ARCHIWUM 1999-2017

Podłożył ojcu fałszywe stuzłotówki

W jednym z krośnieńskich marketów zatrzymano 52-latka, który chciał zapłacić za zakupy podrobionym banknotem stuzłotowym. Fałszywe pieniądze podłożył mu syn.
Redakcja Portalu
Banknot 100 zł

52-letni mieszkaniec Krosna robi zakupy w jednym z marketów w mieście. 100-złotowy banknot, którym chce zapłacić, wzbudza podejrzenia kasjerki. - Oczywiście, proszę wezwać policję. To trzeba wyjaśnić! - zgadza się mężczyzna.

Policja szybko ustala źródło fałszywych pieniędzy: podrobione 100 zł podłożył mężczyźnie jego 24-letni syn. Wcześniej zeskanował stuzłotówkę, a następnie wydrukował trzynaście fałszywych banknotów i włożył do skrytki, w której ojciec trzymał pieniądze. W zamian zabrał z niej prawdziwe stuzłotówki.

- Część autentycznych, zabranych ojcu pieniędzy przeznaczył na zatankowanie samochodu, a część na papierosy i grę na automatach - informuje Janusz Ohar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krośnie, która prowadzi śledztwo w tej sprawie.

Wobec 24-latka zastosowano dozór policyjny. Za podrabianie banknotów oraz za puszczanie ich w obieg grozi mu kara nawet do 25 lat pozbawienia wolności.

Jego ojcu nie postawiono zarzutów. - Mężczyzna, który robił zakupy, to nasz stały klient. Był bardzo zaskoczony całą sytuacją. Próbował sobie przypomnieć, gdzie mógł otrzymać fałszywe pieniądze - opisuje obsługa marketu.

Pracownicy sklepu regularnie przechodzą szkolenia z zakresu rozpoznawania podrobionych pieniędzy oraz bonów. Dysponują także testerami, które pozwalają na szybką weryfikację autentyczności banknotów. Przyznają jednak, że w przypadku zatrzymanej stuzłotówki, nawet nie musieli sięgać po tester, bo banknot został podrobiony nieudolnie.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej potwierdza, że przypadki wprowadzania do obrotu fałszywych pieniędzy zdarzają się dość często. - Dotyczy to zwłaszcza mniejszych sklepów, głównie poza miastem. Do obrotu zazwyczaj wprowadzają je młodzi ludzie, którzy skanują banknoty o nominałach 50 czy 100 zł, a następnie drukują fałszywe pieniądze. Czasami ten fakt udaje się wykryć dopiero w momencie wpłacania utargu do banku. Pracownicy dużych marketów przechodzą specjalne szkolenia, dzięki którym zwracają większą uwagę na tego typu próby - mówi prokurator Ohar.

(DI)