ARCHIWUM 1999-2017

Dlaczego szynobus nie jeździ już przez Krosno?

Od trzech tygodni przez Krosno nie przejeżdża już szynobus. Gdyby wierzyć Urzędowi Marszałkowskiemu, winę za to ponosi rząd, który zmniejszył janosikowe, i pasażerowie, którzy nie chcieli szynobusem jeździć. Gdyby wierzyć pasażerom, przyczyny katastrofy połączenia Jasło-Zagórz były zupełnie inne.
Redakcja Portalu
Oficjalnymi powodami zawieszenia kursów szynobusów na trasie Jasło-Zagórz były zmniejszone "janosikowe" i niska frekwencja. Czy to cała prawda?

Połączenia na linii Jasło-Zagórz zostały zawieszone 1 stycznia 2015 r. Zdaniem Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie, który organizuje regionalne przewozy kolejowe w województwie (ogłasza przetarg, w którym zamawia ilość połączeń na danych trasach), powody tej decyzji były dwa.

Pierwszy: rząd zmniejszył tzw. janosikowe (Podkarpacie dostało 60 mln zł mniej) i trzeba było szukać oszczędności.

Drugi: frekwencja w szynobusie była niska i w czasie trzech pierwszych kwartałów 2014 roku wyniosła średnio 11 osób na pociąg (rentowność kursów - 5%).

- Niech pan napisze, dlaczego mało kto tym jeździ - prosi Jerzy, mieszkaniec Długiego, pasażer jednego z ostatnich kursów szynobusu. Twierdzi, że marna frekwencja to zasługa Przewozów Regionalnych i Urzędu Marszałkowskiego.

Podobnie uważa kilkudziesięciu innych pasażerów, z którymi w grudniu, tuż przed zawieszeniem kursów, rozmawiałem w szynobusie. Według nich przepis na katastrofę połączenia był taki:

Liczba kursów była za mała, a rozkład jazdy był nieprzemyślany.

Ten pociąg był do niczego. Tak uważał jego konduktor: - No pusto, ale jak mają jeździć? Trzeba by go dać pod ludzi, a żeby dać pod ludzi, to trzeba więcej pociągów. Gdyby tak ze trzy, cztery pociągi były, rano i popołudniu. A jak idzie jeden, to co? Ustawisz do roboty z Sanoka do Krosna, to nie ustawisz szkoły. Jak ustawisz szkołę, to nie ustawisz tych do roboty. Ustawisz Krosno, to nie ustawisz Sanoka i Jasła. Ustawisz Jasło, nie ustawisz Krosna i Sanoka.

Od trzech tygodni przez Krosno nie przejechał żaden szynobus

W dni robocze trasę obsługiwały dwie pary szynobusów. Na stację Krosno przyjeżdżały o: 6.20 i 14.23 (kurs w kierunku Jasła) oraz 7.36 i 15.35 (kurs w kierunku Zagórza).

Jeśli weźmiemy pod uwagę osoby dojeżdżające do Krosna, do pracy lub szkoły, rozkład jazdy nie pasował właściwie nikomu.

Zmiany w największych zakładach zaczynają się o 6.00 i 14.00.
Administracja pracuje głównie od 7.30.
Najpopularniejsze godziny otwarcia sklepów i biur to 6.00, 9.00 i 10.00.
Uczniom, tym dojeżdżającym od strony Jasła, pasował jeden kurs.
Podobnie było ze studentami PWSZ, choć zarówno studenci, jak i uczniowie, tylko część zajęć rozpoczynają o 8.00.

Z powrotami było podobnie.

W samej hucie, firmie BWI Poland i w PWSZ, jest łącznie pół tysiąca osób codziennie dojeżdżających do Krosna z miejscowości, przez które przebiega linia kolejowa. Pół tysiąca potencjalnych pasażerów.

W sobotę szynobus wyjeżdżał z Zagórza tuż po 5 rano. Wracał popołudniu. W niedzielę popołudniu.

Przystępując do przetargu, PKP Przewozy Regionalne zobowiązały się do: "Uwzględnienia zapotrzebowania społecznego na kolejowe przewozy pasażerskie oraz zapewnienia optymalnego wykorzystania taboru". Urząd Marszałkowski zastrzegł sobie natomiast prawo do wniesienia uwag do rozkładu jazdy.

