Cel wykładów: promowanie koncepcji „zielonego parasola”, czyli odbudowy środowiska naturalnego, które zostało zniszczone (organizatorzy używają nawet słowa „zdewastowane”) w wyniku procesów cywilizacyjno-urbanistycznych.
Kto ma tworzyć „zielony parasol”? - Ja, ty, wszyscy – mówi Marek Barzyk, prezes krośnieńskiego koła pszczelarskiego i główny organizator konferencji. W jaki sposób? Posadzić drzewo u siebie w ogródku, zaproponować to samo koledze. - Z kolei my naciskamy na organizacje, na urzędników miejskich i gminnych, żeby wyznaczali miejsca, gdzie drzewa można posadzić – dodaje. Konferencję zaczął dzień wcześniej wraz z kolegami pszczelarzami i kilkoma osobami z Urzędu Miasta Krosna. Na wolnym terenie miejskim, nad Lubatówką, posadzili wspólnie 40 lip.
W miastach pod piłami wyginęło już 70% drzew, jakby chęć urbanizacji, poszerzania granic ważniejsza była niż powietrze, które wpływa na jakość i długość naszego życia. Jak można było dowiedzieć się z jednego z wykładów w trakcie konferencji, jedno stare drzewo wydziela tyle tlenu i pochłania tyle dwutlenku węgla, co 150 maleńkich drzewek.
Wniosek? Do odrobienia strat po ściętych drzewach w mieście droga jest bardzo daleka. - Kiedy ktoś powie, że drzewo śmieci, nazwie liście śmieciami i mówi: „Trzeba je stąd usunąć, bo ono śmieci”, niegodny jest w ogóle szacunku – mówi Marek Barzyk. Zwraca uwagę na wykarczowany teren lotniska, drzewa wycięte przed budową węzłów prowadzących na Guzikówkę. Żałuje alei niemal 300 topól, rosnących przy ul. Sikorskiego, prowadzącej z Krosna do Łężan.
W 2013 stare topole wycięto ze względów bezpieczeństwa. Były kruche, łamliwe, ich gałęzie spadały na przejeżdżające samochody. Co jednak ze zwyczajem, by za jedno wycięte w mieście drzewo zasadzić 5 nowych? Prawodawcy w ustawie z 16 kwietnia 2004 o ochronie przyrody (art. 83 ust. 5) nakazują, by za usunięte dojrzałe drzewa lub krzewy dokonać nasadzeń zastępczych w liczbie co najmniej równej ilości usuniętych roślin. Biorąc jednak pod uwagę wspomnianą w tym samym ustępie wartość przyrodniczą i znaną w prawie ochrony środowiska zasadę proporcjonalności, sadzonek powinno być o wiele więcej.
Według danych z Głównego Urzędu Statystycznego z 2015, najzieleńszym miastem w Polsce były Katowice z udziałem lasów 40%. Do miast o najmniejszym zalesieniu zaliczały się: Rzeszów (3%), Zamość (2%), Siemianowice Śląskie (1%), Łomża (1%). Ostatnie niechlubne miejsce zajęło Krosno, zalesione w ledwie jednoprocentowym punkcie. Dane z 2017 (Bank Danych Lokalnych GUS) wskazują na dwuprocentowy udział parków, zieleńców i terenów zieleni osiedlowej w powierzchni miasta, nie ma bardziej aktualnych wyników dotyczących zalesienia.
Grzegorz Bożek, krośnianin i redaktor naczelny miesięcznika „Dzikie Życie” twierdzi, że od 2015 sytuacja zapewne się pogorszyła. Wskazuje na początek 2017 i nieprzemyślaną ustawę lex Szyszko, która – dając osobom prywatnym wolną rękę w wycinaniu drzew – doprowadziła pośrednio do wycinki tysięcy hektarów.
Musimy zmienić myślenie jako społeczeństwo, uświadomić sobie, jakie znaczenie ma przyroda w naszym życiu
– mówi Grzegorz Bożek.
Przytacza przykład ze swojego osiedla. - Część mieszkańców domagała się wycięcia kilku drzew rosnących między blokami. Za przyczynę podali fakt, że drzewa są nachylone. Obawiali się, że się złamią, uderzą w blok. Niechętni pewnie byli ptakom, które hałasują i produkują odchody. To karykaturalna sytuacja. Jak mówi przyrodnik, by znaleźć się w terenie zalesionym, trzeba wyjechać z Krosna co najmniej 6 kilometrów. Uważa, że place takie jak przed Galerią VIVO, ładne, kolorowe i betonowe, to dla ludzi samobójstwo.
Obecność młodych osób na konferencji „Zielony parasol” napawa optymizmem, ale i prowokuje pytanie: co zrobić, by zainteresować dzieci i młodzież tematem kondycji planety? Kluczowa jest edukacja, utrwalenie nowego sposobu myślenia o przyrodzie. Najlepiej poprzez praktykę: segregować, sprzątać, sadzić.
19 marca fanpage Zielone Krosno opublikował post na Facebooku, w którym ogłasza akcję tworzenia mapy zieleni. W komentarzu pod postem należy wskazać miejsce, gdzie można byłoby wsadzić nowe drzewo lub krzew. Choćby jedno. Administrator strony przekaże listę do Urzędu Miasta, który zgodził się na przystanie na propozycje mieszkańców, po uprzednim sprawdzeniu terenu pod kątem nowych inwestycji i znajdujących się w pobliżu instalacji (np. sieci wodociągowej). By przyczynić się do powiększania krośnieńskich płuc, należy wpisać dokładną lokalizację pod zasadzenie drzewa. To dobry pierwszy krok.
Czyżby kolejnym było założenie pasieki?
- Na Podkarpaciu występuje przepszczelenie. Dziesięć rodzin pszczelich na kilometr kwadratowy to najwyższy wynik w Polsce – poinformował o wynikach badań profesor Zbigniew Kołtowski, wiceprezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego. Czy to oznacza, że w naszym regionie nie ma sensu zakładać pasieki? Nieduża, złożona z kilku uli pasieka ma rację bytu – trzeba szukać miejsc, gdzie nie ma konkurencji.
Przepszczelenie zdaje się nie dotyczyć Krosna, gdzie nie ma obecnie pasiek miejskich – przynajmniej nie wie o nich Marek Barzyk. Zapowiada, że ule wrócą jednak do miasta już w kwietniu. Będą stały w bardzo ciekawym miejscu i będą związane z firmą, która jest zainteresowana organizacją imprez proekologicznych i propszczelarskich.