Oflagowane budynki, chorągiewki i naklejki na ambulansach oraz czarne koszulki z logo protestu. 12 tys. ratowników medycznych mówi dość. Są niezadowoleni z warunków pracy oraz wynagrodzeń. Strajkują także ratownicy pracujący w krośnieńskim pogotowiu. Jest ich tu ponad 60.
- Mamy trzy postulaty – informuje Rafał Jakubowicz z krośnieńskiego pogotowia, członek komisji zakładowej NSZZ Solidarność Pracowników Pogotowia Ratunkowego. - Pierwszy to kwestia wynagrodzeń. Domagamy się wyrównania pensji z pielęgniarkami i pielęgniarzami, którzy dwa lata temu otrzymali od ministerstwa zwiększane co rok o 400 zł dodatki. Dla nas przewidziano stawki o połowę niższe, a przecież pracujemy ramię w ramię - tłumaczy, zastrzegając, że ratownicy nie szukają konfliktów z personelem pielęgniarskim, ale chcą równego traktowania.
Dodatkowo ratownicy zobowiązani są do regularnego uczestniczenia w szkoleniach i kursach. Kształcą się na własny koszt. - Pielęgniarki i pielęgniarze nie mają takiego obowiązku – porównuje Jakubowicz. I dodaje, że kolejną formą "dyskryminacji" środowiska ratowniczego jest brak samorządu, takiego jaki ustawa gwarantuje lekarzom i pielęgniarkom.
Drugi postulat dotyczy wielkości zespołów ratownictwa medycznego. Ustawa daje dyrektorom pogotowia furtkę do wysyłania w teren zespołów dwuosobowych, złożonych wyłącznie z ratowników medycznych. To za mało, uważają ratownicy: - W zespole dwuosobowym jedna z osób pełni funkcję kierowcy, a druga kierownika zespołu. W trudniejszych przypadkach, np. gdy jest konieczność wykonania resuscytacji, musimy wzywać drugi zespół. To patologia.
Ograniczony do dwóch osób zespół miewa także problemy z transportem chorych do karetki. Gdy pacjenci ważą ponad 100 kg, a do tego dochodzi jeszcze masa noszy i sprzętu, obciążenie dla kręgosłupów jest ogromne, żalą się.
Ostatni z głównych postulatów to upaństwowienie ratownictwa medycznego, bo widniejąca w logo nazwa "Państwowe Ratownictwo Medyczne" to w wielu przypadkach fikcja. - W niektórych województwach zadania pogotowia wykonują podmioty prywatne. Ratownicy zatrudniani są w nich na umowach cywilno-prawnych, nie obowiązuje ich kodeks pracy, więc aby zarobić więcej, pracują kilka dniówek z rzędu. To odbija się na jakości ich pracy – argumentuje Jakubowicz.
Protest ma trwać do skutku. Nie odbije się na pacjentach, zapewniają ratownicy: - Pracujemy jak zawsze. Jeśli jest czas, prowadzimy akcję informacyjną, tłumacząc pacjentom, dlaczego strajkujemy.