ARCHIWUM 1999-2017

Krosno dla Sandomierza. Złotówki za nakrętki

KROSNOludzkie Centrum Wolontariatu podsumowało akcję zbiórki plastikowych nakrętek, których sprzedaż pozwoli na spełnienie marzenia kolegi z Sandomierza Marcina Statucha. Udało się zebrać 5 ton nakrętek. Każda tona to tysiąc złotych. Marcin zbiera na protezy nóg.
Redakcja Portalu
W załadowaniu worków z nakrętkami pomagali wolontariusze ze Szkolnych Kół Wolontariatu

Marcin Statuch ma 25 lat, pochodzi z Sandomierza, jest podopiecznym Fundacji Jaśka Meli "Poza Horyzonty". W 2009 roku na stacji kolejowej w Niemczech został porażony prądem mechanicznym, co skutkowało amputacją obu nóg. Chodzi dzięki tzw. tymczasowym protezom, ich używanie sprawia mu dużo bólu i ogranicza swobodę ruchów. Marcin bardzo chce wrócić do aktywnego życia, wrócić do swego wyuczonego i wymarzonego zawodu kucharza. Chciałby też uprawiać sport. Do tego potrzeba dobrej jakości protez nóg. Ich koszt to 96 tys. zł. Aby spełnić marzenie Marcina, Fundacja "Poza Horyzonty" zorganizowała ogólnopolską akcję "Rozkręcamy zakrętki dla Marcina".

W Krośnie i okolicach udało się łącznie zebrać 5 ton nakrętek. W ten sposób konto Marcina Statucha z Sandomierza zasilone zostanie 5 tys. zł

W akcję włączyło się KROSNOludzkie Centrum Wolontariatu, a wraz z nim uczniowie 15 krośnieńskich szkół, członkowie organizacji pozarządowych oraz mieszkańcy Krosna. Zakrętki zbierało jednak nie tylko Krosno, ale wiele okolicznych miejscowości, m.in. Iwonicz, Miejsce Piastowe, Przybówka, Wojaszówka, Lutcza oraz Lubatowa.

Potrzebne były nakrętki po napojach, wodzie, kosmetykach, lekarstwach, chemii gospodarczej. Udało się zebrać aż 5 ton tych odpadów. Odebrała je firma "Ekopoldex" z Myślenic, zajmująca się przetwarzaniem plastikowych zakrętek i innych tworzyw sztucznych. Po zapakowane w worki nakrętki, ciężarówka musiała przyjechać dwukrotnie.

Jedna tona nakrętek to tysiąc złotych. - Cena nie jest zbyt wysoka - przyznaje Krystyna Osika, koordynator KROSNOludzkiego Centrum Wolontariatu - ale z drugiej strony 5 tysięcy złotych to też nie jest mało. Taka akcja to coś innego niż zbiórka publiczna. Łatwiej jest dać pieniążka, trudniej zebrać nakrętki. A szkoły i dzieci były bardzo zaangażowane, dlatego myślę, że taka akcja ma sens. Myślałam, że maksymalnie uda nam się uzbierać 2 tony, więc jestem bardzo pozytywnie zaskoczona wynikiem akcji.

- Dziękujemy za każdą ofiarowaną nakrętkę, która przyczyni się do spełniania marzeń Marcina Statucha - dodaje Krystyna Osika.

(an), fot. (KCW)