ARCHIWUM 1999-2017

Nowy rok akademicki. Zmiana warty w PWSZ

Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im. Stanisława Pigonia w Krośnie nowy rok akademicki rozpoczęła z nowym rektorem. Przez kolejne 4 lata uczelnią będzie kierował prof. dr hab. Grzegorz Przebinda, rusycysta. Zapowiada kontynuację rozwoju uczelni, bez rewolucyjnych zmian. Tymczasem z uczelnią pożegnał się dotychczasowy rektor - prof. dr hab. Janusz Gruchała, polonista. O Krośnie mówi: "magiczne miasto, z klimatem".
Redakcja Portalu
W nowym roku akademickim studentów przywitał nowy rektor PWSZ prof. dr hab. Grzegorz Przebinda. Po prawej były rektor prof. dr hab. Janusz Gruchała

Kim jest nowy rektor PWSZ?

Prof. dr hab. Grzegorz Przebinda (ur. 1959) - badacz historii idei, kultury i literatury rosyjskiej, historii i dnia współczesnego Rosji i Ukrainy. Profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego i Łódzkiego. Od 2006 do 2012 roku Kierownik Zakładu Filologii Rosyjskiej PWSZ w Krośnie. Przebywał na wielu zagranicznych stypendiach, m.in. w Niemczech, Rosji, Bułgarii, we Francji, Włoszech i na Ukrainie. W 1990 uzyskał prestiżową Nagrodę Polcul Foundation za "wkład do dzieła porozumienia polsko-rosyjskiego". Autor ponad 200 publikacji naukowych, pisuje również do gazet.

Jest zapalonym maratończykiem. 9 września br. uczestniczył w Międzynarodowym Maratonie Pokoju w Moskwie. Rektor w barwach Uczelnianego Akademickiego Związku Sportowego ukończył moskiewski maraton w czasie 3:23:30 i udało mu się poprawić wynik uzyskany w tym roku w maratonie paryskim o ponad 2 minuty.

Jaki kierunek rozwoju chce nadać krośnieńskiej PWSZ w czasie swojej 4-letniej kadencji? Publikujemy fragmenty pierwszego przemówienia rektorskiego.

(...) Jestem czwartym rektorem tej szkoły, która istnieje od 1999 roku. Szukałem formuły, w jakiej można tę szkołę opisać i zamknąć. Najlepszą chyba byłaby formuła "jedność w różnorodności". Ta jedność w różnorodności to inżynierowie, znawcy rolnictwa, budownictwa, towaroznawstwa, maszyn, polityki społecznej, humaniści, znawcy języków i literatury polskiej, angielskiej, niemieckiej, rosyjskiej, kultury fizycznej, turystyki, energetyki, matematyki, pedagogiki, pielęgniarstwa, informatyki, a w najbliższej przyszłości także specjaliści zarządzania, biotechnolodzy i kosmetolodzy. (...)

Nasza szkoła nie jest zakładem produkcyjnym, w którym liczą się tylko pieniądze i zysk. Jest to wspólnota akademicka złożona ze studentów, pracowników dydaktycznych i administracyjnych. Nasza szkoła to rodzaj przestrzeni domowej, w której najważniejsi są studenci, którzy aby być studentami muszą być kształceni przez nas - pracowników dydaktycznych, którzy mieszkają tutaj lub dojeżdżają poświęcając swój czas, energię i serce tej szkole. (...)

Prof. Grzegorz Przebinda jest rusycystą - badaczem historii idei, kultury i literatury rosyjskiej

Dobry rektor, a każdy obejmujący to stanowisko marzy, żeby takim być, nie może obejść się bez kadry profesorskiej, a także każdego pracownika kadr, działu finansowego, osób sprzątających. Ja pracuję w tej szkole już siódmy rok i uczestnicząc w posiedzeniach senatu, poznaję coraz więcej koleżanek i kolegów tu pracujących i chociaż nadal nie znam wszystkich, to obiecuję, że w miarę możliwości będę starał się wszystkich poznać - będę spotykał się z pracownikami w instytutach i zakładach będąc w zgodzie z tą tradycją, którą przekazał mi rektor Janusz Gruchała. Chciałbym być mądry waszą mądrością.

Szkoła jako dom to także budynki, które w ostatnim czasie bardzo u nas wypiękniały. (...) Dzięki ludziom dobrze tym miejscem zarządzającym, wykorzystaliśmy jako szkoła fundusze europejskie - wykorzystaliśmy dobrze swój czas. Obecnie nie ma już takiego dopływu funduszu, jakie były możliwe kilka lat temu i zostały znakomicie wykorzystane. Abyśmy wykorzystywali te budynki zgodnie z przeznaczeniem musimy dokonywać ogromnych starań o nabór studentów w każdym roku akademickim. (...)

