Licząca ponad 200 stron publikacja powstała dzięki dyrektorowi placówki Teresie Janusz, która od lat prowadzi kronikę oraz nauczycielom, którzy dbają o dokumentację fotograficzną. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Ruthenus Rafała Barskiego, absolwenta SP nr 6. Za skład odpowiadała Karolina Bednarz, również była uczennica szkoły.
- Dziesięć lat temu na jubileusz 50-lecia przygotowaliśmy płytę o historii szkoły opartą na prowadzonych kronikach. Po dziesięciu latach postanowiliśmy wydać książkę. Chciałam, żeby publikacja była impulsem do wspomnień, dlatego zawiera bardzo dużo zdjęć, krótkich opisów zdarzeń i sukcesów – mówi dyrektor Teresa Janusz.
Jak zaznacza, w ciągu minionych lat zmienił się nie tylko budynek, ale również uczniowie i otoczenie placówki. - Szkoła wychodzi naprzeciw wszystkim dzieciom. Uczęszczają do niej uczniowie o potrzebie kształcenia specjalnego, dzieci niepełnosprawne, wybitne, mające problemy, a nawet z mniejszości etnicznych. Naszą siłą jest przede wszystkim umiejętność współpracy z rodzicami.
Byli absolwenci z sentymentem wspominają lata spędzone w SP nr 6. - Chodziłam do tej szkoły osiem lat. Kojarzy mi się ona z ciepłem. Nauczyciele byli wyrozumiali, teraz niektórzy uczą moje córki. Z koleżankami i kolegami do tej pory utrzymuję kontakt – mówi Sylwia Niezgoda, absolwentka.
- Do szkoły nr 6 uczęszczałem na przełomie lat 80. i 90. Pamiętam wielu wspaniałych nauczycieli. Na przykład panią od historii, która w czasach komunistycznych uczyła nas prawdziwych losów Polski – dodaje Krzysztof Babinetz, radny miasta Krosna.
Zaletą szkoły są przede wszystkim energiczni nauczyciele. Na uroczystość 60-lecia Elżbieta Zając waz z koleżankami przygotowała Izbę Pamięci. Pani Ela jest nauczycielką chemii i przyrody, w placówce pracuje już 35 lat. - W izbie mogliśmy znaleźć wspomnienia, stare zdjęcia i dyplomy świadczące o sukcesach naszych wychowanków. Najsympatyczniejsze było to, jak do księgi pamiątkowej wpisywały się absolwentki z pierwszego rocznika 1959/60, wspominając swoich wychowawców i dyrektora.
Na płycie dołączonej do książki można znaleźć wspomnienia absolwenta Janusza Mazurka i jego żony Haliny. Oto jedno z nich:
- 2 października około 12:30 było zaćmienie Słońca – pierwsze jakie pamiętam. Poprzedniego dnia jeden z nauczycieli przykazał, abyśmy przyszli z kawałkami szybek, które zostały okopcone nad świecą. We właściwym czasie przerwaliśmy bieganie z krzesełkami, by spojrzeć na Słońce. Ciekawe, że utkwił mi w pamięci obraz „wygryzionego” Słońca, jak również sam proces własnoręcznego przygotowywania szybek do obserwacji.
W roku szkolnym 1960/61 swoją działalność rozpoczęły organizacje uczniowskie, takie jak samorząd uczniowski, Szkolne Kasy Oszczędności, Polski Czerwony Krzyż, Związek Harcerstwa Polskiego. Do nowo powstałych dwóch drużyn harcerskich: chłopięcej i dziewczęcej, które prowadziło małżeństwo Błażejowskich, należał również pan Mazurek i jego żona.
- Pierwszy biwak mojej żony i mój, w którym uczestniczyliśmy, to był wyjazd nad przełom Wisłoka w Besku. Wieczorem przy harcerskim ognisku złożyliśmy przyrzeczenie harcerskie. U Halinki udokumentowane wpisem do książeczki, ja zaś zachowałem kawałek łupka ze zbocza, na którym wyryłem finką (rodzaj noża harcerskiego - przyp. red.) datę i miejscowość „na wieczną rzeczy pamiątkę” – opowiada pan Janusz.
