Pani Anna przyszła na świat 17 lutego 1920 roku w Krościenku Niżnym, wtedy jeszcze osobnej wsi, teraz dzielnicy Krosna. Była jedyną córką Franciszka i Marii Kubitów. Gdy miała cztery lata, jej tato zmarł.
Wyszła za mąż w wieku 15 lat za Józefa Janochę, pochodzącego z wielodzietnej rodziny stolarza modelarza, który pracował w zakładzie „Lnianka”. Był od niej 12 lat starszy. – Mama wspomina, że zaczęło się od Nocy Kupały – mówi pani Stefania, synowa jubilatki. – To wtedy nad Wisłokiem ona i reszta młodzieży puszczała wianki po wodzie. Wśród nich był również jej przyszły mąż, którego później zaprosiła do domu na herbatę. Tak to się zaczęło między nimi i tak już zostało.
Z mężem pani Anna przeżyła ponad 50 lat. Pan Józef zmarł w 1990 roku. Razem mieli czworo dzieci. Najstarszą córkę Janinę krośnianka urodziła rok po ślubie. Cztery lata później na świat przyszedł Stanisław, mąż pani Stefanii, później urodził się Jerzy, a na końcu Maria.
Przez te wszystkie lata pani Anna dbała o dom, zajmowała się gospodarstwem i wychowaniem dzieci. Ciężko pracowała na roli. Z czasów II wojny światowej pamięta, że gotowała dla żołnierzy, którzy wyzwalali te tereny, a niedaleko jej domu był schron.
Jedną z rozrywek jubilatki były spotkania Koła Gospodyń Wiejskich (KGW) w Krościenku Niżnym, do którego należała przez wiele lat. Uczestniczyła w wycieczkach i dożynkach, świętowała imieniny koleżanek.
Lubiła pisać listy, szydełkować i chodzić do kina. - Człowiek był zmęczony pracą w polu, ale do kina szedł - mówi jubilatka.
- Moja teściowa zawsze była bardzo elegancka. Ubierała kapelusze, chodziła w butach na obcasach – mówi o pani Annie jej synowa Stefania. – Mama zawsze marzyła o czerwonych szpilkach i w tym roku, właśnie na te setne urodziny, otrzymała je od jednej z wnuczek.
To bardziej symboliczny podarunek, bo pani Anna od pięciu lat jest osobą leżącą. Mimo to jeszcze rok temu doskonale radziła sobie z telefonem komórkowym. – Umiała obsługiwać komórkę, wybrać numer do osoby, do której chciała zadzwonić – dodaje pani Stefania.
Pani Anna zawsze była szczupła, odpowiadało jej proste jedzenie, np. chleb z herbatą, uwielbiała mizerię, lubiła robić pierogi i knedle, zwłaszcza dla swoich wnuków, które często spędzały wakacje u babci. – Wszyscy mieściliśmy się w tym domu, chociaż miejsca było mało. Wszystkie święta i okazje do świętowania obchodzimy licznie w gronie rodziny. Teraz od kilku lat gromadzimy się w pokoju mamy – mówi pani Stefania.
Pani Anna doczekała się 13 wnuków, 18 prawnucząt i 2 praprawnuków.
Synowa opowiada o pani Annie jako o bardzo towarzyskiej duszy, jej mąż dodaje, że „mama była wesoła, ale potrafiła też skarcić, jak trzeba było”. - Razem mieszkamy 54 lata – mówi synowa. – Mama zawsze była dla mnie i reszty rodziny wspaniałym człowiekiem. Gdy razem z mężem chodziliśmy do pracy, ona często pomagała nam, opiekując się trójką naszych dzieci.
Uroczystości urodzinowe stulatki trwały kilka dni. Panią Annę odwiedziła nie tylko rodzina, ale również koleżanki z KGW, sąsiedzi i prezydent Krosna. Był tort, szampan i oczywiście „Sto lat”. - Mama uwielbia, jak się jej śpiewa. Nie mogła doczekać się tych urodzin. Od miesiąca codziennie pytała, kiedy to będzie. Bała się, że nie doczeka.
Anna Janocha zmarła 10 sierpnia 2020 roku.