ARCHIWUM 1999-2017

Zrzucił 65 kg, zaczął nowe życie

- Czy jest Bartek? - Przecież to ja. Nic dziwnego, że nie poznają go znajomi, bo w ciągu dziewięciu miesięcy zrzucił 65 kilogramów. 21-letni krośnian skończył z siedzeniem w domu przy komputerze i niezdrowym jedzeniem. Jest innym człowiekiem.
Redakcja Portalu
Bartek Sanocki przeszedł niesamowitą metamorfozę

Bartek Sanocki ma 21 lat, 184 cm wzrostu, waży około 90 kg. Przystojny, z ładnie umięśnioną, wyrzeźbioną sylwetką. Ale nie zawsze tak było. Jeszcze niedawno ważył ponad 150 kg.

- Chorowałem w dzieciństwie na epilepsję. Nie chciało mi się nigdzie wychodzić, zacząłem spędzać czas siedząc przy komputerze, jadłem coś na szybko. Nie chciało mi się kompletnie nic, byłem cały czas śpiący, zmęczony, chodziłem spać o 19:00. I kilogramy rosły - opowiada Bartek.

Z czasem mocno doskwierać zaczął kręgosłup. - Z dnia na dzień stwierdziłem, że muszę coś zrobić. Chciałem sprawdzić, czy dam radę spaść z wagi - mówi. Udało się. Przez dziewięć miesięcy zrzucił 65 kg.

Pierwszy raz poszedł na siłownię w październiku 2014 roku. Najgorszy był pierwszy miesiąc. - Organizm przyzwyczaił się do fast-foodów, ciężko było przejść na zdrowe odżywianie, spożywanie mniejszej liczby kalorii. Źle się czułem, ale zrzuciłem 15 kg - wspomina. - Ograniczyłem sól, przyprawy, kostki rosołowe, wszystko co chemiczne - to jest najgorsze, bo tuczy. Odrzuciłem też węglowodany, czyli ziemniaki, chleb biały. Jadłem ryż, kurczaka, wołowinę, jogurty naturalne, musli.

Dieta i ćwiczenia. Bartek zrzucił ponad 60 kilogramów

Gotuje sobie sam. Nie stroni też od suplementów diety, odżywek, bo na siłowni "zaraził" się kulturystyką. Niemal zupełnie zrezygnował natomiast z alkoholu.

Stosuje tzw. hard treningi. Rano - bo najlepiej kalorie spalać przed śniadaniem - biega albo robi brzuszki. Wieczorem siłownia: bieżnia, ciężarki, potem znów bieżnia. Jeśli czuje się "niedobity" dokłada basen. Idzie spać wykończony, a następnego dnia od rana "powtórka z rozrywki". Dwa dni w tygodniu przeznacza na regenerację mięśni, nie ćwiczy.

Były też chwile zwątpienia, szczególnie że w pewnym momencie mimo ćwiczeń waga nie chciała spadać: - Zatrzymała się, gdy ważyłem 125 kg. Kolega z siłowni uświadomił mi, że organizm przyzwyczaja się do diety i ona po jakimś czasie staje się nieefektywna. Poradził mi, żeby zjeść pizzę, jakieś fastfoody, dostarczyć organizmowi 5-6 tys. kalorii. Takie oszustwo dla żołądka. Zrobiłem to plus dwa dni przerwy na siłowni i znów zacząłem tracić na wadze. Raz w miesiącu robię sobie takie okienko żywieniowe - zamawiam trzy tortille, podwójne frytki i dwie zapiekanki.

Trzymając się żywieniowej nomenklatury: apetyt rośnie w miarę jedzenia. Początkowo Bartek chciał tylko schudnąć. Teraz chce znów lekko przytyć, ale tylko na masie mięśniowej, by następnie zredukować ją do wymarzonej, wyrzeźbionej sylwetki. - Jeszcze ciężka praca przede mną. Myślę, że dojście do pięknej sylwetki zajmie mi jakieś dwa lata. Tak to jest - jak się już człowiek czymś zarazi, to już do końca życia będzie robił - podsumowuje.

Garderoba do wymiany. Nowe ciuchy są kilka rozmiarów mniejsze

Przemiana Bartka jest szokująca. Jedni wcale go nie poznają, inni dopytują czy nie jest chory. Odpowiada tylko żartem, że "koryto trzeba było ograniczyć". - Kolega, z którym chodziłem do klasy, odwiedził mnie po czterech miesiącach. Otwieram mu drzwi, a on się pyta czy jest Bartek. Kompletnie mnie nie poznał.

- Wcześniej ciuchy miałem jak na słonia. Koszule 5XL, teraz mam L. Spodnie rozmiar 45 teraz 30. Wyrzucam stare ubrania, żeby nie wrócić do starej wagi - dodaje.

Mając w pamięci lata z nadwagą i litry potu wylane na siłowni ma też w sobie sporo empatii. Gdy widzi na siłowni kogoś, kto walkę z otyłością dopiero rozpoczyna, służy pomocą: - Na pewno się z nich nie śmieję, bo wiem jak to jest. Mówię im, co zrobić, żeby zredukować masę albo pokazuję ćwiczenia, żeby pozbyć się nadmiaru skóry.

Jego życie wygląda zupełnie inaczej niż 60 kg temu. Wcześniej nie mógł biegać, teraz 10 km to dla niego żadem problem. Wystarcza mu sześć godzin snu, wstaje wypoczęty. - W ogóle jest lepiej. Przedtem były docinki dotyczące wyglądu. Teraz jest fajnie popatrzeć w lustro i widzieć efekty. Dla chcącego nic trudnego.

Wygląd to jednak nie wszystko. - Przedłużyłem sobie życie.

(red.), fot. (filer), (archiwum)