ARCHIWUM 1999-2017

Jak siarczyste mrozy utrudniają życie

Pusto na parkingach, na ulicach mniej ludzi, wychodzi tylko ten kto musi - to efekty rekordowych mrozów. Są jednak jeszcze poważniejsze skutki minusowych temperatur niż tylko nieodpalony samochód - zamarznięte hydranty czy awarie sieci wodociągowej.
Redakcja Portalu
Temperatury sięgające minus 30 stopni dają się krośnianom we znaki

W środę w nocy (1.02) w zakładzie produkującym znicze w Korczynie koło Krosna wybuchł groźny pożar. Akcja gaśnicza zakrojona była na szeroką skalę, uczestniczyło w niej kilkanaście jednostek straży pożarnej. Zadanie było jednak bardzo utrudnione, bo zabrakło podstawowego środka, czyli wody. Zamarzły bowiem hydranty.

- W tej sytuacji wodę musieliśmy dowozić z Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Krośnie, gdzie znajduje się hydrant o dużej wydajności - mówi bryg. Mariusz Kozak, naczelnik Wydziału Operacyjno-Rozpoznawczego KM PSP w Krośnie. - Tamten hydrant jest docieplany, utrzymywany w funkcjonowaniu.

W ten sam sposób zadbane powinny być inne publiczne hydranty, bo nigdy nie wiadomo kiedy mogą być potrzebne. W tym wypadku, choć konieczność dowozu wody była utrudnieniom, można było ten wariant zastosować, bo odległość bazy MPGK od miejsca pożaru była stosunkowo niewielka, wynosiła kilka kilometrów. Za pobraną do celów przeciwpożarowych wodę w Krośnie, dowożoną do innej gminy trzeba będzie jednak zapłacić. W takich przypadkach, jak informuje bryg. Mariusz Kozak, koszty ponosi gmina, na terenie której zdarzył się pożar. Tym bardziej w interesie samorządów lub większych zakładów jest, by o te hydranty dbać. - W przypadku zamarznięcia hydrantów można też próbować pobrać wodę z okolicznych cieków wodnych, ale nie zawsze jest to możliwe ze względu na trudność dostępu lub niski stan wody - dodaje Mariusz Kozak.

Naczelnik zwraca jeszcze uwagę na inne skutki mrozów. - Chodzi o bezpieczeństwo użytkownika budynków mieszkalnych - mówi. - Doszczelnione podczas niskich temperatur pomieszczenia powodują, że nie ma dopływu tlenu do piecyków gazowych, a to jest konieczne, by mogły prawidłowo pracować i nie wytwarzać tlenku węgla, czyli czadu - cichego zabójcy.

W kotłach na paliwo stałe, czyli np. drewno czy węgiel, powinno się spalać tylko te surowce. - Spalanie np. odpadów jest zakazane przez prawo, szkodzi zdrowiu, a po trzecie powoduje osadzanie się sadzy, substancji smolistej, która prędzej czy później się zapali, a wyczyścić tego nie można. Jeśli spalamy tylko suche drewno, spaliny są czyste, z czyszczeniem komina nie ma problemu.

Mariusz Kozak podkreśla, że komin powinno się czyścić minimum raz w roku. - Im częściej, dokładniej, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że sadza się zapali.

Siarczyste mrozy powodują, że drogi są niemal puste, nie trudno też o miejsce parkingowe. Przy minus 30 odpalają tylko wyjątkowo wytrzymałe "jednostki" lub te garażowane. Jak w takich warunkach, w gotowości utrzymywane są wozy strażackie? Głośny w mediach stał się przecież niedawno przypadek gminy Lichnowy (powiat malborski), kiedy to nowiutki wóz OSP Pordenowo stał bez... wody, bo w remizie było za zimno. Skutki oszczędności okazały się tragiczne, bo spłonął oddalony o zaledwie 50 metrów dom mieszkalny.

Wozy Państwowej Straży Pożarnej w Krośnie stoją w garażach, a do tego są wyposażone w specjalne urządzenia grzewcze. Specjalnej troski wymagają też węże. - Nie można ich zostawić bez wody, bo staną się sztywne. Musi w nich być zapewniony przepływ wody, wtedy nie zamarzną - to tak jak z rzeką - dodaje Mariusz Kozak.