Szkoła (...) musi mieć zrównoważony budżet. Bez dobrego budżetu żaden rektor nie będzie w stanie zadbać o ludzi - studentów i pracowników. Idealna sytuacja to taka, gdy w każdym roku przychody są wyższe niż wydatki. Dzięki poprzednim władzom (...) dostałem szkołę pod tym względem w doskonałym stanie. Dzięki temu, że posiadamy nadwyżkę środków budżetowych nie musimy tak jak inne szkoły zaciągać kredytów na finansowanie tego, co niezbędne w szkole, a mogliśmy występować o granty z wkładem własnym, na który inne uczelnie zaciągają kredyt, a są to kwoty niebagatelne. Chciałbym, aby taki stan rzeczy trwał w naszej uczelni nadal.

Kampus PWSZ w Suchodole - jedna z najważniejszych inwestycji uczelni - realizowana, gdy rektorem był prof. Janusz Gruchała

Uczelnia publiczna żyje i funkcjonuje w głównej mierze ze środków z budżetu państwa, a to co zarabia sama poprzez prowadzenie odpłatnych studiów niestacjonarnych nie jest w skali całego jej budżetu sumą decydującą. Czy nie ma więc niebezpieczeństwa, że wraz ze spadkiem liczby studentów, z którym to problemem stykają się w ostatnich latach prawie wszystkie uczelnie, pogorszy się sytuacja finansowa w szkole i czy da się temu zaradzić? Sądzę, że jest to możliwe.

Chciałbym, żeby osoby odpowiedzialne za kierunki studiów w PWSZ, czyli kierownicy zakładów, dyrektorzy instytutów, całe kolegium rektorskie, ale i wszyscy pracownicy wspierali ideę rozwoju nowych kierunków - większych i bardziej atrakcyjnych na rynku pracy, głównie w naszym regionie podkarpackim. Bardzo liczymy na ścisłą i przyjazną współpracę z tutejszymi zakładami pracy. Cieszymy się bardzo, gdy słyszymy, że nasza szkoła wrosła w tę przestrzeń i dodaje różnobarwności. Chcemy, aby tak było i aby nasi absolwenci odnajdywali tutaj swoje miejsce na rynku pracy.

(...) Większość kierunków i specjalności na naszej uczelni, jeśli nie wszystkie, przejmuje praktyczny profil kształcenia. Teraz chodzi o to, abyśmy się z tych zobowiązań, jakie podjęliśmy w programach, wywiązali. Żeby nowy model kształcenia był także nastawiony na przekazanie studentom pewnych umiejętności, a z drugiej strony uczył ich bycia społeczeństwem. (...) Będziemy czynić wszystko, aby "upraktycznić" studia, stworzyć możliwość studiów dualnych, czyli studia plus praca w renomowanych firmach.

Będziemy starać się, aby zwiększyć ofertę studiów i praktyk zagranicznych w Europie Zachodniej w ramach starych i nowych programów stypendialnych. Mamy rozwiniętą współpracę z USA, z czterema partnerami, ale przywiązujemy też wagę do współpracy ze szkołami wyższymi na Ukrainie i w Rosji. W celu lepszego umiędzynarodowienia studiów będziemy podnosić poziom kształcenia językowego na wszystkich kierunkach.

Jako rektor chciałbym przyczynić się do wprowadzenia indeksu elektronicznego. Dopóki jednak będę miał zaszczyt pełnić funkcję rektora PWSZ, dotąd nie wyrażę zgody na likwidację indeksu tradycyjnego, bo papier zawsze będzie doskonałym nośnikiem.

Nasze studia inżynierskie zostały poniekąd zhumanizowane, a humanistyczne też częściowo poddane technokratyzacji. Nasze instytuty humanistyczne i techniczne już zaczęły współpracę na różnych szczeblach. Moja prośba i wymaganie skierowane do dyrektorów instytutów to myślenie o szkole jako całości. Chcemy promować aktywność studenckich kół naukowych.

PWSZ to znakomite miejsce na konferencje - średniej wielkości miasto, dobry dojazd i baza hotelowa. W ten sposób chcielibyśmy promować naszą uczelnię w kraju i regionie. Chcemy jeszcze bardziej podnieść prestiż uczelni w środowisku, jeszcze bardziej otworzyć zasoby lokalowe uczelni dla środowiska, więcej imprez kulturalnych i popularno-naukowych dla Krosna. Chciałbym, aby nasza biblioteka, która ma bardzo wspaniałe pomieszczenia i sale oraz bardzo przyzwoite zbiory, uaktualniane i coraz bogatsze, aby to miejsce było częściej odwiedzane - zachęcam do tego wszystkich studentów i pracowników.

