Na kilka dni przed sesją Rady Miasta (25.11) napisaliśmy o planach władz miasta dotyczących przenosin Zespołu Szkół Budowlanych nr 6 z ulicy Lewakowskiego do budynku przy ulicy ks. Piotra Skargi, który obecnie częściowo jest wykorzystywany przez Miejski Zespół Szkół nr 5, czyli Szkołę Podstawową nr 1 i Gimnazjum nr 1. Na posiedzeniu miało się odbyć głosowanie w tej sprawie.
Okazało się, że nie było tylko formalnością, bo upubliczniona wcześniej wiadomość spowodowała spore zamieszanie. Przeciw idei łączenia małych dzieci z młodzieżą szkoły ponadgimnazjalnej zaczęli protestować rodzice maluchów. Mieli pretensje, że o wszystkim dowiedzieli się z mediów. Żal miała też dyrektor podstawówki i gimnazjum - Lucyna Paczkowska.
- Obawy rodziców są wywołane artykułem na Krosno24.pl, gdzie było stanowisko prezydenta i dyrektor Kasińskiej, mnie nikt nie zapytał o zdanie. Oczekiwałam, że po uchwale, czy przed, z inicjatywy organu prowadzącego [czyli Urzędu Miasta - przyp. red.] dojdzie do spotkań z rodzicami, na których się ich uspokoi, wszystko wyjaśni. Żałuję, że do tego nie doszło - argumentowała dyrektor Lucyna Paczkowska.
Z drugiej strony, jak informowała sama pani dyrektor, sprawa miała swój początek jeszcze na początku tego roku, a w przygotowanym dla radnych materiale czytamy: "W opracowywaniu koncepcji zagospodarowania pomieszczeń aktywnie uczestniczyli dyrektorzy szkół, których zmiany będą dotyczyć."
- W szkole, gdzie uczęszczają moje dzieci, o ważnych informacjach dowiaduję się od pani dyrektor - komentował radny Marcin Niepokój. - Dziwi mnie, że pani dyrektor nie poinformowała o tym Rady Rodziców, a przypuszczam, że wiedziała pani o wszystkim wcześniej niż ukazał się artykuł na Krosno24.
- Nie wiem, może za szybko to wszystko się toczy. Kiedy była rozmowa u pana prezydenta było akurat po spotkaniu z rodzicami, nie uznałam za stosowne zwoływać kolejnego spotkania tydzień później. Myślałam, że ustalimy to wspólnie z panem prezydentem. Czekałam na odpowiednią chwilę. Kiedy było łączenie Gimnazjum nr 1 i Szkoły Podstawowej nr 1 takie spotkania z inicjatywy prezydenta się odbyły. Przepraszam, ale ja nie zmieniam organizacji szkól, tylko organ prowadzący. Niby na jakiej podstawie miałam zwoływać Radę Rodziców, obiecywać im gruszki na wierzbie, jak nie miałam nic na piśmie - broniła się Lucyna Paczkowska.
- To na dyrektorze szkoły ciąży obowiązek dobrej współpracy z organami wewnętrznymi szkoły: Radą Pedagogiczną, Radą Rodziców, itp. - mówiła Grażyna Gregorczyk, naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miasta.
Na sesji Rady Miasta głos zabrała przedstawicielka rodziców (na zdjęciu powyżej): - Według mnie pomysł ten jest sprzeczny z założeniami reformy strukturalnej, która zakłada bezpieczeństwo dzieci najmłodszych, wymaga izolowania ich od starszej młodzieży. W związku z tym, szkoła zawodowa, technikum, gimnazjum i szkoła podstawowa w jednym budynku to chyba ewenement na skalę kraju - mówiła przeciwniczka łączenia szkół. - Jakie jest stanowisko kuratora oświaty w tej sprawie? Czy ktoś z państwa tworząc projekt tej uchwały pomyślał o dobru dzieci uczących się w szkole podstawowej? Szkoły, którą my rodzice wybraliśmy ze względu na świetną lokalizację, tradycję, kameralny charakter, jako alternatywę dla przeładowanych wielkich zespołów szkół pracujących na dwie zmiany. Jak będą czuły się dzieci z podstawówki w towarzystwie 19-letnich chłopców, którzy palą papierosy wychodząc przed drzwi szkoły - pytała. - Jest mi przykro, że skazaliście państwo tę szkołę na likwidację. Przykro mi, że się do tego przyczynię, bo będę pierwszą osobą, która swoje dziecko z tej szkoły podstawowej zabierze - dodała na koniec.