Przed zawieszeniem na trasie kursowały dwie pary pociągów. Zdaniem pasażerów ta liczba była stanowczo za mała

Bilety były za drogie.

W szynobusie wisi kartka, na niej tytuł: "Polityka Jakości". Podpisany przez zarząd spółki PKP Przewozy Regionalne dokument jest deklaracją ciągłych starań o podnoszenie jakości usług. Spółka zobowiązuje się w nim do: "Stałej optymalizacji oferty taryfowej, zgodnie z potrzebami pasażerów".

- Bilet z Jasła do Krosna kosztuje tu 7,60. Busem pojadę o 2,50 zł taniej. Za 2,50 zł kupię bochenek chleba. I jak szynobus ma być konkurencyjny? Dzisiaj, gdy ludzie liczą każdy grosz? - pyta Jan z Krosna.

Na rynku działa przynajmniej kilka firm, które autobusami lub busami przewożą pasażerów na trasie Jasło-Krosno-Sanok. Przewożą ich znacznie taniej. I znacznie częściej: w rozkładzie tylko jednej z nich znajduje się 30 kursów dziennie. 30 kursów w każdą stronę.

W momencie zawieszenia pociągów Urząd Marszałkowski zapowiedział, że w przyszłości przeanalizuje udzielane koncesje na przewozy pasażerskie komunikacją autobusową. Będzie dążył do tego, aby funkcjonowały tylko na liniach niekonkurencyjnych do linii kolejowych.

Podróż pociągiem była sporo droższa niż podróż busem

Nie zastosowano zniżek.

Przejazd na trasie Jasło-Zagórz (69 kilometrów) kosztował 16,10 zł. 87 kilometrów, które dzielą Przemyśl i Rzeszów, można przejechać za 10,50. Można, bo pociągi na tej trasie objęte są promocją "połączenie w dobrej cenie". Podobnie jak pociągi na ponad 30 innych podkarpackich trasach.

Krzysztof Pawlak, rzecznik podkarpackich Przewozów Regionalnych, zarzeka się, że spółka chętnie wprowadziłaby promocję także na trasie Jasło-Zagórz. Wprowadziłaby, gdyby Urząd Marszałkowski zamówił więcej niż dwie pary pociągów, bo przy takiej ich ilości promocja nie ma sensu.

Szynobus jeździł od przypadku do przypadku.

To, jak w ostatnich latach jeździł szynobus, pasażerowie nazywają kpiną.

W zeszłym roku szynobus najpierw przez dwa miesiące nie jeździł (awaria), potem kursował przez miesiąc, nie kursował przez siedem miesięcy (remont torów), aby znowu kursować przez dwa miesiące.

W latach 2010-2013 było identycznie: okresy remontów przeplatały się z awariami. Gdy szynobus znikał, wprowadzano zastępczą komunikację autobusową.

To, jak jeździła komunikacja zastępcza, pasażerowie też nazywają kpiną.

- Autobus zastępczy objeżdżał wszystkie stacje kolejowe na trasie, a to oznaczało, że albo odbijał od drogi głównej nawet o kilka kilometrów, albo jeździł wąskimi i krętymi drogami. Przyjeżdżał spóźniony pół godziny, czasami godzinę. Poparzyli się ludzie na tym szynobusie i na tej zastępczej - opowiada pani Małgorzata z Tarnowca.

We wspomnianej "Polityce Jakości" spółka PKP Przewozy Regionalne za jeden z celów wyznaczyła sobie zwiększenie zaufania pasażerów do swoich usług.

Szynobusy regularnie rozczarowywały pasażerów: kursowały w kratkę, a zastępcza komunikacja autobusowa jeździła spóźniona

Czas, jaki mieli pasażerowie, aby zacząć jeździć szynobusem, był zbyt krótki.

Między zakończeniem ostatniego remontu i powrotem szynobusu na tory (31 października 2014 r.), a ogłoszeniem przetargu na 2015 r., w którym nie było już połączenia Jasło-Zagórz (5 grudnia 2014 r.) upłynęło 36 dni. Tyle czasu Urząd Marszałkowski dał pasażerom, aby przesiedli się na szynobusy.

