- Historię Komborni można porównać z historią Polski. Norman Davies napisał o niej, że jest jak motyl, którego barwne skrzydła w jednym momencie przykrywają połowę Europy. Potem je składa i jest prawie niewidoczny, by znów je rozłożyć i cieszyć nas barwą tych skrzydeł. Losy Komborni są podobne - mówiła Katarzyna Hamela z Dworu Kombornia podczas drugiej rocznicy istnienia dworu w obecnej postaci (21.10).
Dokumentów mówiących o początkach tego miejsca jest niewiele. Wiązać je jednak należy z rozwojem osadnictwa, którego nasilenie przypadło na czasy panowania króla Kazimierza Wielkiego. - Opierając się na podobnych przykładach innych zabytkowych obiektów na Podkarpaciu możemy przypuszczać, że miejsce to wybrane zostało do osadnictwa z powodu swoich atutów obronnych. Było to wzgórze otoczone wodą, które w naturalny sposób zapewniało warunki obrony - opowiada Katarzyna Hamela.
Pierwotny dwór był drewniany. Składał się z zespołu zabudowań z tzw. Wielkim Domem pośrodku, w którym mieszkał właściciel. Przystępu dodatkowo broniła fosa - jej ślady to dzisiejsze stawy okalające wzgórze. Pierwotnie dwór był parterowy, następnie został podniesiony i ozdobiony klasycystycznymi polichromiami. Pod koniec XIX wieku dwór uległ totalnej przebudowie zainicjowanej przez jedną z właścicielek, która przyłączyła do niego oddaloną dotąd oficynę, dobudowała kaplicę, podcienia i balkon. Wtedy stał się małym pałacem.
Dwór należał do właścicieli zamku Kamieniec. Wraz z pozostałymi włościami przechodził z rąk do rąk. O miejscu tym często mówi się jednak Dwór Urbańskich, bo to za czasów tych właścicieli nastąpił jego największy rozkwit. - Urbańscy herbu Nieczuja pojawili się w Galicji w połowie XVII wieku za sprawą Franciszka Urbańskiego. To on jest twórcą tej fortuny. Dzięki swoim zasługom na polu walki, doceniony przez Jana III Sobieskiego, zgromadził dobra, które rozciągały się od Krosna po miasto Rudki na Ukrainie - podkreśla Katarzyna Hamela. - Majątek ten to była milionowa fortuna, powiększona jeszcze przez trzy kolejne pokolenia.
Kombornia była w rękach Urbańskich do 1846 roku. Po rabacji ówczesny właściciel Feliks Urbański był zmuszony sprzedać Kombornię niejakiemu Tchórznickiemu, który jednak dzierżył dwór krótko, gdyż był bezdzietny. Majątek przekazał córce siostry swojej żony, która wyszła znów za Urbańskiego.
Czasy, kiedy to majątek był w rękach Urbańskich, możemy poznać nieco bliżej dzięki pamiętnikowi Feliksa Urbańskiego. Znaleziony w Jaśle rękopis został przepisany, opatrzony komentarzami i wydany w 400 egzemplarzach. Jego prezentacja miała miejsce podczas uroczystości urodzinowych Dworu Kombornia (21.10).
- Niewiele jest relacji o Komborni - ta nie dość, że bezpośrednia, to jeszcze niezwykle żywa, napisana prosto, bez zadęcia typowego dla XIX-wiecznego pamiętnikarstwa - podkreśla Katarzyna Hamela, z wykształcenia historyk, autorka opracowania pamiętnika. - Feliks pisze ten pamiętnik doświadczony już przez życie. Pisze go z refleksją, w sposób trafiający do serca każdego. Kiedy po raz pierwszy go czytałam, nie wstałam dopóki go nie skończyłam - był tak wciągający.
Nie mniej burzliwa była historia dworu po II wojnie światowej. Ówcześni właściciele, by ratować to miejsce, próbowali podarować dwór Akademii Muzycznej w Warszawie, uczelnia jednak majątku nie przejęła. W 1946 roku uległ parcelacji. Przez pewien czas mieściła się w nim szkoła rolnicza, po czym zamurowano częściowo otwory okienne i zamieniono to miejsce na magazyn zboża. W 1979 roku Kombornia została przekazana Akademii Medycznej, miejsce to jednak stało puste. Potem właścicielem dworu był jeszcze Uniwersytet Jagielloński oraz firma Nowy Styl. Obecnie właścicielem jest spółka RSF, która ma swoje korzenie w Krakowie, a obecnie jej siedziba mieści się w Komborni.
- Gdy przyjechałem tu pierwszy raz był luty - najgorszy miesiąc na oglądanie czegokolwiek, była plucha, śnieg, zimno. Stwierdziłem, że jeżeli coś może spodobać mi się w tak brzydkim dniu, to tym bardziej będzie nam się podobało w piękny, letni dzień - mówi Ryszard Skotniczny, właściciel Dworu Kombornia. - Uciekłem od wielkiego miasta, z Krakowa, do miejsca, które jest ciche. Tutaj czas płynie wolniej, wciąż jeszcze słychać tu pianie koguta, można posłuchać ptaków, pójść na spacer.
Ze starego obiektu pozostały tylko mury, dach i polichromie po renowacji. Całe wnętrze wraz z wyposażeniem zostało odtworzone. Renowacja odbywała się pod czujnym okiem konserwatora zabytków.
Dziś Dwór Kombornia to 10-hektarowa posiadłość, w skład której wchodzi hotel na 26 pokoi, dwie restauracje, SPA, basen, sale konferencyjne i bankietowe, galeria, dworski butik oraz miejsce do spacerów - park.
- Zabytek, aby żyć, musi pracować. Muszą być w nim ludzie, goście, coś się musi dziać, inaczej się rozsypie, nic z niego nie zostanie - podkreśla Ryszard Skotniczny. - Mam nadzieję, że udało nam się przywrócić to miejsce do świetności. Miejsce, które kiedyś pulsowało życiem, było ważne gospodarczo, dawało pracę, wiedzę, kulturę i sztukę, a które przez 50 lat stało puste.