- Zaczynaliśmy od aspektów prawnych - odpowiadał Bronisław Baran. - Gdybyśmy mieli wątpliwości co do zapisów ustawy, to w ogóle byśmy tego tematu nie podejmowali. Opinia kuratora w tych działaniach nie jest wiążąca, ale kontaktowaliśmy się i nie ma żadnych przeciwwskazań.
Zastępca prezydenta przedstawił powody całej operacji. - W latach 2001-2002 w tym budynku uczyło się tysiąc dzieci. Z roku na rok ta liczba spadała, teraz jest ich tylko 270. Tylko w klasie szóstej mamy 24 uczniów, w pozostałych jest po kilkanaście. Symptomatyczne jest to, że nawet mieszkańcy z obwodu tej szkoły nie zapisują do niej dzieci - na 40 uczniów w obwodzie, akces zgłosiło tylko 9 dzieci. W szkole jest około 35 pomieszczeń lekcyjnych, dziś wykorzystywane są przez 12 klas: 6 szkoły podstawowej i 6 gimnazjum.
- Od kilku lat docierają do mnie informacje, że rodzice nie chcą zapisywać do tej szkoły dzieci, bo nie wiedzą jaka jest jej perspektywa, że w każdej chwili może być zlikwidowana. Nie wiem skąd te plotki - kontynuował. - Dlatego ten kategoryczny ruch ma przeciąć tę dyskusję. Odpowiadamy publicznie - chcemy, żeby ta szkoła była, ale żeby mogła istnieć trzeba zrobić duży wysiłek, przygotować sale tak, żeby dziecko było szczęśliwe, rodzice zadowoleni, a nauczyciele mieli dobre warunki do pracy.
- Nie ukrywam, że borykam się z problemami finansowymi, jeśli chodzi o utrzymanie dwóch budynków. Koszty ogrzewania są bardzo wysokie, media, opłaty zbierają taką część budżetu, że bon finansowy i organizacyjny stwarza wiele problemów - przyznaje Lucyna Paczkowska.
Miasto do każdego ucznia MZS nr 5 dopłaca ponad 1500 zł ponad subwencję. Ponadto część obiektu jest w bardzo złym stanie technicznym. - Kiedy oglądałem tę szkołę, to określenie "skansen", które pojawiło się na ustach osób, które mnie oprowadzały, nie oddawało rzeczywistości. Dach nie przecieka tylko dlatego, że nie ma deszczu. Jest pilna konieczność jego remontu. To koszty min. 150 tys. zł. Jeżeli nie zainwestujemy w ten obiekt, degradacja może być nieodwracalna - podkreślał Bronisław Baran.
W budynku przy ul. Lewakowskiego, z którego obecnie korzysta młodzież "Budowlanki", brakuje zaplecza sportowo-rekreacyjnego. Sam obiekt nie jest też dostosowany do potrzeb szkoły. Zgodnie z nakazami inspekcji budowlanej oraz przepisami przeciwpożarowymi, aby kontynuować tam naukę trzeba byłoby wybudować klatkę schodową za około pół miliona złotych. To dlatego konieczne są przenosiny. - Pytanie było kluczowe: czy inwestować w coś co i tak tylko na jakiś czas wydłużyłoby funkcjonowanie szkoły w warunkach typowo nieszkolnych, czy szukać rozwiązania w substancji szkolnej, która poprzez demografię jest w znacznym stopniu dyspozycyjna - przekonywał zastępca prezydenta. - Bardzo ważna jest racjonalizacja kosztów oświatowych, żeby nie groziła nam likwidacja szkół, a zobaczycie państwo co się będzie działo w sąsiednich samorządach. Tam będą trudne decyzje, a my tylko wprowadzamy pewną reorganizację, logikę w zarządzania oświatą.
Według ustaleń, po przeprowadzce każda z placówek będzie mieć osobne wejście. Szkoła podstawowa zajmie parter, gimnazjum będzie na piętrze. Z kolei do szkoły budowlanej wejście znajdzie się po lewej stronie od tunelu. Młodzież będzie korzystać z parteru, dwóch pięter i jeszcze drugiego piętra nad gimnazjum. Mają być też oddzielne szatnie, inne godziny użytkowania obiektów sportowych, itp.
- Nie powiem, że jestem szczęśliwa i cieszę się z sąsiedztwa szkoły budowlanej, aczkolwiek nie jestem w stanie utrzymać dwóch potężnych zabytkowych budynków - mówiła Lucyna Paczkowska. - Jeśli będzie współpraca, zrozumienie ze wszystkich stron, chęć czuwania nad bezpieczeństwem dzieci, to uważam, że żadnych zagrożeń nie powinno być.