Anna z Wróblika codziennie jeździła szynobusem 13 kilometrów. Wracała z pracy, z Krosna. Jeździła tylko w jedną stronę. Chciała w obydwie, bo szynobus był szybki, bezpieczny i nie tłukło w nim na zakrętach, ale poranna godzina odjazdu kompletnie jej nie pasowała, a innej nie było: - Trochę chce mi się z tego śmiać, a trochę nie, bo to proszę pana wcale nie jest śmieszne. Wała z nas robią czy jak? Mało kto wiedział, że te szynobusy wróciły. Ludzie pokupili miesięczne na busy i autobusy, więc jak mieli tym jeździć? Teraz pasażer zaczął się pojawiać, bo widział, że to jeździ, coraz więcej osób wsiadało, a tu mówią, że koniec. Zamiast rozpędzić ten pociąg, dać mu trochę czasu, niech się ludzie przyzwyczają, przesiądą, to oni go zabierają.

Brakowało działań promocyjnych i informacyjnych.

- Co tu wiele mówić? PKP naprawdę bardzo się starało, aby nie dać sygnału, że szynobusy wróciły - podsumowuje promocję szynobusów Jarek z Jasła, który dojeżdżał do Krosna codziennie rano. Tylko rano, bo godzina powrotu też kompletnie mu nie pasowała.

Na dwóch głównych krośnieńskich stacjach - Krosno i Krosno-Miasto - nie było żadnej informacji o zawieszeniu połączenia, a trzy tygodnie po nim, szynobusy relacji Jasło-Zagórz nadal widnieją w rozkładzie jazdy.

Kolejnym celem, jaki spółka PKP Przewozy Regionalne wyznaczyła sobie w "Polityce Jakości" jest zapewnienie pasażerom informacji o dostępności, funkcjonalności i zasadach korzystania z oferowanych przez nią usług.

PKP zaniedbywało nie tylko promocję połączeń na trasie Jasło-Zagórz, ale nawet obowiązek zapewnienia podstawowych informacji

Powinni byli zrobić wszystko

Jan z Krosna: - Zanim zlikwidowali, powinni byli zrobić wszystko, co możliwe, żeby tę trasę rozkręcić: obniżyć bilety, popróbować różnych godzin, puścić więcej pociągów, dać czas pasażerom, żeby się przesiedli na kolej. Jeśli to by nie wyszło, to zgoda, mogliby zabrać. A oni przeciwnie - zrobili wszystko, żeby ten pociąg zarżnąć. I zarżnęli.

Warto dodać, że:

- w 2014 r. kolejowe przewozy regionalne obsługiwane były przez 11 zakupionych przez Urząd Marszałkowski szynobusów. 8 z nich urząd użyczał PKP, a 3 dzierżawił. Kwota dzierżawy: 32 860 zł brutto, za miesiąc, za pojazd. Rzecznik Przewozów Regionalnych w Rzeszowie potwierdził, że w listopadzie i grudniu na trasie Jasło-Zagórz kursował dzierżawiony szynobus, a dzierżawa wliczana była do kosztów kursu. Miesięczny koszt dzierżawy stanowił równowartość ponad 2 tys. pełnych biletów z Jasła do Zagórza, czyli średnio 20 biletów na kurs;

- szynobusy kursujące na trasie Jasło-Zagórz kupiono, aby "poprawić dostępność regionów peryferyjnych do połączeń kolejowych wraz ze stałym wzrostem liczby pasażerów". Koszt zakupy jednego pojazdu - ok. 5 mln zł (zakup dofinansowany z funduszy unijnych);

W obliczu ostatnich wydarzeń, hasło "poprawy dostępności regionów peryferyjnych do połączeń kolejowych", które towarzyszyło zakupowi szynobusów, też wydaje się być kpiną

- w ostatnich latach, za ponad 63 mln zł z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podkarpackiego, spółka PKP Polskie Linie Kolejowe SA zmodernizowała najbardziej wyeksploatowane odcinki linii Jasło-Zagórz. Zwiększono na nich prędkość maksymalną, podniesiono poziom bezpieczeństwa i skrócono o kilka minut czas jazdy pociągów;

- od ponad 10 lat jesteśmy w Unii, Unia dała na szynobusy i na remont torów, a oni cały czas na tego Janosika liczą (pasażer Jerzy z Długiego);

