Tuż po świętach otrzymaliśmy zdjęcie przepełnionego kosza na śmieci w parku linowym na Zawodziu. - Czy ktoś go w ogóle sprząta? - pytał nasz czytelnik.
Dzień po sygnale od czytelnika z kilku koszy nadal kipiały śmieci, w większości plastikowe i szklane butelki. Zapytaliśmy magistrat, kto odpowiada za sprzątanie parku? Urzędnicy poinformowali, że dbanie o czystość to obowiązek dzierżawcy obiektu, czyli firmy Alpinista z Rzeszowa (dawniej Linoskoczek – red.). - Zgodnie z umową dzierżawy częstotliwość sprzątania jest uzależniona od potrzeb, czyli jak jest brudno, to trzeba sprzątać – tłumaczył urząd.
Dzierżawca parku zapewnia, że wywiązuje się z umowy i sprząta park na bieżąco, a raz na dwa tygodnie robi generalne porządki. - Problem jest inny – podkreśla. - Śmieci podrzucają nam mieszkańcy. Butelki, które widać na zdjęciu, wypełniły trzy wielkie wory na śmieci, zostały nam tu hurtem przywiezione – uważają przedstawiciele firmy Alpinista.
Jak opowiadają, butelki to i tak najmniejsze zło. - Obierki owoców i warzyw, skorupki jajek czy gnijące resztki. To wszystko ludzie tu zwożą i zostawiają w workach albo wsypują do koszy – żalą się. - My wysprzątamy wszystkie kosze, a następnego dnia są pełne. Dzierżawimy jeszcze jeden park, w Rzeszowie, ale o czymś takim nie ma tam mowy. Tu obserwujemy podrzucanie śmieci od 5 lat, nawet teraz, gdy sprzątaliśmy butelki, ktoś przywiózł worek ze śmieciami i w biały dzień zostawił przy wejściu do parku. Ręce nam już naprawdę opadają.
Jakiś czas temu pracownicy parku mieli okazję namierzyć mieszkańców podrzucających śmieci. Wśród odpadków w worku znajdowały się zeszyty. - Pewnie były na nich nazwiska, ale uznaliśmy, że odpuszczamy i nie będziemy robić afery. Szkoda – żałują dzisiaj.