- Przecież po przeciwnej stronie ulicy uczy się młodzież w I LO. To nie jest tak, że małe dzieci są w getcie, są odgrodzone od społeczeństwa. Jaka jest różnica, że uczeń z liceum wyjdzie i zapali pod drzwiami? Po to są rodzice, żeby wychowywali dzieci - przekonywał Stanisław Słyś, przewodniczący Rady Miasta.
- Uwarunkowania ekonomiczne i organizacyjne są słuszne i trzeba coś z tym problemem zrobić, ale dla mnie nie ma tam warunków, aby przy tak dużej liczbie młodzieży zagwarantować tym najmłodszym najwłaściwsze warunki do nauki - polemizował radny Wojciech Kolanko. - A jak najmłodsze dzieci wychowamy, takie potem będziemy mieli owoce.
Stanisław Słyś: - To zatroskanie też było kiedy podejmowaliśmy trudne decyzje dotyczące "Mechanika" i w Turaszówce, i w szkołach na ul. Wojska Polskiego, i na Traugutta. A gdzie się dzieje źle? To, że od czasu do czasu różne zdarzenia dzieją się wśród młodzieży, to jest rzecz ludzka. Nie tragizujmy. Łatwo nie podejmować trudnych decyzji, opozycja ma do tego prawo, nigdy nie głosowała za przekształceniami w oświacie. Ale to jest demagogia. Za chwilę budynek będzie się sypał i będą zarzuty o zaniechanie.
Radny Kazimierz Mazur dopytywał, czy były brane pod uwagę inne lokalizacje dla "Budowlanki". Apelował też, aby - gdy dojdzie do przeniesienia szkoły na ul. P. Skargi - zupełnie wyłączyć z ruchu tę ulicę i wzmocnić monitoring. - Tam się będzie uczyło wówczas ponad 2 tys. dzieci i młodzieży. Zdajemy sobie sprawę, że zagrożenia są olbrzymie, ale liczymy na mądrość nauczycieli, dyrekcji i władz miasta, co sprawi, że kontakty potencjalnie niosące niebezpieczeństwo zostaną zminimalizowane - mówił. - To nie jest też tak, że w miejscu publicznym można palić papierosy czy może dochodzić do bójek - zauważył.
- Myślałem, że uda nam się zmieścić "Budowlankę" w Zespole Szkół Kształcenia Ustawicznego, w tym niższym budynku, gdzie był kiedyś internat, ale tam jest inny problem - obiekt nie spełnia parametrów dla budynku oświatowego - chodzi o wysokość sal. Wariant wydawał się piękny, ale musieliśmy z niego zrezygnować - tłumaczył Bronisław Baran.
Z kolei radny Bogdan Józefowicz przypomniał, że sytuacja, w której w jednym kompleksie uczą się uczniowie podstawówki, gimnazjum i liceum ma już miejsce w Krośnie. - Mam na myśli osiedle Traugutta. Wszyscy korzystają z jednej sali gimnastycznej, jednego podwórka. Może trzeba pokazać rodzicom jakie rozwiązania funkcjonują w tej szkole.
- Tam jest dobra współpraca - przyznał zastępca prezydenta. - Dzięki temu, że szkoły funkcjonują wspólnie, stać ich na doposażenie sal, sięganie po nowoczesne środki kształcenia.
Bogdan Józefowicz złożył też wniosek, aby głosowanie nad uchwałą przenieść na kolejną sesję, która miałaby się odbyć pod koniec roku. Władze miasta przekonywały jednak, by uchwałę podjąć już teraz, bo dzięki środkom, którymi dysponuje dyrekcja "Budowlanki" jeszcze w tym roku będzie mógł się rozpocząć remont.
Naczelnik Wydziału Edukacji zdradziła jeszcze, że początkowo był pomysł połączenia Miejskiego Zespołu Szkół nr 5 ze znajdującym się po drugiej stronie ulicy I LO, w którym to - jak informowaliśmy - od przyszłego roku szkolnego ma powstać gimnazjum dwujęzyczne. Dyrektorom sąsiednich placówek nie udało się jednak dojść do porozumienia: - Było stanowcze ''nie'' przeciwko utworzeniu w tym budynku gimnazjum z oddziałami dwujęzycznymi. Pani dyrektor doskonale wie, że nie było woli współpracy, dlatego dyrektor I LO zdecydował, że gimnazjum dwujęzyczne będzie w tym samym budynku co liceum - mówiła Grażyna Gregorczyk.
Ostatecznie uchwała dotycząca przenosin "Budowlanki" przeszła przy 12 głosach "za". 9 radnych wstrzymało się od głosu.