Bardzo bym pragnął, aby zintensyfikowała się współpraca z przedsiębiorcami Podkarpacia. (...) Będziemy tworzyć, modernizować plany studiów i wykorzystywać specjalistów z firm do prowadzenia zajęć praktycznych. Prosimy przedsiębiorców, aby nie ograniczali się do krytyki obecnych programów studiów, ale by byli w stanie zaproponować na naszą prośbę swoje mini programy, kursy i moduły - będziemy na takie inicjatywy zawsze otwarci.

Prof. Przebinda otrzymał od rektora Rosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Humanistycznego w Domodiedovo matrioszkę, czyli rosyjskie babuszki w babuszce. - To symbol współpracy i jedności - powiedział profesor podmoskiewskiej uczelni

Wsparcie rozwoju kultury studenckiej w Krośnie - chciałbym, aby powstał tu klub studencki z prawdziwego zdarzenia, na przełom wiosny i lata 2013 zapowiadamy kolejny rozdział międzynarodowego festiwalu młodzieży, który w tym roku akademickim znowu się odbędzie.

Nowymi prorektorami PWSZ zostali:
- doc. dr inż. Stanisław Rymar - prorektor ds. rozwoju
- dr Zbigniew Barabasz - prorektor ds. studiów


Dotychczasowy rektor PWSZ - prof. dr hab. Janusz Gruchała pełnił tę funkcję przez 2 kadencje, czyli 8 lat. Z dniem 31 sierpnia zakończył swoją misję.

Pana związki z Krosnem są dłuższe, niż piastowanie stanowiska rektora przez ostatnie 8 lat.

- W Krośnie funkcjonowało Kolegium Nauczycielskie im. Stanisława Pigonia. Zacząłem przyjeżdżać tu prawie 20 lat temu. Najpierw tylko na zajęcia. Wtedy dyrektorem tego kolegium był obecny kanclerz PWSZ Franciszek Tereszkiewicz. Stworzyliśmy taka grupę z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która tu przyjeżdżała i kształciła polonistów. Jeszcze jako doktor prowadziłem tu seminaria licencjackie, miałem pierwszych dyplomantów. Czyli 6-7 lat przed powstaniem uczelni ja tu już jeździłem, to było w roku 1992-93. Bardzo miło to wspominam, kolegium mieściło się na ul. Piotra Skargi, naprzeciwko I Liceum Ogólnokształcącego. Uczelnia powstała przejmując jakby to kolegium i inne kolegia językowe z Jasła i Krosna. Jestem od początku PWSZ, to już 13 lat. Najpierw byłem dyrektorem Instytutu Języka Polskiego, później 4 lata prorektorem do spraw studiów, a następnie rektorem.

W czerwcu br. władze miasta uhonorowały prof. Janusza Gruchałę medalem "Za zasługi dla Krosna"

Jak pan podsumuje te 2 ostatnie kadencje? Jaki był największy sukces? Na pewno piękne budynki.

- Owszem, powstała wspaniała infrastruktura. Był deszcz pieniędzy, trzeba je było tylko podnieść. Ale co innego było - według mnie - istotniejsze. Stworzenie dobrego zespołu ludzi. Żeby szkoła wyższa działała, muszą być i profesorowie i doktorzy. To prawie 300 zatrudnionych ludzi, nauczycieli akademickich. Wielu z nich tylko dojeżdża, ale są tacy, którzy są związani z tą uczelnią na pierwszym etacie. Prawie trzydzieści osób zrobiło doktoraty w tym czasie, zaczęły się projekty badawcze. To jest ważne - stworzenie atmosfery, dzięki której ludzie chcą tu pracować, wiążą nadzieję na rozwój naukowy. Twardo stoję na stanowisku, że nie trzeba myśleć tu o jakiejś akademii czy uniwersytecie, bo to w końcu 40-tysięczne miasto. Ale te kilkadziesiąt już doktoratów to jest już spore miejscowe środowisko, które związało się z tą uczelnią.

Wróćmy do infrastruktury. Kolegium Jezuickie na ul. Kazimierza Wielkiego, Turaszówka, Suchodół. Trzy wielkie inwestycje w ciągu tych 8-10 lat.

