EDUKACJA

Drugie życie Malucha. Uczniowie stworzyli symulator jazdy

W pracowni w krośnieńskim Mechaniku stoi czerwony fiat 126p. Nie jest to zwykły „Maluch”, ale symulator do nauki jazdy samochodem. Jego twórcami są uczniowie szkoły i nadzorujący ten projekt nauczyciele.
Anna Kania
Symulator to efekt pracy kilkudziesięciu osób
Grzegorz Wilusz

Poprzedni symulator, który nadal służy uczniom Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 3 w Krośnie, powstał kilka lat temu. Nie przypomina on jednak samochodu, a bardziej platformę. Ma kokpit, kierownicę, komputer i trzy monitory. Powodem jego powstania była nowa konkurencja w szkolnym konkursie motoryzacyjnym – przejazd po torze wyścigowym, do której miał zostać wykorzystany.

Pomysł budowy symulatora, który wyglądem zewnętrznym przypominałby samochód, narodził się dwa lata temu. Inicjatorem całego przedsięwzięcia jest Grzegorz Wilusz, nauczyciel informatyki. - Na każdych targach i eventach stary symulator cieszył się dużym zainteresowaniem – mówi pan Grzegorz. - Wianuszek uczniów nigdy go nie odstępował. Wpadłem więc na pomysł, żeby stworzyć coś bardzo podobnego, ale jeszcze lepszego. Symulator, który przypominałby samochód.

Po naradach z Jackiem Kaflem, wicedyrektorem szkoły oraz nauczycielem przedmiotów zawodowych i samochodowych silników i podwozi, wybór padł na fiata 126p. Stary egzemplarz „Malucha” w białym kolorze, który służył uczniom jako „L-ka”, stał się bazą do budowy symulatora.

Tak prezentuje się "Maluch" przed i po remoncie
Grzegorz Wilusz

Pasja, która łączy

W budowę symulatora zaangażowało się kilkadziesiąt osób. Prace odbywały się w trakcie zajęć warsztatowych w Regionalnym Centrum Edukacji Zawodowej i Nowoczesnych Technologii w Mechaniku. Trwały prawie rok. Zakończono je w lutym, dzięki czemu symulator można było zobaczyć na tegorocznym VII Krośnieńskim Festiwalu Nauki i Techniki.

Pomysłów na wykonanie było kilka. - Skończyło się na tym, że przerobiliśmy fiata na czerwony cabriolet z białymi felgami – mówi Jacek Kafel. - Chcieliśmy, żeby monitor, który symuluje jazdę oraz to, co jest w środku, było dobrze widoczne.

Na początku uczniowie zdemontowali osprzęt, silnik, skrzynię biegów i zespół sterowania. Następnie wykonali drobne naprawy blacharskie. Później założyli nowy osprzęt, w tym specjalną kierownicę multimedialną i nowe elektroniczne sterowanie. Na samym końcu wykonali prace lakiernicze i tapicerskie, które wymagały pomocy osób z zewnątrz. „Maluch” otrzymał nową instalację elektryczną, fotele, dywaniki i lampy.

- Gdy wymontowaliśmy silnik i skrzynię biegów, maluch „dźwignął się” do góry – opowiada Jacek Kafel. - Wyglądało to bardzo nieestetycznie. Musieliśmy się zastanawiać, jak obniżyć zawieszenie, aby nie zniszczyć tego, co było funkcjonalne i w miarę estetyczne. Z resora wyciągnęliśmy więc jedno pióro, podcięliśmy sprężyny. Dzięki temu symulator wygląda realistycznie.

Problemem było również umieszczenie ekranu do wyświetlania tras jazdy na ozdobnych rurach.

Poszczególne etapy powstawania symulatora
Grzegorz Wilusz

Symulator można z łatwością przetransportować, bo ma przerobiony układ kierowniczy. - Zwykłą kierownicę zakłada się po lewej stronie, aby móc sterować kołami, mamy też stare hamulce do hamowania i w ten sposób można go bezpiecznie przemieszczać, nie przenosząc – tłumaczy Jacek Kafel.

Nauka poprzez zabawę

Praca nad symulatorem była dla uczniów nie tylko dobrą zabawą, na której efekt końcowy wszyscy czekali, ale również nauką i realizowaniem szkolnych treści programowych.

Wśród tych, którzy uczestniczyli w powstawaniu symulatora, są pierwszoklasiści: Andrzej i Tomasz. Ten czas wspominają owocnie. Chłopcy najbardziej są zadowoleni z zajęć praktycznych związanych z budową symulatora. - Uczyliśmy się ciąć, spawać, szlifować i obsługiwać elektronarzędzie – mówią. Oprócz tego uczniowie w ramach zajęć nad symulatorem zajmowali się przeglądem hamulców, instalacją elektryczną i montowaniem komputera oraz oprogramowania.

Symulator bardzo realistycznie odzwierciedla jazdę samochodem. Dzięki temu grupa uczniów, która w trakcie programowej nauki jazdy ma trudności np. z włączaniem biegu i puszczaniem sprzęgła, może na nim ćwiczyć. Późniejsza jazda w realu nie jest już dla nich taka stresująca.

Aby „Maluch” mógł stać się symulatorem, potrzebny był komputer i oprogramowanie. Odpowiednią grę dla niego znalazł Grzegorz Wilusz. Nazywa się City Car Driving i posiada realistyczne symulacje nie tylko do jazdy po mieście, ale również do jazdy w terenie. Gra ma też kilka ustawień natężenia ruchu, a w czasie jazdy pojawiają się komunikaty o prędkości czy łamaniu przepisów.

Do wyświetlania tras jazdy służy duży ekran, umieszczony na ozdobnych rurach
Grzegorz Wilusz

Uczniowie mogą korzystać z symulatora również poza lekcjami, ale pod nadzorem i za zgodą nauczyciela i opiekuna. „Maluchem” opiekuje się kilkuosobowa grupa, która dba o to, żeby był sprawny i prawidłowo wykorzystywany. Są to uczniowie, którzy potrafią wytłumaczyć, jak korzystać i obsługiwać symulator.

- Łączymy przyjemne z pożytecznym. Oprócz zabawy, uczymy jazdy samochodem i przestrzegania przepisów ruchu drogowego – mówi Grzegorz Wilusz.

To jeszcze nie koniec

W przyszłości nauczyciele i uczniowie zamierzają udoskonalić „Malucha”. Teraz w czasie zderzenia i wypadku słychać miażdżenie blachy, na kierownicy czuć też drżenia, gdy jedzie się po nierównościach. Plany są takie, żeby był dodatkowo jeszcze element wibrujący. - Taki element sprawiłby, że jeśli uczeń spowoduje kolizję, to np. będzie szarpało fotelem – mówi Jacek Kafel. - Symulator ma bowiem uzmysławiać i przestrzegać przed błędami, które wynikają z niefrasobliwości kierowców.

Innym pomysłem są siłowniki przypięte do fotela, które symulowałyby przeciążenia w czasie hamowania. Udoskonalenia fiata zależą jednak od czasu i pieniędzy.

Mechanik posiada również symulator lotu, który kilka lat temu zbudowała ze szkieletu starego samolotu Vilgi grupa zaangażowanych uczniów.