Cała Polska martwi się o hutę w Krośnie.
Paweł Szymański: - Nie dziwię się, sytuacja jest dramatyczna, ale to nie w naszej hucie. O naszą można być spokojnym.
A Wasza jak się ma?
- Całkiem nieźle. Minęło 8 miesięcy, odkąd spółka Krosno Glass kupiła od KHS zorganizowaną część przedsiębiorstwa, i jak do tej pory nie zdarzyło się nic, co wywołałoby u mnie palpitacje serca i sprawiało, że nie mogę spać w nocy. Oczywiście, mamy swoje problemy, ale takie, których spodziewać się można w każdej firmie. Ale o takich kłopotach, jakie przeżywa huta przy lotnisku, nie ma absolutnie mowy.
Swoje problemy, czyli?
Przez 7 lat spółka działała w upadłości likwidacyjnej, a działalność w takich warunkach nie sprzyja długofalowemu planowaniu i dużym inwestycjom. Strategia w takiej sytuacji była jedna – utrzymać zakład przy życiu i odzyskać pieniądze wierzycieli, dlatego przez cały ten okres huta rozwijała się wolniej niż konkurencja. To nie jest absolutnie krytyka poprzednich władz. Taka była wtedy konieczność, ale, trzeba to sobie jasno powiedzieć, przez ten okres świat nam uciekł.
I co teraz?
Przez pierwsze 4 miesiące, od września do grudnia 2016 roku, "ogarnialiśmy" firmę. Musieliśmy doprowadzić do sytuacji, w której zaczęliśmy stabilnie działać. Chodziło m.in. o przejęcie klientów KHS. Na początku mieliśmy tylko jednego, którym były Krośnieńskie Huty Szkła. Potem, z pomocą syndyka, klienci KHS przechodzili do nas. To był dość długi proces, ale przebiegał bez nerwowości. Nie kojarzę ani jednego przypadku, aby ktoś obawiał się współpracy z nami. Niemniej, to był ciężki okres, bo pierwsze płatności za szkło dostawaliśmy po prawie 2 miesiącach.
Etap uporządkowania mamy już jednak za sobą i teraz zaczynamy myśleć o przyszłości – m.in. prowadzimy audyty działania firmy. Analizy będą trwały przez cały 2017 rok, tak ustaliliśmy z właścicielami firmy – funduszem Coast2Coast. To będzie rok taktyczny, w czasie którego powstaną plany na kolejne lata.
Co wyniknęło z dotychczasowych analiz?
Znaleźliśmy trochę obszarów, w których można poprawić efektywność pracy. Presja ze strony pracowników jest duża, bo, nie ma co ukrywać, zarabiają niewiele, ale prawda jest taka, że produktywność mierzona najprostszym miernikiem, czyli sprzedażą na pracownika, plasuje nas na dole w branży. Tu ewidentnie jest sporo do poprawy. W grudniu kończyły się umowy 400 pracowników, z których około 200 pozostało w Krosno Glass na kolejny okres.
Kto stracił pracę?
- Głównie pracownicy produkcyjni, przy czym należy podkreślić, że to nie była celowa redukcja. Części osób kończyły się umowy na czas określony i po analizie funkcji, które pełniły w firmie, zdecydowaliśmy, że ich nie przedłużymy. Z drugiej strony, jak wspomniałem, wynagrodzenia nie są rewelacyjne, zwłaszcza w porównaniu z krajowym rynkiem pracy, gdzie płace wzrosły, dlatego część pracowników sama odeszła.
Oprócz redukcji zatrudnienia, były cięcia w płacach?
- Wręcz przeciwnie – podnieśliśmy wynagrodzenia. Od stycznia wzrosła płaca minimalna, więc musieliśmy zrównać wynagrodzenia zgodnie z przepisami, ale jednocześnie odpowiednio podnieśliśmy pensje pozostałym pracownikom.