- Na inauguracji poprzedniego roku powiedziałem, że skończymy duże inwestycje. I tak się stało.

Kiedyś stwierdziłem, że warunki studiowania w Krośnie są znacznie lepsze niż w dużym mieście. Od razu się odezwali malkontenci: "To na pewno nie prawda". A ja mam porównanie. Wyposażenie techniczne, meble, wszystko co się składa na infrastrukturę jest o niebo lepsze niż na Uniwersytecie Jagiellońskim, na którym pracuję. Ja się nie mogę doprosić o rzutnik i ekran. Tu nie ma starych mebli. Wszystko jest nowoczesne. Studenci, którzy idą zdobywać II stopień potwierdzają wtedy: tutaj to było wszystko.

Jak pan wspomina tutejszych studentów?

- Jestem nauczycielem akademickim, mam ponad 30 lat pracy. Kontakt ze studentami to jest coś, co cenię najbardziej. Kiedyś zapytałem pracowników, co oni uważają za najważniejsze, co jest ich sukcesem. Wtedy większość z nich pracowała w dużych uczelniach: w Krakowie, w Rzeszowie, w Lublinie, w Warszawie. I oni mówili: tutaj przychodzi młodzież z pewnymi brakami. Najzdolniejsi idą gdzie indziej. Naszym sukcesem jest ta różnica: pomiędzy punktem wyjścia i punktem dojścia. Nawet jeśli nasz absolwent nie jest porównywalny z absolwentem UJ, to on tę drogę odbył dalszą. Prof. Paweł Januszewicz, medyk, powiedział kiedyś tak: "W Warszawie to jak idę na uczelnię, to przychodzą studenci, którzy już wszystko wiedzą. Tutaj przychodzą tacy, których mogę czegoś nauczyć". Nazwaliśmy to "prawem Januszewicza".

Ci najzdolniejsi, których tutaj mamy, nie mogą iść na studia nie dlatego, że są mało zdolni, tylko dlatego, że ich rodzice nie mają akurat tego tysiąca miesięcznie na utrzymanie się. Miałem takie osoby. Bezcenne są. Później dojrzewają, potrafią na siebie zarobić i zdobywają drugi stopień gdzie indziej.

Czy wyważenie kierunków inżynierskich i humanistycznych jest właściwe? Czy to zdało egzamin?

- To jest problem, każdy będzie to w sumieniu rozstrzygał. Z jednej strony jest to szkoła zawodowa pierwszego stopnia, ona ma dawać zawód. Z drugiej strony chciałoby się, żeby nie kształcić młodzieży tak wąsko. Chciałoby się mieć pewne kierunki, chociaż nie ma po nich zatrudnienia. Chodzi o kierunki humanistyczne. Utrzymujemy je, ale wydaje mi się, że mój następca będzie musiał coś polikwidować.

Młodzi ludzie chcą teraz przychodzić na inżynierskie studia, jest taka tendencja. Jako polonista zrobiłem ruch w kierunku studiów inżynierskich. Ciągle ich mamy najwięcej. Myślę, że to uczciwe - jeśli młodzi ludzie chcą studiować pedagogikę, polonistykę czy języki obce - proszę bardzo. Ale np. mechanicy po naszych studiach mają pracę już na ostatnim roku. Wpisujemy się w potrzeby regionu - chociażby jeśli chodzi o Dolinę Lotniczą.

Mamy nadzieję, że energetyka będzie kolejnym strzałem w "10". Niekonwencjonalne źródła energii właśnie tutaj mają szansę. Wszyscy mówią, że w południowej Polsce elektrownie wiatrowe najlepiej lokalizować tutaj w ciągu Przełęczy Dukielskiej. To jest zbadane, tu jest sens, chcemy się w to wpisywać.

Czy będzie pan nadal wykładał na uczelni lub z nią współpracował?

- Nie, 30 września zakończyłem pracę na uczelni. Mam jeszcze coś do zrobienia w nauce. Coś umiem, mam zespół doktorów, których wypromowałem i to jest dla mnie zadanie. Jeśli chodzi o dziedzinę, którą uprawiam, jestem w najlepszym wieku. Cały czas jestem profesorem UJ i teraz będę już tylko tam pracował. Będę jednak nadal dla Krosna życzliwy. Przyjaciele z Krosna obiecali mi, że będą mnie zapraszać. Przyjadę.

Z perspektywy czasu, ale i Krakowa - jak pan ocenia rolę PWSZ w Krośnie? Czy taka uczelnia ma sens?

