Film trwa minutę, ma tylko jedno ujęcie - fragment pokoju o stancyjnym wystroju - i tylko jednego bohatera: młodego faceta w okularach i wzorzystej koszuli, który siedzi na łóżku i przez 60 sekund nieprzerwanie mówi.
Zaczyna tak: - Cześć, jestem Maciek. Pochodzę z Polski. Chcę lecieć na Marsa, ponieważ wierzę, że to jest mój obowiązek wobec ludzkości. Cywilizacja dała nam tak wiele, że teraz powinniśmy się jej odwdzięczyć i dać coś w zamian. Coś, co popchnie nasz rozwój naprzód i przyniesie korzyść przyszłym pokoleniom. Chcę wziąć w tym udział, w możliwie najbardziej niezwykły sposób.
Film powstał na wakacjach 2013 roku.
Facet na filmie to Maciej Józefowicz (rocznik 1984). Pochodzi z Krosna. Tu kończył podstawówkę i I LO im. Kopernika, które w uznaniu jego wybitnych osiągnięć (został laureatem centralnej olimpiady Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym) przyznało mu Medal Kopernikowski. - Jest to wyróżnienie zarezerwowane dla tych uczniów, którzy przynoszą szkole największą chlubę. Maciek zdecydowanie był jednym z nich - potwierdza Ryszard Józefczyk, dyrektor "Kopernika", były wychowawca Maćka.
Swojego ucznia zapamiętał jako "wielce oryginalnego" (z poglądów i zachowania), niezwykle dociekliwego i bardzo często zaskakującego nauczycieli wiedzą, którą zdobywał samodzielnie.
Zainteresowania Maćka: historia, polityka, stosunki międzynarodowe, języki obce. I kosmos: czytał książki Stanisława Lema i Janusza Zajdla, oglądał filmy science fiction, od "Gwiezdnych Wojen" zaczynając, czarnego jak smoła psa nazwał Vader (od Dartha Vadera - antybohatera filmowej sagi George'a Lucasa).
- Kosmosem interesowałem się od dzieciństwa, zawsze mnie takie sprawy fascynowały, ale to było tylko na poziomie hobby czy ciekawości i nie miało nic wspólnego z wyborem ścieżki życiowej - zastrzega Maciek.
Skończył stosunki międzynarodowe i amerykanistykę w Warszawie. Zajął się jednak marketingiem: firma z branży IT, w której pracuje, sprzedaje nowoczesne rozwiązania dla biznesu, a on pomaga je promować na rynkach zagranicznych.
Na informacje o planowanej przez Holendrów misji kolonizacyjnej na Marsa (Mars One) trafił przypadkiem w internecie. Wypełnił zgłoszenie, przygotował kamerę, ustawił ją na wprost łóżka, usiadł na nim i płynnym angielskim opowiedział o długu, jaki ludzkość ma wobec cywilizacji i o tym, że to on chce być jednym z tych, którzy go spłacą.
Chętnych do kolonizowania Czerwonej Planety zgłosiło się nieco więcej - dokładnie 202 586 osób z całego świata. Niektórzy, podobnie jak Maciek, chcą wziąć na siebie ciężar cywilizacyjnego zadłużenia, a inni mają nadzieję, że w przyszłości ktoś napisze o nich kilka słów, na przykład w podręczniku do historii.
Jak radzisz sobie ze stresem? Jak sprawdzasz się w pracy w grupie? Jak czujesz się w obecności osób z innych kultur? Jak reagujesz, gdy musisz podjąć decyzję pod presją czasu? Czy jesteś gotowy na długotrwałą rozłąkę? - na takie pytania odpowiadał Maciek w zgłoszeniu.
Potem (styczeń 2014 r.) była rozmowa z Norbertem Kraftem, doktorem, który na podbój kosmosu przygotowywał astronautów NASA i Europejskiej Agencji Kosmicznej. Kraft sprawdził zarówno osobowość, jak i wiedzę kandydatów na kolonizatorów Marsa. Wybrał setkę, która przeszła do następnego etapu rekrutacji - do ćwierćfinału.
Ich nazwiska ogłoszono 16 lutego. W setce znalazło się troje Polaków: 26-letnia Joanna, 38-latek o pseudonimie M1-KO i Maciek.
Telefon Maćka rozgrzał się do czerwoności. - Zrobiło się wokół mnie zamieszanie. Do pracy zwaliły mi się ekipy telewizyjne i stacje radiowe - opowiada.
TVP2, TVP Info, TVN24, TVN Turbo, Radiowa Trójka i Czwórka, RMF, Metro, Wyborcza - to tylko niektóre media, które w ostatnim czasie prosiły Maćka o wywiad.
Wywiady były różne: krótkie, długie, mniej lub bardziej naukowe, poważne i takie z lekkim przymrużeniem oka. Maciek obowiązkowo opowiadał w nich o tym, dlaczego chce lecieć na Marsa, i o tym, że chciałby szukać na nim śladów życia.
Czasami dziennikarze pytali go za czym będzie tęsknił. Odpowiadał, że jeśli poleci, to na pewno brakować mu będzie szybkiego internetu i jedzenia: pizzy i kebaba, bo tych nie da się odwodnić, sproszkować i zapakować w foliową torebkę, a to właśnie takie specjały stanowią podstawę kosmicznego menu.
Chcieli też wiedzieć, co zabierze ze sobą w podróż. Odpowiedź: zapakuje duży pendrive z filmami i tysiącem książek, a specjalnie dla mieszkańców Krosna - miniaturkę lampy naftowej.
Pytali i o to, czy nie przeraża go to, że z Marsa wrócić nie można i że według wielu specjalistów nie nacieszy się misją zbyt długo. W Instytucie Technologicznym w Massachusetts wyliczyli nawet, że pierwszy uczestnik misji umrze po 68 dniach.
- Nie myślę o tym jakoś specjalnie, co ma być to będzie - odpowiada. - Póki co staram się żyć zupełnie normalnie, mam swój kawałek poletka i to poletko obrabiam najlepiej jak potrafię.
Poważnie myśleć o misji jeszcze nie musi, bo lot zaplanowano na 2024 rok.
Za najbliższych kilka miesięcy wiadomo będzie natomiast, czy Maciej Józefowicz znajdzie się w gronie 24 finalistów Mars One. Czworo z nich opuści Ziemię w pierwszej kolejności (następne czwórki wyruszać będą co rok). Którzy? - Pomysł jest taki, żeby zdecydowali o tym widzowie programu, który pokazywał będzie przygotowania do misji - wyjaśnia Maciek. - To jest na tyle ważna sprawa, że dobrze byłoby, aby o wyborze zdecydowało jak najszersze grono osób. W końcu to jakby reprezentanci ludzkości polecą na inną planetę, aby ją kolonizować.
Dyrektor "Kopernika" Ryszard Józefczyk jest przekonany, że misja Mars One jest intelektualną prowokacją, wyzwaniem i przejawem łamania schematów, a jego były uczeń świetnie do niej pasuje. - Poglądy Maćka zawsze były jego własnymi poglądami, opartymi na wiedzy. Cieszę się, że nadal tak jest, że wciąż ma swoje zdanie i pokazuje, że wyobraźnia młodych ludzi nie zna granic - mówi.
Pół żartem, pół serio, zapewnia również, że jeżeli Maciej Józefowicz zostanie protoplastą jakiegokolwiek rodu na Marsie, to na pewno będzie to szczep o bardzo wysokiej inteligencji.
Więcej informacji o misji Mars One można znaleźć na oficjalnej stronie projektu: www.mars-one.com.