PASJONACI

Odbitka w tydzień. Jakub Jan Kaska i pierwotna forma fotografii

Kilkanaście lat temu Kuba spotkał się z przyjacielem, który zrobił mu kilka portretów radzieckim aparatem Zenit. Był pod wrażeniem, jak sprzętem za kilkadziesiąt złotych można zrobić tak piękne zdjęcia. Od tego momentu zaczęła się jego przygoda z fotografią analogową. Obecnie prowadzi warsztaty i doskonali się w XIX-wiecznej technice fotografii.
Redakcja Portalu
Jakub Jan Kaska, pasjonat fotografii analogowej
Damian Krzanowski

fot. Damian Krzanowski

Jakub Jan Kaska z fotografią związany jest pokoleniowo. Jego pradziadkiem był Rudolf Kaska. Znany krośnieński fotograf, który początkiem XX wieku, przez ponad 50 lat miał w Krośnie atelier portretowe, wydawał również pocztówki z Krosna, Iwonicza i Rymanowa.

- Gdy spotykam ludzi i mówię im o mojej przeszłości rodzinnej, to zawsze w pierwszej kolejności kojarzą portrety pradziadka. Kaska jest również znany wśród kolekcjonerów starych fotografii i pocztówek.

Ówczesne zdjęcia wyglądały inaczej niż współczesne. Były bardziej szczegółowe i miały łagodne tony. Cała plastyka obrazu była inna. Te atrybuty bardzo spodobały się Kubie.

Silny impuls

U swojej babci odnalazł przypadkowo obiektyw. XIX-wieczny, piękny, mosiężny, angielskiego producenta Dallmeyer'a. Zbudowany z dwóch szkieł i tubusa (tuleji). W tamtych czasach była to optyka z najwyższej półki. Był w dobrym stanie i można go było używać. Kuba nie wiedział tylko, do jakiego aparatu go przymocować. Odpowiedzi szukał w Internecie.

Portret Rudofla Kaski w rodzinnym domu Jakuba
damian krzanowski

- Okazało się, że 100 lat temu wszystko było prostsze. Obiektyw przykręcało się na deseczkę, którą wsuwało się w aparat i już można go używać. Po pracowni mojego przodka nie pozostały żadne aparaty. Tylko kilka albumów fotograficznych i negatywów szklanych. Musiałem skompletować całe zaplecze. To był na tyle silny impuls, że poszło dość łatwo i dało początek mojej fascynacji.

Mokry kolodion i odbitka solna

Od znalezienia obiektywu do dzisiaj minęło dobrych kilka lat. W tym czasie Kuba poznał techniki fotograficzne, które były bliskie jego pradziadkowi.

- Interesują mnie XIX wieczne pierwotne techniki fotograficzne. Materiał przygotowuje się od zera. Jakość współczesnych materiałów fotograficznych spada, więc to największa frajda, jeśli mogę zrobić coś sam, od podstaw.

Kuba specjalizuje się w technice mokrego kolodionu (substancja chemiczna). Polega ona na naświetleniu w aparacie fotograficznym szklanej płyty, która pokryta jest warstwą kolodionu i halogenkami srebra. Płytkę polewa się następnie wywoływaczem, następnie płucze wodą i utrwala. W wyniku tego procesu chemicznego powstaje negatyw.

Kolejnym krokiem jest naświetlanie odbitki - negatyw kładzie się na papier pokryty solą i  srebrem, a następnie wystawia na słońce. Tak naświetloną odbitkę płucze się w wodzie, tonuje złotem i utrwala.

Cały proces powstawania jednej odbitki zajmuje nawet kilkanaście dni.

Technika ta była stosowana na szeroką skalę od lat 50. do początku lat 80. XIX w.

Tak wygląda negatyw na szkle tuż po wywołaniu
damian Krzanowski

Jej zaletą jest prostota. Nie wymaga korzystania z urządzeń znanych z klasycznych ciemni fotograficznych.

- Po pierwsze, nie powiększamy obrazu, tylko go kopiujemy 1:1. Po drugie, naświetlamy papier wykorzystując jedynie światło słoneczne. Obraz powstaje na naszych oczach, nie musimy siedzieć zamknięci w ciemni przy czerwonym świetle. Nie ma tu też wywoływacza, jest tylko utrwalacz.

Uzyskany obraz jest wprawdzie ostry i ma wysoką rozdzielczość, ale wygląda nieco archaicznie. - To jest coś, czego nie da się tego uzyskać współczesnymi metodami.

Czerwony namiot

Jest wrześniowy poranek. Spotykamy się z Kubą na Prządkach. Wyciąga z auta statyw i mocuje na nim aparat. Z tak dużym i ciężkim sprzętem wychodzi na górę. Ustawia kadr i wraca na dół. Przygotowuje szybę o rozmiarach 20x25 cm, uczula ją chemicznymi roztworami, zamyka w czarnym pojemniku i idzie z powrotem na górę. Tam mocuje ją w aparacie.

Naświetlanie szklanej płytki trwa od kilku do kilkudziesięciu sekund
damian Krzanowski

- Gdy już mam wszystko ustawione, czekam na odpowiednią chwilę. To jest coś, co mnie absolutnie urzeka w tego rodzaju fotografii. O jej unikatowości stanowi kadr, światło i odpowiedni moment. Plus technika, oczywiście.

Fotograf opowiada, że czasem długie przygotowania i aspiracje mogą być zniweczone przez pogodę. - Często bywało tak, że się rozłożyłem, przygotowałem wszystko, a tu nagle zmieniła się pogoda. I nici z fotografii w tym dniu. Takie momenty bywają bolesne i trudne, fizycznie i psychiczne.

Po naświetleniu szybki, trzeba ją natychmiast wywołać. Fotograf musi to zrobić dopóki jest ona wilgotna. W innym wypadku obraz zniknie. Ma na to od kilkunastu do kilkudziesięciu minut w zależności od pogody, pory roku, temperatury i wilgotności.

W pobliżu musi mieć zatem odpowiednie miejsce, w którym tego szybko dokona.

Przez okres wakacyjny, rano i po południu, można było spotkać Kubę w jego czerwonym namiocie przy Prządkach
Damian Krzanowski

Na parkingu przy Prządkach przez ponad dwa letnie miesiące stał charakterystyczny namiot, oryginalnie służący do łowienia ryb zimą w przerębli. Przez to, że doskonale izoluje promienie słoneczne, nadaje się na ciemnię fotograficzną.

Wiele osób zastanawiało się, o co z nim chodzi. Ani tubylcy, ani turyści nie wiedzieli, czy ktoś prowadzi protest, czy może mieszka w nim bezdomny. Kuba postanowił podsunąć im trop i napisał na ścianie namiotu: Instagram jakub_jan_kaska

- To jest projekt fotograficzny, który chciałem zrealizować od dawna. Założyłem sobie, że wychodzę na Prządki po jedno zdjęcie dziennie. Ostatecznie udało mu się wykonać ok. 50 odbitek.

Wystawa 30 zdjęć z rezerwatu skalnego Prządki będzie na razie pokazana w Transgranicznym Ośrodku Edukacji Ekologicznej w Zalesiu koło Szczecina. Jakub Jan Kaska chce je również pokazać w Krośnie.

Damian Krzanowski