- Tego się nie da wymierzyć. Ale wiemy jak wyglądało Krosno kilkanaście lat temu. Jestem przekonany, że te kilka tysięcy studentów co roku ożywia teraz to miasto. Zwłaszcza centrum, ale także Turaszówkę i Suchodół. Miasto ma wyższą uczelnię, własną, nie filię jakiejś uczelni dużej. Wydaje mi się, że to jest taka instytucja, która tworzy miasto. Trzeba przekonywać mieszkańców, że AGH, Oxford i Harvard to są duże i dobre uczelnie, ale nie dla wszystkich. A krośnieńska uczelnia - na miarę swoich możliwości - tworzy Krosno jako miasto.

Wiele miast chciałoby mieć taką uczelnię, ale teraz wnioski są już odrzucane przez ministerstwo. Nie mówię już o tym, że przyjeżdżają tu ludzie, zostawiają pieniądze - przedsiębiorcy, restauratorzy, sklepikarze mają pewien utarg. Nasz budżet na płace to rocznie 19-20 mln zł, to w znacznej części pozostaje w Krośnie.

Olbrzymia liczba studentów pochodzi z 4 okolicznych powiatów. To szkoła regionalna, stąd nasze hasło: "Uczelnia na miejscu". Niektórzy nam zarzucali - to prowincjonalne, bądźmy światowi. Nie, uczelnia na miejscu oznacza, że jesteśmy dla tego miejsca, dla tych 4 powiatów głównie. Jeśli studenci chcą wyjechać w świat - niech jadą na Harward, niech robią doktoraty gdzie indziej, ale podstawowe wykształcenie wyższe mogą zdobyć tu. Będziemy coraz bardziej doceniani nie tylko za inwestycje, ale także za to, że dzieci krośnian mogą tu studiować na całkiem dobrym poziomie.

Inauguracja nowego roku akademickiego odbyła się we wtorek (2.10)

Jak pan ocenia współpracę z miastem i jego władzami?

- Uczelnia taka jak w Krośnie, nie za duża i bez jakiegoś zadęcia, musi się starać o wejście w tkankę społeczną miasta. Braliśmy udział w wielu inicjatywach, staraliśmy się podtrzymywać kontakty z różnymi stowarzyszeniami, grupami ludzi i władzami miasta. Jeżeli powstaje przy Rynku biblioteka otwarta dla wszystkich, jeżeli władze miasta mogą korzystać z sal, to jest to ta dodatkowa wartość. Wzajemna lojalność PWSZ i miasta dała efekt, chociaż nie jesteśmy jednostką miejską, tylko ministerialną. Ta symbioza jest.

PWSZ kojarzy mi się ze studentami z zagranicy. Współpraca międzynarodowa udaje się chyba znakomicie.

- Nie wiem, czy krośnianie zdają sobie sprawę, ale wśród państwowych szkół zawodowych jesteśmy liderem jeśli chodzi o współpracę międzynarodową. W rankingach Rzeczpospolitej i Perspektyw wygrywamy pod tym względem. Wysyłamy za granicę na studia w ramach programu Erasmus, ale także w ramach współpracy z Ameryką, 30-50 studentów na semestr. Do nas przyjeżdża więcej cudzoziemców niż my wysyłamy Polaków. Przyjeżdżają cudzoziemcy z Europy, ale także Amerykanie. Stale mamy 4-5 studentów z USA, którzy są u nas przez semestr. Tylu cudzoziemców w 45-tysięcznym Krośnie musi wprowadzać inny akcent. Małe porównanie - my wysyłamy 30 studentów za granicę, AGH też 30. A różnica jest taka, że tam jest 10 razy więcej studentów. To jest spora zasługa dotychczasowego prorektora Władysława Witalisza.

Wśród PWSZ-ów krośnieńska uczelnia uchodzi też za jedną z tych nielicznych, które wyspecjalizowały się w realizacji projektów z funduszy zewnętrznych. Mamy zespół ludzi, nasza kwestura przeszła nie jedno rozliczenie i teraz inne uczelnie pytają "jak to zrobić".

Jak się pan żegna z Krosnem, z jakimi wspomnieniami pan wyjeżdża?

- To jest magiczne miasto. Jak przyjeżdżam tutaj i widzę wieżę farną, to zawsze sobie myślę: "Znowu jestem w tym pięknym mieście". Zapamiętam Krosno jako miasto, w którym są wspaniali ludzie, niezwykła atmosfera. Tutaj się rzeczy udają dlatego, że jest ta specyficzna atmosfera. Mam tu przyjaciół i będę tu wracał.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU:
Tekst i fot. Adrian Krzanowski, (filer)