JĘZYK POLSKI

Mistrzowie Ortografii wyłonieni. Mamy teksty dyktand

W Krośnieńskiej Bibliotece Publicznej po raz ósmy zorganizowano konkurs o tytuł „Krośnieńskiego Mistrza Ortografii” (6-7.06). Mistrzów wyłoniono w czterech grupach wiekowych. Sprawdźcie, jak poradzilibyście sobie z dyktandami.
Redakcja Portalu
Każdego roku konkurs cieszy się dużym zainteresowaniem krośnieńskich szkół
archiwum KBP

Treść dyktand przygotował Jan Tulik, poeta i prozaik. Nawiązują one do historii, zabytków, przyrody miasta i regionu. Konkurs promuje poprawną polszczyznę wśród mieszkańców Krosna i powiatu krośnieńskiego oraz kształci nawyk stosowania podstawowych zasad ortograficznych. Jest to też forma zabawy z ortografią.

Mistrzami Ortografii 2019 zostali:

kategoria uczniowie szkół podstawowych (klasy VI-VII)

kategoria uczniowie klasy VIII szkoły podstawowej i III gimnazjum

kategoria uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, studenci i osoby urodzone po 1 stycznia 1995

dorośli mieszkańcy miasta i powiatu (grupa 25+ – osoby urodzone przed 31 grudnia 1994)

Tytuł Mistrza Ortografii przyznano w czterech kategoriach
Archiwum KBP

 Teksty dyktand

Uczniowie kl. VI-VIII i III kl. gimnazjum

Sporo byłych krośnian przywędrowało do rodzinnego gniazda na majówkę. Starsi miłośnicy grodu krążyli po starówce, zaś hoża młodzież wolała zanurzyć się w naturze.

Krzepkie dziewczę nuciło, zmierzając w malachitowe trawy. Przykuł jej spojrzenie szczególnie żabi skrzek, który przykucnął w lustrze rzeczki. Nad nim pruła powietrze gęś gęgawa, tuż nieopodal piegża przechwalała się przyjaznym upierzeniem, a w dziobie trzymała stalowoszare pióro. I znów niespodzianka. W dali spóźniona przylaszczka iskrzyła się nabożnie. Ptactwo zwietrzyło intruzów i poszusowało z wiatrem. Może to hejnał z farnej wieży je wypłoszył?

W chaszczach chrabąszcz bzyczał, brzęczał, chrzęścił.

Zza krzaków wychynął przypuszczalnie chuligan. Ponoć gryzł cukierki grylażowe i chrupał. Bezczelnie tkwił przed młodą grupką. Trzeba było się bez wahania ewakuować, lecz i tak niebawem nagły piorun rozerwał chmury. Już biegiem dotarli na Franciszkańską. Gdy lunęło na dobre, deszcz chlapał po murze. W zaułkach murów siekł jakby pociskami.

Niebawem pojaśniało, niebo rozwarło podwoje mrocznych obłoków, jakby szczególnie pragnęło stworzyć szlak słoneczny. Dziewczyny rozpromienione poszukiwały lodów, chłopcy chcieli pozostać na osobności. Zaintrygował ich stary olbrzymi gawron, który rozcapierzonymi szponami przepędzał gołębie i śmieciuszki wróble. Szukał pożywienia, bezczelnie się zachowując. A może chciał zademonstrować nadspodziewaną hardość i gdyby nie chart, pewnie by nie odleciał. Groźba przeminęła. Na młodzież czekał przygód ciąg dalszy.

Były dwa teksty dyktand przygotowane przez Jana Tulika, poetę i prozaika
Archiwum KBP

Uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, studenci i dorośli 25+

Goście przyjezdni kontemplowali krośnieńskie podcienia, elewacje kościołów, pamiątkowe tablice. Rozprawiali gestykulując, to nachyleni do ucha towarzysza wycieczki, to oglądając się na boki konfidencjonalnie szeptali. Naraz grupka nobliwych dojrzałych panów zatrzymała się przed spiżową tablicą Franciszka Pika Mirandoli. Z atencją, ale i zaciekle rozprawiali, że trzeba szanować i strzec oraz honorować lokalne pamiątki i hołubić je. Wszak to nasze małe ojczyzny i trzeba okazywać szacunek choćby strzępom pamiątek. Krzepki staruszek, Pomorzanin, wynurzał wspomnienia o jakimś krużganku jeszcze z czasów wypraw krzyżowych. Interlokutor autorytatywnie zaprzeczył, że to niemożliwe.

Dodał, że jest usatysfakcjonowany z tej pielgrzymki do kraju lat dziecinnych. Nie żałuje utraconego rejsu, podczas którego miał zobaczyć Krzyż Południa. Jego kompan skonstatował, że pełno tu gołębi, a nie latają jaskółki. Raczej jerzyki sieką nadmiejskie przestrzenie.

Nieoczekiwanie z Ordynackiej wyskoczył huncwot w bejsbolówce. Wrzeszczał, by mu pożyczyć stówkę na przetak. Zajęli się nim funkcjonariusze straży miejskiej.

Pani w staromodnym paltocie w kolorze bladoróżowej dalii szeptała do koleżanki o swych dziejach. Z ich zamożnej rodziny, skrzętnie gospodarującej, pozostała zubożała resztka wlokąca gorzkie jarzmo pauperyzacji. W dzieciństwie rynek był wyłożony kocimi łbami. Przypomina sobie, jak rozbiła kolano w drodze do szkoły i wróciła skrwawiona do mieszkania w pobliskiej kamienicy. Ceramiczna cegła czarno-biała wyróżniała się spośród innych detali. Goście krążyli od Pałacu Biskupiego przez ulicę Pawła z Krosna – szczególnie znaczącego humanisty. Zaplanowano dalszy ciąg spaceru koło kapucynów aż po dom malarza Bergmana. Inna osoba wyznała, że aż zakłuło ją serce na dawne wspomnienia. Oburącz dźwigała w płóciennych torbach pamiątki nabyte na bazarze, może w sklepikach przy przyległych uliczkach, w zaułkach.

Przemiła przewodniczka rzekła do wycieczkowiczów, że pora na pożywny posiłek. Wszyscy karnie skupieni w grupie ruszyli skorzystać z oferty.