Półtora roku trwały prace na stadionie. Obiekt został przebudowany, kiedy jesienią ubiegłego roku został otwarty, był już nie do poznania. Nowoczesna, sztuczna nawierzchnia zachęciła do biegania wielu mieszkańców, niektórzy przygodę z joggingiem rozpoczęli dopiero teraz.
Dziennie na wyłożonych tartanem torach biega kilkadziesiąt osób - to mieszkańcy Krosna, okolic, a nawet spędzający wakacje w Krośnie przyjezdni. Wśród nich amatorzy, ale i zaawansowani biegacze, zawodnicy klubów sportowych. - W porównaniu z poprzednimi latami jest 100 procent więcej biegających, uaktywnili się właśnie dlatego, że jest tartan, taki śliczny obiekt - podkreśla Wacław Katan, utytułowany trener krośnieńskich biegaczy.
Mimo wakacji, na stadionie codziennie odbywają się zajęcia lekkoatletyczne, nie tylko konkurencje biegowe, ale także te techniczne: skok w dal, wzwyż, rzut oszczepem, kulą czy trójskok. Trenerzy codziennie czekają na amatorów młodszych i starszych, którzy chcieliby poćwiczyć sami dla siebie, zasięgnąć porady, spróbować sił na nowoczesnych, bezpiecznych urządzeniach, ale też na dzieci i młodzież, która zechciałaby "pobawić" się lekką atletyką nieco bardziej "na poważnie".
- Mamy dziewczynkę, która szkoli się w rzucie oszczepem, w pchnięciu kulą, przymierzamy się do skoków wzwyż - zdradza Wacław Katan. Właśnie z myślą o rozwoju technicznych dyscyplin Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji zatrudnił wykwalifikowanego trenera, który prowadzi właśnie nabór do sekcji lekkoatletycznej i zajęcia szkoleniowe dla dzieci i młodzieży.
Na większe zainteresowanie trenerzy liczą jednak od września. W roku szkolnym chcą bowiem powrócić do słynnych niegdyś "Czwartków lekkoatletycznych". Były to regularne minizawody organizowane przez człowieka legendę - śp. Tadeusza Sarapuka - utytułowanego zawodnika, nauczyciela wychowania fizycznego, trenera krośnieńskiej sekcji lekkiej atletyki, a po jej rozwiązaniu, od 1976 roku dyrektora nowo utworzonego Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Sarapuk objął tę funkcję, gdy obiekty przy ul. Bursaki były w fatalnym stanie. "Boisko piłkarskie miało zdewastowaną płytę, bieżnia oraz skocznie i rzutnie były zarośnięte trawą, a trybuna niszczała. Zamienioną w skład siemienia lnianego, małą salę gimnastyczną z kręgielnią trawił grzyb i pokrywała pajęczyna. Położony niedaleko, jedyny w mieście otwarty basen wymagał gruntownego remontu" - czytamy w publikacji "W kręgu Karpat" autorstwa Stanisława Fryca. Autor przywołuje też wspomnienia samego Sarapuka: "Kiedy obejmowałem Bursaki, żal mi było patrzeć na stadion i obiekty. Miałem jednego cieślę i jednego murarza. Do tej dwójki dołączyli wszyscy umysłowi pracownicy MOSiR, sam też zakasałem rękawy. W miesiąc wyremontowaliśmy kręgielnię. Może dlatego poszło to tak gładko, że nikt nas nie odrywał od roboty. Ośrodek nie prowadził żadnej działalności, bo istniał tylko formalnie."
Dla Tadeusza Sarapuka jednym z ważnych elementów pracy trenerskiej była selekcja młodzieży chętnej do uprawiania lekkiej atletyki. Przeprowadzał ją właśnie podczas "Czwartków lekkoatletycznych". Brała w nich udział młodzież z krośnieńskich szkół podstawowych. "Dyscypliną, w której rywalizowali w czwartki młodzi sportowcy, był czwórbój lekkoatletyczny, składający się z biegu na sześćdziesiąt metrów, rzutu piłeczką palantową oraz skoku w dal i wzwyż. Obserwując zmagania w tych konkurencjach, Sarapuk "wyławiał" uzdolnionych uczniów i uczennice, którzy następnie trafiali do klubowej sekcji lekkiej atletyki." - pisze dalej Stanisław Fryc.
