ARCHIWUM 1999-2017

Fotoradar straży miejskiej wrócił na ulice

Blisko pół roku trwała przerwa w kontrolowaniu prędkości przez strażników miejskich. Teraz odcinki, na których będą prowadzone pomiary, są specjalnie oznakowane. Na razie jest ich zaledwie kilka, ale wiadomo, że liczba miejsc, w których kierowcy będą musieli ściągnąć nogę z gazu jeszcze się zwiększy.
Redakcja Portalu
Według nowych przepisów odcinki, na których można spodziewać się fotoradaru, muszą być odpowiednio oznakowane. To znak na ulicy Bieszczadzkiej

Przez kilka miesięcy fotoradar straży miejskiej był bezużyteczny. Strażnicy nie mogli wychodzić z nim na ulicę, bo nie było jasnych przepisów, według których mogliby kontrolować prędkość. W czerwcu ukazały się dwa rozporządzenia, na mocy których mogą znów działać, ale na nowych zasadach. Wcielenie ich w życie zajęło ponad 3 miesiące.

Nowością jest to, że straż miejska może dokonywać pomiarów prędkości tylko na ulicach specjalnie oznakowanych. W tym celu wprowadzono nowy znak "Kontrola prędkości", dodatkowo widnieje jeszcze informacja na jakim odcinku drogi może znajdować się urządzenie.

Na razie straż miejska może stać z przenośnym fotoradarem na zaledwie kilku ulicach w Krośnie: Bieszczadzkiej, Krakowskiej i al. Jana Pawła II, bo tylko te trasy są oznakowane. Lada dzień znaki "Kontrola prędkości" pojawią się jednak na kolejnych ulicach: Chopina, Baczyńskiego oraz Zręcińskiej. Pomiar dokonywany jest w dwóch kierunkach: u pojazdów zbliżających się i odjeżdżających.

Kontrole ruszyły na nowo od piątku (30.09). - Mamy już zatwierdzony grafik. Został ustalony na podstawie konsultacji z policją oraz zarządcą dróg - informuje Tomasz Wajdowicz, komendant straży miejskiej w Krośnie.

- To są miejsca stałej kontroli. Na pewno mieszkańcy chcieliby nas widzieć także na innych ulicach, ale my nie możemy być wszędzie, tylko na odcinkach oznakowanych. Nie znaczy to jednak, że na pozostałych ulicach kierowcy mogą czuć się bezkarni. - Policja i Inspekcja Transportu Drogowego może stać z fotoradarem gdzie chce, miejsce pomiaru nie musi być oznakowane - podkreśla komendant straży miejskiej.

- Może się też zdarzyć tak, że w oznakowanym miejscu, w którym my stoimy ze swoim urządzeniem, policja zaproponuje pomiar kaskadowy - za 300 metrów stanie ze swoim fotoradarem, bo często się zdarza, że kierowca widząc nasz fotoradar zwolni, a potem gwałtownie przyspiesza.

Jeśli będą przypadki nagminnego łamania ograniczenia prędkości na innych ulicach, niewykluczone, że kontrole prędkości przenośnym fotoradarem, będą prowadzone także tam.

Na tym jednak nie koniec - straż miejska planuje rozstawienie na terenie miasta jeszcze czterech oznakowanych fotoradarów stacjonarnych. Mają stać na ul. Korczyńskiej, Wojska Polskiego, Rzeszowskiej i Bema. - Składamy w tej sprawie dokumenty do Głównego Inspektora Transportu Drogowego. Czekamy na ich zatwierdzenie. Mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku ruszymy z tymi pomiarami - mówi komendant straży miejskiej.

Fotoradar nie robi zdjęć po przekroczeniu ograniczenia prędkości już o 1 km/h, a co najmniej o 10. - Jeśli w terenie zabudowanym obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h, fotoradar wykonuje zdjęcia pojazdowi, który porusza się z prędkością co najmniej 61km/h - wyjaśniają funkcjonariusze. - Kary za wykroczenia w ruchu drogowym wynoszą od 50 do 500 zł.

Po zrobieniu zdjęcia, straż miejska ustala właściciela pojazdu. Wzywa go do stawienia się lub załatwia sprawę korespondencyjnie. Jeżeli w czasie pomiaru samochodu nie prowadził jego właściciel, straż miejsca ma prawo zażądać informacji, komu powierzył pojazd. To nowość - wcześniej wiele spraw było kierowanych do sądu, bo w przypadku zdjęć zrobionych z tyłu, ustalenie właściciela było trudne.

- Nowością jest też to, że pieniądze z naszych mandatów za wykroczenia w ruchu drogowym mają być przeznaczone na poprawę infrastruktury drogowej - informuje Tomasz Wajdowicz.

Na razie oznakowane są ulice: Bieszczadzka, Krakowska i al. Jana Pawła II. Niebawem znaki informujące o możliwej kontroli prędkości pojawią się na ulicach: Chopina, Baczyńskiego oraz Zręcińskiej

- Ci którzy jeżdżą prawidłowo, nie mają się czego obawiać - podkreśla komendant. Jest świadom, że nie brakuje przeciwników ich działalności na drogach, ale jak podkreśla, straż miejska nie jest do lubienia. - Lubić to można zupę pomidorową - żartuje.

Przywołuje też przykład naszych południowych sąsiadów, gdzie respekt przed karami za przekroczenie prędkości mają nawet polscy kierowcy. - Tam udało się to osiągnąć przez wysokie mandaty. Rozsądny Polak zwalnia, a nierozsądny kończy wakacje już w Bardejowie.

- Wiemy, że ukarani przez nas kierowcy będą na nas "psioczyć", ale ustawodawca dał nam możliwość poprawy bezpieczeństwa na drogach, z której legalnie korzystamy - podkreśla Tomasz Wajdowicz. - Z naszych działań są zadowoleni kierowcy, którzy jadąc bezpiecznie chcieliby, żeby także inni jeździli zgodnie z prawem.

(an), fot. Damian Krzanowski