ARCHIWUM 1999-2017

Kanapkowy "biznes". Przekręt czy szansa

Dwie radne z Rady Dzielnicy Polanka postanowiły założyć spółdzielnię socjalną i produkować kanapki do automatów. Na siedzibę swojej "firmy" wybrały Dom Ludowy. To ich pomysł na życie i sposób, by Dom Ludowy nie został wydzierżawiony zewnętrznemu podmiotowi. Prezydentowi pomysł się spodobał, ale mieszkańcy Polanki protestują: - To uwłaszczanie Domu Ludowego, czujemy się zdradzeni.
Redakcja Portalu
Na spotkaniu (29.05) z mieszkańcami Polanki przedstawiciele władz dzielnicy i założycielki spółdzielni socjalnej wspólnie wyjaśniali kontrowersyjną sytuację

W czerwcu ubiegłego roku Rada Miasta podjęła uchwałę o dzierżawie Dzielnicowego Domu Kultury w Polance. Decyzja ta spotkała się z silnym protestem nowo wybranych władz dzielnicy, które podkreślały, że nie dano im szansy wykazania się w gospodarowaniu obiektem, obawiały się współpracy z ewentualnym dzierżawcą, spychania ich działalności na margines.

Wobec sprzeciwu, miasto nie spieszyło się z ogłaszaniem przetargu, a kilka miesięcy temu dwie radne Rady Dzielnicy Polanka wyszły z inicjatywą założenia spółdzielni socjalnej - podmiotu łączącego cechy przedsiębiorstwa oraz organizacji pozarządowej. Wymyśliły, że będą się zajmować kateringiem - produkować do rozstawionych w mieście automatów kanapki. Siedzibą spółdzielni będzie Dom Ludowy. Pomysł zaakceptował prezydent, wydzierżawił spółdzielni lokal za symboliczną złotówkę za metr kwadratowy.

W samej Polance jednak zawrzało, mieszkańcy poczuli się przez władze dzielnicy oszukani. Twierdzą, że panie Dom Ludowy postanowiły zawłaszczyć dla prywatnego biznesu. Wystosowali do prezydenta list, pod którym podpisało się prawie 170 osób.

"Nie zgadzamy się na dzierżawę pomieszczeń Domu Ludowego w Krośnie - Polance na przedstawionych bardzo preferencyjnych warunkach" - piszą. - "Podatek od nieruchomości w Krośnie pod działalność gospodarczą wynosi 20 zł za m2 rocznie, co daje 1,66 zł za m2 miesięcznie innym firmom."

"Teraz my, mieszkańcy Dzielnicy czujemy się zdradzeni przez samych Radnych naszej Rady Dzielnicy, którzy nie informując nas o swoich poczynaniach, chcą adaptować sobie budynek pod swoje potrzeby naszym kosztem". W liście mieszkańcy zarzucili też Radzie, że w krótkim czasie odeszło z niej 7 osób, które "można domniemać, zapewne nie akceptowały zachowań i posunięć zarządu", a na gospodarza budynku powołany został ojciec przewodniczącego Rady Dzielnicy.

Dom Ludowy musi generować pieniądze na utrzymanie - dlatego miasto zdecydowało o komercyjnym wynajęciu wolnych pomieszczeń na parterze

We wtorek (29.05) odbyło się spotkanie z mieszkańcami, na którym wyjaśniono sporne kwestie. Panie przedstawiły zasady działania spółdzielni i swój pomysł, urzędnicy rozwiewali pozostałe wątpliwości zainteresowanych.

Dom Ludowy w Polance najdroższy w utrzymaniu

Do 2010 roku połowa Dzielnicowego Domu Ludowego należała do GS-u, połowa do miasta. Jako że GS nie chciał partycypować w kosztach utrzymania i remontu budynku, Urząd Miasta za 500 tys. zł odkupił część należącą do spółdzielni. Zgodnie z uchwałą Rady Miasta, Dom przekazany został do użytkowania jednostce pomocniczej czyli władzom dzielnicy.

- Koszty utrzymania tego Domu Ludowego są najwyższe w mieście - podkreślał na spotkaniu Krzysztof Wilk, naczelnik Wydziału Geodezji Urzędu Miasta w Krośnie. - Dla przykładu: Dom Ludowy w Suchodole - 31 tys. za rok 2011, przy wpływach 18,3 tys., Polanka - 59,4 tys. zł przy wpływie 1,3 tys. zł. Trudno się dziwić prezydentowi, że chciałby uaktywnić Radę i Zarząd do działania, żeby przy zachowaniu praw wszystkich działających tu stowarzyszeń, udało się wygospodarować środki na utrzymanie. Nie chodzi o to, żeby Dom na siebie zarobił, ale żeby miasto do niego mniej dokładało.