- To były lata 60. i początek 70. - wspomina Wacław Katan. Tadeusz Sarapuk był jego trenerem i nauczycielem. - To on 40 lat temu namówił mnie do biegania. Teraz chcemy wrócić do tych "czwartków", chcemy zachęcić jak najwięcej młodzieży, żeby ta sekcja nam się rozwijała nie tylko pod względem biegowym, ale też w konkurencjach technicznych - podkreśla.
A jakie rady dla początkujących biegaczy? - Strój i "galanteria" jest mniej ważna - zaznacza trener. Podstawa to odpowiednie obuwie. - W krośnieńskich sklepach są już dostępne buty typowe do joggingu, do twardych nawierzchni. To buty z systemami, poduszkami powietrznymi, które nie powodują przeciążeń kręgosłupa, dzięki nim nie uszkadzamy sobie stawów. Amator, który nie ma ukształtowanych funkcji kostno-mięśniowych czy naczyniowo-krążeniowych, przy zakupie obuwia powinien zasięgnąć porady w sklepie lub u nas. Najlepiej przyjść na stadion, pokażę jak takie buty wyglądają, wszystko wytłumaczę.
Wacława Katana można zastać na stadionie lekkoatletycznym codziennie do południa, potem, do 15.00, na obiektach przy ul. Legionów. - Służę pomocą wszystkim, którzy tego oczekują - zapewnia. Radzi przy okazji, aby ze względu na dbałość o kręgosłup nie biegać tylko po stadionie, ale urozmaicać nawierzchnię. Zachęca do biegania w plenerze, np. po nowo powstałych ścieżkach nad Wisłokiem: - Bieganie cały czas po tartanie ma swoje dobre i złe strony, a w plenerze jest i przyjemniej, i mniej monotonnie niż na stadionie. Za basenem, na tzw. Sztukach przygotowaliśmy nowe ścieżki biegowe, są wykoszone, wyrównane, zrobione pętelki. No, ale jak są chętni do biegania na stadionie, to niech biegają jak najwięcej - dodaje.
Więcej porad trenerskich dotyczących biegania, biegania w zimie, zasad odżywiania, itp. na stronie www.kkbmosir.pl.
Na koniec fragment listu od naszego czytelnika. Wzburzony opisywał sytuację, kiedy to został wyproszony ze stadionu, kiedy wybrał się tam z dzieckiem pojeździć na rowerze: "Chciałbym bardzo, aby ktoś mi łaskawie wytłumaczył, jaki jest sens powoływania do życia ośrodka, z którego nie można korzystać?! Ostatnio wybrałem się z synem na stadion przy ulicy Bursaki, żeby nauczyć go jeździć na rowerze. Po przejechaniu może 3-4 okrążeń, jakiś pracujący tam Pan, poinformował nas, że jeździć tam nie wolno... Na murawę wchodzić również nie wolno, żeby pokopać z dzieckiem w piłkę! Więc gdzie ja mam dziecko uczyć jeździć na rowerze? Na ulicy? Nie, bo dostanę mandat! Na stadionie żużlowym? Nie, bo albo nas też ktoś przegoni, albo po jednym upadku, dziecko będzie gorzej wyglądało od żużlowców" - pisze.
- Nie ma takiej możliwości, żeby jeździć rowerem po bieżni. Jedynie na torze żużlowym - potwierdza Wacław Katan. Chodzi o nawierzchnię, która w czasie jazdy, przyspieszania, skręcania i hamowania zbyt szybko uległaby zniszczeniu. - Nawierzchnia się wyciera, po pierwszym torze nawet nie pozwalamy biegać amatorom. On na zawodach jest najbardziej obciążony i musi odpoczywać. W zimie odśnieżamy dmuchawą tylko czwarty i trzeci tor. Tyle lat czekaliśmy na taki piękny obiekt, tyle pieniędzy to kosztowało, nie można tego od razu zniszczyć.