Publikujemy fotografie z archiwum rodzinnego Krystyny Kogut (rocznik 1944), znanej krośnianki, nauczycielki i działaczki społecznej.
- Na fotografii z tego miejsca rozciąga się piękny widok na całe miasto. Wtedy na Prochowni nie rosły jeszcze drzewa, nie było też domów ani szkoły nr 8. Na zdjęciu widać, że większość budynków w Krośnie było wtedy drewnianych. Teraz, jak wiemy, Prochownia jest zabudowana domami, wokół których powstały nowe ulice, np. Lenika, czy 8 września, wybudowano też szkołę.
- Na fotografii widzimy miejsce, gdzie dzisiaj jest skrzyżowanie ulicy Tysiąclecia z Naftową. W latach 50. XX wieku rosły tam tylko łąki, kwitły chabry, kąkole, bławaty i maki. A dzisiaj w tym samym miejscu stoi Biedronka i bloki. Na fotografii od lewej jestem ja, mój brat i tato. Blok, w którym mieszkaliśmy, znajdował się tuż przed polami. Domy były drewniane aż do ulicy Krakowskiej. Granice miasta kończyły się wtedy na starym cmentarzu.
- Ulica Krakowska była wyłożona kocimi łbami, na których terkotały wozy. Znajdowały się przy niej ładne drewniane domy, które później wyburzono, a w latach 70. wybudowano w ich miejscu szkołę oraz przedszkole. Na zdjęciu od prawej jestem ja, mój brat i nasza mama. W oddali tuż za mamą widzimy piękny budynek, jak dobrze pamiętam, stacji gazowej, który również został wyburzony. Powyżej na zakręcie wśród drzew można dostrzec budynek, w którym teraz pan Hepnar ma swoje studio fotograficzne. Słupy oświetleniowe były wtedy drewniane, a cmentarz nie miał ogrodzenia.
- Za stacją gazową przy ulicy Łukasiewicza znajdowało się lodowisko, na którym uczyłam się jeździć na łyżwach. Teraz jest tam parking. Mnie i moje koleżanki jazdy na łyżwach uczyła pani Zosia Mrugała. To ona pokazywała nam jak wykonywać piruety. Jako jedyna jeździła na figurówkach, a my miałyśmy dziurki w butach wykonane przez szewca, do których wkręcało się łyżwy. W zimie zjeżdżaliśmy na sankach, tornistrach czy deskach z tzw. leszczynowej górki za cmentarzem lub z ulicy Łukasiewicza i Nowotki (obecna Piłsudskiego).
- Zdjęcie przedstawia skrzyżowanie ulic Łukasiewicza, Piłsudskiego (Nowotki) i Krakowskiej. Na tej fotografii jestem w sukience komunijnej. Wszystkie miałyśmy jednakowe sukienki z żorżety, na głowie wianki ze sztucznych kwiatów, a w dłoniach prawdziwą lilię od jednej pani, która mieszkała na Białobrzegach. W lewym górnym rogu fotografii znajduje się dom obecnie pana Hepnara, a za mną widać sklep rybny pana Pudło, teraz można tam kupić różne rodzaje herbaty. Nie jeździło tyle samochodów jak dzisiaj, wzmożony ruch był tylko w poniedziałki, kiedy na Podwalu organizowano targowicę. W pozostałe dni ludzie przechodzili przez ulice jak chcieli, na przełaj.
- Na tym zdjęciu z lewej strony widać obecne Katolickie Liceum Ogólnokształcące i Szkołę Podstawową im. bł. ks. Bronisława Markiewicza. Budynek szkoły należał do rodziny Tenerowiczów, którzy w Krośnie mieli trzy domy. Chwilowo znajdowała się w nim biblioteka. W drodze do kościoła oo. kapucynów chowałyśmy się z przyjaciółką, która wtedy mieszkała na piętrze tego domu, na pogaduchy we wnęce przed obecnym budynkiem urzędu miasta.
- Na zdjęciu widać moich kolegów. W latach 60. na Kolejowej rosły piękne lipy. Ulica miała chodnik. Z tyłu po lewej stronie można dostrzec ceglany blok. Między drzewami na dalszym planie dostrzeżemy autobus. Ulicami nic nie jeździło, bo nie było tylu samochodów co dzisiaj. W latach 50. kursował tylko jeden autobus należący do pana Wilka, który był też właścicielem kamienicy przy ulicy Lwowskiej.
- Na zdjęciu widzimy ul. Łężańską. Obecnie jest to ul. gen. Władysława Sikorskiego. Słupy drewniane, motory, wyboista droga, kałuże. Tamtędy jeździliśmy na wieś. Brakowało poboczy. Przy tej ulicy nie było wtedy budynków, a jedynie pola ziemniaczane.
- Na fotografii widzimy ulicę Kletówki. Na wzniesieniu po prawej stronie teraz znajduje się Szkoła Podstawowa nr 6. Wtedy było tam tylko wzniesienie. Po lewej stronie, gdzie teraz wybudowano nowe domy, rosły krzaki.
- Na tzw. Sztukach, czyli nad brzegami Wisłoka uczyliśmy się pływać. Teraz przychodzą się kąpać w to miejsce członkowie Morsów, którzy ten teren trochę oczyścili. Gdy byłam dzieckiem, chodziłam tam z rodzicami i bratem. Siedziało się na łące. Nikt nie dbał o to miejsce. Przebieraliśmy się w stroje kąpielowe ukryci w zaroślach. Szuwary były duże i schodziło się prosto do rzeki.
- Jeśli były jakieś pokazy na lotnisku w Krośnie, to chętnie na nie chodziliśmy. Podziwialiśmy samoloty, siedząc na trawie, bo wtedy nie było ławek tak jak teraz. W tamtym czasie Krosno było znane, bo w mieście organizowano szkolenia pilotów.