St. kpt. Krzysztof Marszałek z KM PSP w Krośnie, dowódca zmiany służbowej, który dowodził działaniami przy temperaturze minus 28 stopni. Na ubraniu i hełmie zalega gruba warstwa zamarzniętej wody. Na hełmie ubrudzonym sadzą widać przyłbicę, która w pewnym momencie zamarzła i nie dała się już opuścić

Sami strażacy też nie mają lekko. Po zakończeniu akcji gaśniczej w tak niskich temperaturach na ubraniu i hełmie zalega gruba warstwa zamarzniętej wody. Ubrania i cały używany sprzęt, musi zostać odmrożony i wyczyszczony, aby mógł być gotowy do następnych działań.

A co z naszymi autami w tak niskich temperaturach? - Jeśli samochód nie odpalił, warto go zostawić i pojechać miejską komunikacją lub taksówką - mówi Łukasz Ginalski z Auto-Ginalski. Podkreśla, że zabójcze dla samochodu, szczególnie z silnikiem Diesla jest odpalenie go za wszelką cenę przy tak niskich temperaturach, przejechanie dwóch kilometrów do miejsca pracy i znów pozostawienie go na 8 godzin. - Lepiej go nie ruszać. Mrozy źle wpływają na strukturę materiałów, podzespołów, są szkodliwe szczególnie dla układu zasilania, wtrysków, pompy. No i trzeba się liczyć z większym spalaniem.

A czy warto zabrać akumulator do ciepłego miejsca? - Tak jest to wskazane szczególnie, gdy samochód jeździ na krótkich odcinkach. Akumulator przechowywany w ciepłym miejscu na pewno ułatwi nam rozruch zimnego silnika - radzi Łukasz Ginalski. - Wraz ze spadkiem temperatury spada sprawność akumulatora. Gęstnieje też olej, co również powoduje problemy z uruchomieniem auta, a już po jego uruchomieniu problem ze smarowaniem podzespołów. Dlatego warto przy niskich temperaturach pozostawić odpalony samochód na przynajmniej 5-10 minut przed podróżą. Aby uniknąć takich problemów na przyszłość, dobrze jest jeszcze przed sezonem zimowym, niezależnie od przebiegu, wymienić filtr paliwa oraz olej.

Siarczyste mrozy to również problemy z siecią wodociągową, choć MPGK przyznaje, że tak naprawdę największych kłopotów spodziewa się dopiero, gdy mróz zacznie odpuszczać. - Wtedy następują ruchy ziemi, rozmarzanie, a to niekorzystnie wpływa na stan sieci wodociągowej - informuje Marcin Jucha, kierownik Zakładu Wodociągów i Kanalizacji MPGK w Krośnie. Do awarii dochodzi mimo tego, że rurociągi kładzione są poniżej strefy przymarzania gruntów, czyli 1,2 metrów.

- Podczas mrozów prawdziwą plagą jest jednak rozmrażanie wodomierzy - podkreśla Marcin Jucha. Dlatego, co roku MPGK apeluje do mieszkańców, by zabezpieczali wodomierze oraz wewnętrzne instalacje przed zamarznięciem.

W zimie często dochodzi do awarii sieci wodociągowej. Częściej jednak, gdy mróz już puszcza

- Dotyczy to nieogrzewanych pomieszczeń. Wtedy stojąca woda w wodomierzu może zamarznąć. On wtedy strzela jak butelka - przestrzega Marcin Jucha. Za zniszczony wodomierz musimy zapłacić sami, ale to mogą nie być jedyne koszty, jakie poniesiemy w związku z awarią. - Jak mróz puści, to woda poleje się całym przekrojem rury, zaleje pomieszczenie.

Jak uchronić się przed zamarznięciem instalacji i wodomierzy? Rury w narażonych miejscach na zewnątrz, np. pod werandami czy garażami należy owinąć szmatami, suchymi gazetami lub specjalnymi piankami izolacyjnych, dostępnymi w sklepach hydraulicznych. Wewnątrz domu, gdzie znajduje się instalacja wodna i wodomierz, należy zapewnić minimalną ilość ciepła, aby temperatura nie spadała poniżej zera, a rury szczególnie narażone na utratę ciepła również zaizolować.

W pustych i nieogrzewanych budynkach koniecznie trzeba zamknąć główny zawór zamykający, opróżnić instalację wodną z wody, zamknąć zawór dopływowy do każdej toalety, opróżnić zbiornik.

Gdy już jednak rura zamarznie, jak najszybciej trzeba przystąpić do rozmrażania. Nie należy jednak przy tym stosować otwartego ognia. Lepsze jest używanie gorącego powietrza, np. suszarki do włosów. Można też owinąć instalację szmatą i polewać gorącą wodą. Więcej informacji na www.ekrosno.pl.

(an), fot. (filer)