W szkole często wystawiano również przedstawienia, np. „Farfurka Królowej Bony” (rok szkolny 1960/61). Spektakl przygotowało kółko teatralne prowadzone przez Kazimierę Jagiełło. Przedstawienie było wystawiane nie tylko w szkolnej sali teatralnej, ale również grane w Domu Górnika Naftowca w ramach konkursu.
Akcja spektaklu toczyła się na dworze króla polskiego Zygmunta Starego i jego żony królowej Bony. Cztery dwórki królowej miały zanieść swojej pani orzechy na pięknej farfurce, czyli talerzyku przywiezionym przez królową z Italii. Podczas kłótni, która z nich zaniesie talerzyk Bonie, rozbiły go na kawałki.
- Dziewczynki musiały się nieźle natrudzić, by talerzyk grający rolę farfurki rzeczywiście upadłszy na scenę stłukł się. Pamiętam, że na próbach „złośliwy” talerzyk dzielnie przetrzymywał upadki i uradzono, że w odpowiednim momencie zostanie on zasłonięty przez niby spierające się dziewczynki, a następnie nieźle walnięty o scenę, by zagrał należycie kulminacyjny punkt swojej roli – wspomina pan Mazurek.
Szkoła Podstawowa nr 6 przy ulicy Kletówka (dawniej Karola Marksa) rozpoczęła swoją działalność w październiku 1959 roku. Jej rejon obejmował południowo-zachodnią część miasta leżącą na lewym brzegu Lubatówki.
Edukację w nowej szkole rozpoczęło 656 osób w 20 oddziałach. Były to klasy koedukacyjne od 1 do 7, dla wielu uczniów stanowiły nowość. Lekcje odbywały się na dwie zmiany. Kierownikiem placówki został Władysław Wilk, dotychczasowy kierownik SP we Wrocance. Zatrudnienie w nowej szkole znalazło 24 nauczycieli.
Jednopiętrowy budynek zaprojektował architekt z Krakowa. Znajdowało się w nim 12 klas lekcyjnych i takie pomieszczenia jak pokój nauczycielski, kancelaria, sala gimnastyczna, teatralna, szatnie, sanitariaty, świetlica i kuchnia. W klasach stały ławki z zielonymi blatami, w których były otwory na kałamarze z atramentem i miejsce na piórka do pisania, a między kartkami zeszytów bibułka i suszka do atramentu.
W ciągu 60 lat szkoła miała czterech dyrektorów (kierowników). Oprócz Władysława Wilka i Teresy Janusz funkcję tę spełniali Kazimierz Jamroga i Urszula Kubit.
W 2004 roku placówka wybrała na swojego patrona Janusza Korczaka, pisarza i pedagoga, który zginął w obozie zagłady w Treblince ze swoimi wychowankami. Pamiątkową tablicę wykonał artysta rzeźbiarz Kazimierz Łach. Wcześniej, od 1974 roku placówka nosiła imię gen. Franciszka Jóźwiaka „Witolda”, działacza komunistycznego i komendanta głównego Milicji Obywatelskiej.
Na przestrzeni lat szkoła bardzo się zmieniała. Dobudowywano do niej nowe obiekty (parking, boisko wielofunkcyjne), remontowano sale, kupowano nowy sprzęt i pomoce naukowe, powstawały nowe oddziały. Przez lata w szkole działali harcerze, zespoły teatralne, muzyczne, taneczne, kółka zainteresowań. Placówka realizowała też wiele innowacyjnych programów. Wprowadzono ocenianie kształtujące i mundurki dla uczniów. W ostatnim roku szkolnym największym sukcesem SP nr 6 było uzyskanie certyfikatu „Szkoła przyjazna utalentowanym uczniom” za największą ilość laureatów konkursów na najwyższym szczeblu.
(Tekst powstał w oparciu o informacje zawarte na płycie "50 lat Szkoły Podstawowej nr 6 w Krośnie" oraz książki "60 lat Szkoły Podstawowej nr 6 w Krośnie 1959-2019")