Jeszcze raz podkreślam – zdaję sobie sprawę z tego, że nasi pracownicy nie zarabiają kokosów, ale musimy, zwłaszcza teraz, bardzo skrupulatnie zarządzać kosztami, a koszty pracy to prawie połowa wszystkich kosztów działania firmy. Wydaje mi się jednak, że nigdzie nie jest lekko. Wspólnie ze związkami zawodowymi ustaliliśmy natomiast, że będziemy się sukcesywnie przyglądać wynagrodzeniom na poszczególnych stanowiskach, tak żebyśmy płacili pracownikom adekwatnie do nakładu pracy i kompetencji.
Inna sprawa, że od momentu, gdy zaczęliśmy działać, pracownicy zyskali poczucie stabilności i przewidywalność. Jest dużo spokojniej. Gdy ktoś inwestuje prawie 200 mln zł, to przecież po to, aby się rozwijać, a nie zwijać. Oczywiście musimy wprowadzać pewne zmiany, ale to nie są zmiany rewolucyjne. Nie zmienimy nagle profilu produkcji.
Czyli produkcja ręczna – duma i znak rozpoznawczy huty - zostaje?
- Przez ostatnie lata huta miała nie tylko ograniczone środki na inwestycje, ale także na promocję marki "KROSNO" i obecnie nasze wyroby produkowane ręcznie konkurują cenowo z wysokiej jakości szkłem maszynowym. A produkcja maszynowa jest oczywiście tańsza, dlatego musimy znaleźć inny sposób konkurowania na rynku. Musimy nasze szkło wypozycjonować, pokazać, że to jest produkt naprawdę ekskluzywny, a zatem odpowiednio droższy. Jeśli ktoś go będzie kupował, to z powodów prestiżowych. To oczywiście wymaga czasu i dużych nakładów na działania promocyjne, ale dzięki temu będziemy mogli w przyszłości skuteczniej sprzedawać to szkło na rynku.
A co ze szkłem maszynowym? Będziecie gonić konkurencję?
- Gonienie konkurencji zwykle nie kończy się dobrze, lepiej znaleźć na siebie inny pomysł. Nie oszukujmy się, nie jesteśmy dużą firmą w kontekście światowym ani liderem jeśli chodzi o wielkość produkcji, ale na pewno jesteśmy w stanie znaleźć dla siebie niszę na rynku, która pozwoli nam na nim pozostać. Mamy już wstępne pomysły, ale za wcześnie by o tym mówić.
Mogę jedynie powiedzieć, że według mnie produkujemy stanowczo za dużo szkła pod obcymi markami, a za mało pod własną. Chcemy to zmienić.
Szukacie też nowych klientów?
Póki co opieramy się raczej na pielęgnowaniu współpracy z obecnymi klientami. Nowych zbyt wielu jeszcze nie mamy, ale nie zakładaliśmy, że będziemy ich od razu mieć. Jesteśmy natomiast w trakcie restrukturyzacji naszego obszaru sprzedaży, tak żeby w przyszłości większy wysiłek nakierować na pozyskiwanie nowych kontrahentów.
Plany na najbliższy czas?
Przede wszystkim agresywniejsze wyjście na rynek. Od początku miesiąca mamy nowego członka zarządu, odpowiedzialnego za obszar komercyjny – wdrażanie nowych produktów, sprzedaż i marketing. Liczę, że dzięki niemu staniemy się bardziej zauważalni, tak w Polsce, jak i przede wszystkim za granicą, bo tam sprzedajemy prawie 80 proc. naszej produkcji.
Proszę się jednak nie spodziewać od razu fajerwerków, to wszystko musi trochę potrwać. Na razie się rozkręcamy.
Czyli huta potrzebuje czasu. Czegoś jeszcze?
- Spokoju, m.in. braku zawirowań takich, jak mylenie nas z hutą przy lotnisku, bo to nam z pewnością nie pomogło. Dostaliśmy rykoszetem zupełnie za niewinność.