Krzysztof Wilk - naczelnik Wydziału Geodezji Urzędu Miasta w Krośnie

Ostatecznie podjęto decyzję, że część miejsca na piętrze zajmie nowo powstała spółdzielnia socjalna, a wolne pomieszczania na parterze zostaną wynajęte w drodze przetargu, na zasadach komercyjnych. - Jest tu mnóstwo roboty, trzeba zrobić odwodnienie fundamentów, wymienić okna, instalację cieplną - argumentował taką decyzję Krzysztof Wilk. - Ale trzeba to wszystko tak zorganizować, aby każdy tu znalazł dla siebie czas i miejsce. Tu, między tymi organizacjami są jakieś ambicjonalne spory, wynikające - mam nadzieję - z braku informacji - dodał Krzysztof Wilk. - Nie ma tu zagrożenia, że wszystko będzie się odbywać kosztem działającej w Domu społeczności. Uważamy, że działalność spółdzielni po sąsiedzku doskonale wpisze się w działanie tej sali.

Naczelnik odniósł się także do podnoszonych w liście zarzutów o nepotyzm. - W innych dzielnicach jest podobnie. I tak ma być, trudno za 190 zł znaleźć kogoś, kto się podejmie takiego zadania, będzie chodził i pilnował, a musi to być osoba zaufana. Cieszę się, że ojciec pana Sławka został przeproszony, nie uniósł się honorem i z powrotem jest gospodarzem.

Spółdzielnia socjalna a firma

Rozpoczynająca działanie Spółdzielnia Socjalna "Muka", która swoją siedzibę ma w Domu Ludowym w Polance, będzie się zajmowała produkcją kanapek do automatów. Będą stały m.in. w szpitalu, w Full Markecie i Urzędzie Miasta. - Czeka nas jeszcze remont lokalu, ruszymy najprawdopodobniej na wakacjach, być może w połowie lipca - zapowiada Anna Zielińska, prezes spółdzielni. Trwa jeszcze ustalanie asortymentu - ten głównie będą stanowić kanapki, ale być może też ciasteczka - muffinki, oprócz tego napoje, batony.

- Spółdzielnia socjalna to jednak nie to samo co prywatna firma - wyjaśniała Kamila Michalik - konsultantka ds. ekonomii społecznej, jedna z zaproszonych na spotkanie specjalistek z UNDP Regionalnego Centrum Ekonomii Społecznej w Lublinie. - Właściciel firmy zabiera zysk do własnej kieszeni, tutaj to jest niemożliwe.

- Ale przecież te panie nie będą pracować za darmo - dopytywali mieszkańcy Polanki. - Nie. One stają się właścicielami spółdzielni, mają umowę o pracę, otrzymują ustalone na podstawie stosownej ustawy wynagrodzenie. Wypracowanego zysku nie mogą jednak wziąć dla siebie, mogą przeznaczyć na rozwój spółdzielni, szkolenie, zatrudnienie kolejnych osób lub na działanie Domu Ludowego, np. dofinansować wyjazd kolonijny dla dzieci czy pomoc w organizacji kateringu na spotkaniach okolicznościowych.

Kamila Michalik - UNDP Regionalne Centrum Ekonomii Społecznej w Lublinie

Na tym właśnie polega spółdzielnia socjalna - jednym z celów jej działania jest poprawa jakości życia w środowisku lokalnym. Spółdzielnia może też pisać projekty, ubiegać się o dofinansowanie, realizować zadania publiczne. Spółdzielnię może założyć minimum 5 osób, połowa z nich musi należeć do grona tzw. osób zagrożonych wykluczeniem społecznym, czyli bezrobotnych. Specjalistki podkreślały, że spółdzielnia socjalna działa w nurcie ekonomii społecznej. - Chodzi o to, żeby zamiast dawać ludziom bezrobotnym zasiłki, pozwolić im działać na preferencyjnych warunkach - tłumaczyła Kamila Michalik.