- jesienią 2014 r. szynobusy wróciły na tory na dwa tygodnie przed wyborami samorządowymi, a informacja o zawieszeniu połączenia pojawiła się niecałe trzy tygodnie po wyborach;

- zaoszczędzone na zawieszeniu połączeń pieniądze (oprócz całkowitego zawieszenia pociągów na trasie Jasło-Zagórz, zmniejszono liczbę połączeń na kilku innych trasach) urząd zamierza przeznaczyć m.in. na uruchomienie Podmiejskiej Kolei Aglomeracyjnej, która ma poprawić ofertę połączeń kolejowych na trasach prowadzących do Rzeszowa;

- urząd utrzymuje, że zawieszenie kursowania szynobusów ma charakter czasowy i potrwa do momentu całkowitego zakończenia remontu linii. Dzięki nowej puli unijnych dotacji ma to nastąpić w latach 2014-2020. Harmonogramu prac jeszcze nie opracowano. Szansą na wcześniejszy powrót szynobusów jest współfinansowanie połączenia przez samorządy Jasła, Krosna i Sanoka;

- w trakcie zbierania materiałów do artykułu, urzędnicy trzykrotnie informowali, że dane o frekwencji i rentowności szynobusu na linii Jasło-Zagórz dotyczą trzech pierwszych kwartałów 2014 r. W tym okresie szynobus kursował tylko przez miesiąc, w marcu, pomiędzy 2-miesięczną awarią, a 7-miesięcznym remontem torów.

Gdy zapytaliśmy, w jaki sposób udało się zmierzyć frekwencję we właściwie niejeżdżącym szynobusie, Urząd Marszałkowski zmienił wcześniejszą odpowiedź. Poinformował, że w danych dotyczących frekwencji i rentowności szynobusu uwzględniono także kursy... zastępczej komunikacji autobusowej.

Po pierwsze: przypomnijmy, że to, jak jeździła komunikacja zastępcza, pasażerowie nazywają kpiną.

A po drugie: urzędnicy najwyraźniej zapomnieli, że w terminie 1 kwietnia - 31 sierpnia 2014 r., na czas remontu torów, nie zamawiali żadnych przejazdów na linii Jasło-Zagórz. W tym okresie nie kursował ani szynobus, ani autobus. Zastępczą komunikację wprowadzono dopiero we wrześniu.

Sprawa danych o frekwencji w szynobusach, których urzędnicy używali jako jednego z głównych argumentów w dyskusji o przyczynach zawieszenia połączeń, bulwersuje chyba najbardziej

Komentarz od redakcji:

W dyskusji o przyczynach zawieszenia połączenia, marszałkowscy urzędnicy niczym szablą wywijają danymi o bardzo niskiej frekwencji w szynobusach na trasie Jasło-Zagórz. Okazuje się, że dane te tak naprawdę wcale nie dotyczą szynobusów, a przede wszystkim zastępczej komunikacji autobusowej. Do tego kursującej przez krótki okres czasu.

Co więcej, już po zawieszeniu połączenia, urzędnicy mówią o konieczności dostosowania rozkładu jazdy i cen biletów do potrzeb pasażerów. Mówią o tym, o czym pasażerowie wiedzą od dawna. Czy naprawdę nikt wcześniej nie zadał sobie w urzędzie pytania, dlaczego ludzie nie chcą jeździć szynobusem?

Nie jesteśmy za utrzymywaniem nierentownego połączenia za wszelką cenę, jednak uważamy, że w tej sprawie Urząd Marszałkowski działa skandalicznie. Dziesiątki milionów złotych wydano na szynobusy i remont torów, a wszystko w ramach hasła "poprawy dostępności komunikacyjnej". Szynobusy nie jeżdżą, miasteczka pozostają od siebie odcięte. Zapis o "poprawie dostępności", który zapewne stanowił kluczowy argument w walce o unijne fundusze, jest pustym sloganem.

Dla wielu mieszkańców regionu jedynym środkiem transportu pozostały busy. Tymczasem, w przyszłości urząd zamierza cofnąć się do przeszłości i działać jak w PRL-u. Chce ograniczyć konkurencję ze strony przewoźników, a tym samym "zmusić" pasażerów do korzystania z szynobusów.

Dawid Iwaniec, fot. Damian Krzanowski