Lomografia to nurt w fotografii, polegający na robieniu zdjęć aparatami analogowymi o starej konstrukcji, niegdyś produkcji radzieckiej, dziś chińskiej.
Co charakteryzuje lomografię? Opowie o tym Robert w myśl jej złotych zasad.
W Krośnie mieszkam od dwóch lat, od pięciu fotografuję. Od kilku miesięcy prowadzę na Instagramie konto krosno_lomography. Chodziłem po mieście z cyfrowym aparatem, ale poczułem, że wszystko już było. Nie sztuka stanąć na środku rynku i zrobić idealne zdjęcie, które każdy widział już sto razy. Dlatego fotografuję teraz głównie analogowo. Kupiłem japoński aparat marki Diana trzy razy taniej od ceny katalogowej. Używany, w środku był niedokończony film. Drugi aparat, Holgę, kupiłem na Aliexpress. Tak, z aparatem się nie rozstaję.
A zdjęcia robię wtedy, kiedy mam czas. Głównie po pracy, wyrywam chwile od obowiązków. Niekiedy uda się wyjść na kilka godzin w weekend. Wtedy mogę się wypstrykać.
Lomografia na Podkarpaciu, w Polsce to niespotykane hobby. Ja się w nim realizuję, bo wszystko lubię robić sam. Lubię zdjęcia czarno-białe, bo mogę sam je wywołać. Mam rękaw ciemniowy, koreks, chemię fotograficzną i skaner - taką pracownię własnej roboty. A konstrukcja aparatu analogowego nie mogłaby być prostsza... Lomografia to zdjęcia tego, co mnie otacza.
W Krośnie lubię chodzić tam, gdzie nikt nie chodzi. Mało kto wie, gdzie stoi taki stary strażacki samochód. Mogę podpowiedzieć, że trzeba iść drogą, która prowadzi od łuku na placu egzaminacyjnym koło krośnieńskiego WORD-u:
Jak robić zdjęcia "z biodra"? O tak... (Robert szybko naciska przycisk luźno trzymanego w ręce aparatu). Chodzi o to, by nie zwracać uwagi osób, którym robisz zdjęcie. Ten kadr przydarzył mi się, gdy poszedłem obejrzeć pomnik Armii Czerwonej na Placu Konstytucji 3-go Maja. Z kościoła kapucynów zaczęli wychodzić goście, postanowiłem więc, że poczekam na pannę młodą. Chciałem, by jej strój odznaczał się na zdjęciu:
Mam złotą zasadę: być niezauważalnym. Nikogo nie ustawiam, nie reżyseruję. Niech życie toczy się swoim torem. A to zdjęcie? Dopiero w domu zauważyłem, że zostałem przyłapany:
Na co dzień wraz z partnerką Kasią prowadzimy bloga Magurskie Wyprawy. Wyrobiłem już pewną perspektywę fotografowania obiektów. Dla przykładu, budynek poczty zlokalizowany przy dworcu, w czerni i bieli, bez miliona reklam, na tym zdjęciu wygląda ładnie. Ale gdy przejdziesz obok niego, obok bud z zapiekankami, to już tak pięknie nie jest:
Tu wkrada się moje przyzwyczajenie z fotografii cyfrowej. Chcę dbać o kompozycję. Z drugiej strony, kto próbuje komponować w lomografii, nie doczeka się spodziewanego efektu. Brzegi obrazu wychodzą nieostre. To zdjęcie fasady jednego z krośnieńskich szmateksów. Rozmieszczone na brzegach postacie kobiet wyszły rozmazane, natomiast środek pusty – wyszedł ostry.
Kolejna zasada, którą zdarza mi się łamać. W przypadku tego zdjęcia 10 minut czekałem, aż nadejdzie ktoś ciekawy. Kto, jak nie biegacz pod stadionem. Ważne, żeby było widać bieg, czyli nogi w rozkroku, postać lekko rozmazana. Chcę pokazać, że po Krośnie jeszcze ktokolwiek chodzi:
Na tym zdjęciu uchwyciłem zakonnicę. Wiedziałem, że wyjdzie w bieli, a roślinność na czarno. Udało się pokazać kontrast:
Czym się różnią fotki z aparatu analogowego od zdjęć z aparatu cyfrowego? Są niepowtarzalne. Aparat nadaje wygląd zdjęcia. Pewne obiekty są ostre, inne nieostre, pojawia się czarna winieta na górze lub dookoła. Sprzęt ma różne humory, i to widać na zdjęciach. Gdzieś tam przedostaje się światło... Gdzieś jest cień, który zrobi się smoliście czarny. Bo tak aparat chciał.
W lomografii jest tak, że jak przyjdziesz drugiego dnia w to samo miejsce, możesz zrobić zupełnie inne zdjęcie.
Fajnie byłoby zrobić wystawę lomografii w Krośnie. Pod tytułem „Krosno, jakiego jeszcze nie widzieliście”, na przykład w formie standów ustawionych na rynku. Dlaczego publikuję zdjęcia na Instagramie? Na Facebooku są co prawda grupy fotograficzne, jednak pojawiają się w nich zdjęcia kwiatów z ogródka. Instagram daje mi możliwość dotarcia do młodych krośnian, zainteresowanych nietypowym spojrzeniem na miasto.
Zrobiłbym w Krośnie dużo więcej fajnych zdjęć, gdyby nie wszechobecna baneroza.