- Można odnieść wrażenie, że jesteście państwo przeciwni temu, że 5 młodych kobiet chce sobie stworzyć miejsca pracy - komentowała druga ze specjalistek. - Panie napisały znakomity biznesplan, wygrały w konkursie, w którym startowało około 20 spółdzielni z całego Podkarpacia. Były najlepsze, dostały wsparcie inwestycyjne, aby uruchomić swoje miejsce pracy. My też zaczynaliśmy w 5 osób, dziś w spółdzielni pracuje 17 osób, które były bez szans na powrót na rynek pracy. Nigdy mieszkańcy nie byli przeciwko nam - dodała.

- A ja odniosłem wrażenie, że panie z Rady Dzielnicy otwierają prywatną firmę w lokalu dzielnicy - polemizował jeden z mieszkańców. - Jaki czynsz będą płacić w przyszłości - dopytywał. - Umowa jest na rok, może być zweryfikowana. Wszystko zależy od tego jak ta spółdzielnia będzie działać - odpowiadał Krzysztof Wilk.

Sławomir Bęben, przewodniczący Rady Dzielnicy Polanka

- To rozwiązanie może nie jest idealne, ale to nie jest taka zła koncepcja - przekonywał Sławomir Bęben, przewodniczący Rady Dzielnicy Polanka. Podkreślał, że spółdzielnia socjalna to lepsze rozwiążanie niż prywatny dzierżawca: - On nie dałby nam takiej możliwości działania jak spółdzielnia, bo w firmie prywatnej liczy się biznes. A do adaptacji nie dołożymy ani grosza - zastrzegł.

- Aktualnie przygotowujemy imprezę na Euro. Nie mamy jeszcze możliwości zorganizowania bufetu, musimy wynająć firmę zewnętrzną, więc może się okazać, że nie będzie z tego zbyt wiele zysku, a nasze założenie jest takie, że będziemy tu pracować charytatywnie, chcemy z tego zysku np. doposażyć ten Dom Ludowy w sprzęt, który mógłby się przydać dzieciom czy młodzieży. Nie mówię, że wszystkie imprezy będziemy obstawiać za darmo, bo to byłoby śmieszne, ale kilka razy do roku nie ma problemu, żeby się udzielić - mówiła Anna Zielińska.

Preferencyjne warunki dzierżawy?

Jak poinformował Krzysztof Wilk, wynajmująca dolne pomieszczenia przychodnia i poczta także mają czynsz w wysokości złotówki. Powstająca spółdzielnia socjalna ma te same warunki, ale tylko przez rok: - Oprócz tego, jak każdy przedsiębiorca będzie płacić podatek od działalności gospodarczej, będzie ponosić koszty mediów.

Remont kuchni będzie kosztował spółdzielnię około 25 tys. zł

- Chyba już czas podnieść czynsz ośrodkowi zdrowia i poczcie - zauważył jeden z mieszkańców. - Gdyby lekarze pracowali za 30 zł w skali dnia, to bym się nie dziwił, a jeśli zarabiają takie krocie, a poczta za jedną przesyłkę bierze 1,5 zł, to mija się to z celem. Trzeba im podnieść adekwatnie do czynszów w mieście.

Naczelnik tłumaczył, że podmioty zajmujące się podstawową opieką zdrowotną realizują obowiązki gminy. Od 2002 roku, kiedy zostały sprywatyzowane, korzystają z preferencyjnych warunków. - POZ-y należy rozróżnić od specjalistyki - w przeciwieństwie do niej to działalność niskodochodowa. Te podmioty nie chcą działać na peryferiach miasta, więc nie możemy postawić zaporowej stawki czynszu, bo nie będzie miał kto tego zadania wykonywać. Poczta też chce zlikwidować tę placówkę, ale ze względów społecznych chcemy ją utrzymać. Głosy o likwidację poczty są chyba odosobnione - tłumaczył Krzysztof Wilk.

Anna Zielińska - prezes Spółdzielni Socjalnej "Muka"

- Jesteśmy z Polanki i jesteśmy radnymi. Myślę, że ludzi najbardziej ruszyło, że tu są jakieś kombinacje - komentuje na koniec całe zajście Anna Zielińska. - Kiedy wchodziłyśmy do Rady o spółdzielniach socjalnych nie było jeszcze mowy. To był zbieg okoliczności.

- Korzyść z tego rozwiązania jest ewidentna, panie w ramach tego projektu zainwestują określone środki na adaptację pomieszczeń związanych ze swoją działalnością - uspokaja prezydent Piotr Przytocki. - Gdyby projekt nie wypalił, będzie to wykorzystane przez innych.

(an), fot. Damian Krzanowski