Przypomnijmy. Pod koniec marca (25.03) Maryan opuścił wieżę farną i pojechał na Śląsk. Powodem podróży były pęknięcia dzwonu. Odkrył je 15-letni Mateusz Górka, który słysząc dźwięk Maryana, domyślił się, że z dzwonem coś jest nie tak. To dzięki młodemu krośnianinowi udało się w porę zareagować i wyłączyć dzwon z użytku. Pisaliśmy o tym tutaj.
Naprawą sześćsetkilogramowego dzwonu zajęła się firma Rduch Bells&Clocks z województwa śląskiego. Maryan jako pierwszy opuścił wieżę i Krosno, bowiem dzwony z wieży farnej od momentu zawieszenia nigdy nie były ściągane.
Na Śląsku wykonano odpowiednie pomiary. Przebadano materiał, żeby określić, jaki jest stop dzwonu. Wszystko po to, aby sporządzić odpowiedni stop do spawania. Badania robiono na Politechnice Śląskiej. W trakcie badań okazało się, że w Maryanie więcej jest ołowiu niż cyny, więc operacja spawania stanęła pod znakiem zapytania. Mimo, że na początku wydawało się, że nie da się go uratować, to jednak w końcu udało się zaspawać pęknięcia.
Aby to zrobić, dzwon rozgrzano prawie do temperatury topnienia, a następnie zaspawano. Po rozprężeniu przez tydzień go chłodzono. Daniel Polok z firmy Rduch zapewnia, że zrobiono wszystko, aby zminimalizować ryzyko ponownego pęknięcia.
- Dzięki temu procesowi stop materiałowy tak się wzmocnił, że dźwięk dzwonu jest o wiele czystszy i pełniejszy niż poprzednio – mówi Marta Rymar, miejski konserwator zabytków. - Dowiedzieliśmy się także, że formy odlewnicze Maryana zostały wykonane dosyć nieprecyzyjnie, przez co struktura powierzchni płaszcza dzwonu jest jak pumeks lub gąbka - taka chropowata. Wpływa to na jakość dźwięku.
Przy ponownym montowaniu dzwonu był obecny również Mateusz, który od rana czekał na niego przy wieży farnej. Maryan przyjechał furgonetką. Cała akcja jego zainstalowania była podobna do tych działań, które zastosowano przy ściąganiu. Przy pomocy dźwigu dzwon wciągnięto przez okiennicę wieży do środka.
Mateusz zaznacza, że Maryan po powrocie wygląda inaczej. A to dlatego, że został wyczyszczony po zewnętrznych naleciałościach, które pojawiły się w trakcie spawania. Dzwon ma również nowe serce ze zmiękczonej stali, a spaw - gruby, na szerokości wszystkich trzech pęknięć. - Bardzo ładnie komponuje się z resztą dzwonu – mówi Mateusz. - Nie odróżnia się kolorem.
Maryan został też obrócony, żeby serce nie uderzało w miejsce spawu. Wcześniejsze dwa serca dzwonu trafią do muzeum.
Na pamiątkę Mateusz nagrał pierwszy dźwięk nowo narodzonego Maryana. - Dźwięk jest piękny. Na razie trochę chropowaty, ale myślę, że się wyrobi przy dzwonieniu. Pięknie wybrzmiewa, zwłaszcza na sam koniec, po ostatnim uderzeniu – mówił po próbie generalnej.
Tak brzmi naprawiony dzwon:
A tak brzmiał przed reperacją:
- Wszystko wyszło perfekcyjnie – dodaje Daniel Polok. - Operacja nie należała do najłatwiejszych. Aczkolwiek dla nas to chleb powszedni.
Dzwon z pękniętym płaszczem to rzadkość. Nie zawsze się go naprawia, niekiedy stawia koło kościoła i kupuje nowy. - Maryan to dzwon innej rangi - mówi Daniel Polok. - Jego trzeba było ratować, bo ma większą wartość historyczną i sentymentalną.
Koszt naprawy to ponad 84 tys. zł.
Marta Rymar informuje, że istnieje ryzyko pęknięcia dwóch pozostałych dzwonów - Jana i Urbana. Zaradzić można temu poprzez wymianę konstrukcji i jarzma na dębowe, a serc na bardziej miękkie. Koszt takich prac to ponad 700 tys. zł.
Wszystkie dzwony usłyszeć będzie można w święto Bożego Ciała (20.06).