jest fajnym miastem. Oni mnie namówili i dlatego tu przybyłem.

Języka polskiego nie znam. Jest dla mnie zwariowany... S-szzzz-sz-ssss-szzzz (śmieje się). Znam tylko: "nie", tak", "nie rozumiem", "dzień dobry", "ocień" (osiem).

Mogę tu studiować dwoma sposobami: albo iść na lekcje z polskimi wykładowcami albo realizować jakiś projekt. Niestety polscy wykładowcy na mechanice mało mówią po angielsku, dlatego wybrałem drugą opcję. Budujemy jeden zespół i realizujemy konkretny projekt, konkretny temat. Wtedy nie muszę chodzić na zajęcia, tylko piszę pracę.

W Portugalii uczyłem się ogólnie o mechanice, tutaj więcej o autach, o poruszaniu się, o mechanice mobilnej.

Chciałbym wrócić do Krosna na kolejny rok, ale to może być trudne. To zależy od mojej uczelni i mojego taty. Życie tu jest tańsze, ale jest więcej okazji do wydawania pieniędzy... Z kumplami oglądamy mecze, ciągle chodzimy na imprezy. Jesteśmy tu sami, rodzice nas nie pilnują i możemy np. długo spać. W Portugalii mieszkam z rodzicami, więc tam mam większą kontrolę. Pierwszy raz jestem jednak samodzielny - muszę prać, przygotowywać jedzenie. To też szkoła życia.

Krosno to piękne miasto, małe, ale sympatyczne. Ludzie są bardzo przyjaźni, wszyscy są chętni do pomocy. Wadą jego jest to, że imprezy zaczynają się i kończą za wcześnie.

Zimą nie zwracałem zbytnio uwagi na Polki. Ale jak tylko zrobiło się ciepło - było wielkie wow! Są piękne, znacznie piękniejsze od Portugalek. W dodatku polskie dziewczyny są bardziej otwarte niż portugalskie. Portugalki są nieśmiałe i uciekają, a Polki zawsze porozmawiają.

Wkrótce wracam do Portugalii. Wraz z kolegami znowu pojedziemy z Krosna trzema maluchami. Zajmie nam to ok. tygodnia.


Nadia i Isabel z Hiszpanii

Nadia Illa Vilagut z Hiszpanii

Nadia: Jestem z Barcelony. Kiedy zapisałam się do programu Erasmus wybrałam Polskę, ale nie wiedziałam, że "wyląduję" w Krośnie. Tak zdecydowała moja uczelnia. Szoku nie było, ale jest to spora różnica. Studiowałam filologię angielską.

Isabel: Jestem z Albacete, skąd pochodził znany Don Kichot. W Krośnie przez 6 miesięcy studiowałam pedagogikę. Podobnie jak Zazito realizowałam projekt.

W hiszpańskich klasach jest znacznie więcej osób - 100-150. W Polsce są kameralne grupy. Na zajęciach w Hiszpanii jest więcej konwersacji uczniowie-nauczyciel, tu są wykłady: nauczyciel mówi, a wszyscy słuchają. System pracy w Polsce wygląda trochę jak w podstawówce - prace domowe, sprawdziany itp. W Hiszpanii jest podobnie jak w USA - dostajemy pewien zakres materiału i musimy go sobie sami przestudiować.

Isabel Ibanez Albertos z Hiszpanii

Chętnie zarekomendujemy Krosno naszym przyjaciołom, którzy być może zechcą studiować w Polsce. To będzie zależeć od tego, czego będą oczekiwać. Najpierw poleciłybyśmy Kraków, Warszawę - duże miasta, ale jeśli ktoś jest z dużego miasta i szuka czegoś innego, spokojniejszego, to Krosno jest w sam raz. Tu jest prawdziwa Polska i przy okazji możemy nauczyć się języka polskiego.

Pochodzimy z dużych miast, ale przyjazd tu nie był dla nas szokiem. Miasto jest urokliwe. Zapamiętamy Rynek - to czarujące miejsce. Byłyśmy też w Bieszczadach, widzieliśmy zamek w Odrzykoniu i wielkie skały... Prządki. Poznaliśmy tu wiele osób, teraz już przyjaciół - są mili, otwarci, przyjaźni.

Co nam się nie podobało? Nie podobał nam się 40-dniowy post. Nudziłyśmy się, bo nie było żadnych imprez i nic się nie działo. Sklepy są za wcześnie zamykane. O 17.00 nic już nie mogłyśmy kupić. W Hiszpanii sklepy pracują do 21.00-22.00. Ubrania są droższe niż w Hiszpanii, co najmniej o kilka euro. Imprezy kończą się zbyt wcześnie - o północy albo o 1.00. W Hiszpanii dopiero wtedy się rozkręcają. Ale wódka jest tania.

Isabel: Na zawsze zapamiętam Polskę, bo na ręce zrobiłam sobie tatuaż z napisem: "Na zawsze".

W zakończonym właśnie roku akademickim w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej studiowało ponad 50 obcokrajowców z Turcji, Hiszpanii, Portugalii, Grecji i Stanów Zjednoczonych. Studenci z Europy przebywali w Krośnie w ramach europejskiego programu Erasmus, a z USA - dzięki obustronnej umowie PWSZ z uniwersytetami amerykańskimi. Ale i studenci z Krosna mogli studiować na uczelniach w całej Europie i USA. Z takiej możliwości skorzystało ok. 40 osób. Większość wybrała Hiszpanię. W przyszłym roku studenci będą mogli wybierać także wśród takich krajów jak: Norwegia, Dania, Irlandia.

- Ci, którzy przyjeżdżają do Polski poznają inną kulturę, wyjeżdżają bogatsi o nowe doświadczenia życiowe. Z kolei nasi studenci często za granicę wyjeżdżają jako "szare myszki", a wracają jak otwarci Europejczycy, żądni dalszych podróży - mówi Bartłomiej Michalski z Biura Współpracy Międzynarodowej PWSZ.

Rozmawiał i fot.: Adrian Krzanowski, podziękowania: Ania Staszczuk