Od kilku dni wiele osób na Facebooku udostępnia odnośnik do publikacji, w której jest mowa o wyłowieniu ciała młodego chłopca z Jeziora Solińskiego. Według notatki, chłopiec o imieniu Krzyś był poszukiwanym mieszkańcem Rzeszowa. Zwłoki miały mieć ogoloną głowę i wyciętą nerkę. Policja miała być rzekomo na tropie sprawców - grupy przestępczej z Bułgarii.
"Prosimy o przekazanie tej informacji znajomym gdyż warto jest zadbać o bezpieczeństwo każdego dziecka" – zachęcano w publikacji. Nieświadomi użytkownicy tego popularnego serwisu społecznościowego przekazywali informację dalej. W dobrej wierze – by przestrzec innych.
Podkarpacka policja dementuje tę informację – nie było takiego zdarzenia, żaden Krzyś nie jest też poszukiwanym mieszkańcem Rzeszowa.
Serwis Krosno112.pl informuje, że kilka dni temu policja otrzymała zgłoszenie o porwaniu 12-latka na terenie gminy Chorkówka. Krośnieńska policja ustaliła, że historia o porwaniu została wymyślona.
Był to prawdopodobnie efekt rozprzestrzeniania się jednej z kolejnych "sensacji":
Tym razem wiadomość przekazywana była poprzez SMS-y: "Ważne! Nie wsiadaj do białego busa, bo mojego kolegi wujek z policji powiedział, że jeżdżą nim Rumuni i porywają ludzi. Potem sprzedają ich organy. W ciągu 2 dni w Krośnie zaginęły 4 osoby".
Podobne wiadomości pojawiły się w całej Polsce. Zmieniają się tylko szczegóły – np. inne miasto, porwania nastolatków itp.
Policja dementuje również i te informacje.
Wiele starszych osób może kojarzyć podobną historię sprzed lat – o czarnej limuzynie marki wołga, w której miały jeździć zakonnice lub agenci SB. Według plotki, samochód miał krążyć po drogach po zmroku, a jego kierowca porywać dzieci i spuszczać im krew jako lekarstwo dla bogatych Niemców umierających na białaczkę. Z czasem, wołgę zastąpił samochód BMW, a dzieci porywać miała rosyjska mafia. Wersji tej legendy było wiele.
Innymi słowy, biały bus to "stuningowana" wersja czarnej wołgi. Kolor i blacha się zmieniły, ale "silnik" nadal jest ten sam.
Wszystkie te "sensacyjne" komunikaty są nieprawdziwe. To mutacje starych tzw. legend miejskich oraz tzw. fake newsy.
Legendy miejskie to plotki, które przekazywane są ustnie lub poprzez Internet. Są tylko pozornie prawdziwe ("kolegi wujek z policji powiedział"), mogą dotyczyć każdego i mają wywoływać ogromne emocje u odbiorcy.
Fake newsy to z kolei nieprawdziwe wiadomości publikowane najczęściej na podejrzanych stronach internetowych, udających profesjonalne portale internetowe.
Opowieści te przekazywane są przez odbiorców dalej – po to, żeby ostrzec innych o możliwym zagrożeniu. Wieści te są tak "niesamowite", że rozchodzę się lawinowo. W dobie komunikacji cyfrowej zjawisko to rozwija się bardzo szybko i łatwo.
Specjaliści (np. Międzynarodowa Federacja Stowarzyszeń i Instytucji Bibliotekarskich oraz Facebook) zalecają stosowanie kilka uniwersalnych zasad, które pomogą rozróżnić prawdziwe informacje od plotek i fake newsów.
Dwa najważniejsze z nich to:
1. Czy źródło informacji jest wiarygodne?
Warto sprawdzić, czy nazwa serwisu internetowego jest znana i wiarygodna. Wiadomość o chłopcu wyłowionym z Soliny pojawiła się na mało wiarygodnych stronach, m.in. pod adresami publiszer.pl i medioland.com. To strony pełne "sensacyjnych", ale w większości nieprawdziwych wiadomości. Nie wiadomo kto je prowadzi, nie stoi za nimi żaden znany wydawca.
W przypadku informacji o regionalnym charakterze, warto sprawdzić, czy potwierdzają je zaufane media z tego terenu. Utrzymują one profesjonalne redakcje, mają ugruntowaną pozycję, markę i wiarygodność, np. Gazeta.pl Rzeszów, Nowiny, Radio Rzeszów, Krosno112.pl czy Krosno24.pl. Redakcje takich serwisów mają stały kontakt z odpowiednimi służbami, sprawdzają każdy szczegół i najczęściej wysyłają na miejsce reportera lub fotografa.
W przypadku SMS warto zapytać nadawcę wiadomości - od kogo ją otrzymał. Jeśli od kolejnej osoby, a ta od kolejnej i kolejnej, wówczas okaże się, że rzekomy wujek kolegi jest nieistniejącą postacią, a SMS to łańcuszek przekazywany bezmyślnie przez kolejne osoby.
2. Czy treść informacji jest wiarygodna i rzetelna?
Warto zapoznać się ze szczegółami informacji, a nie tylko z samym nagłówkiem, który brzmi sensacyjnie. W tym przypadku: „Tragiczny finał poszukiwań. Ciało Krzysia znaleziono w jeziorze bez nerek”.
Czy podane informacje nie wzbudzają podejrzeń? W przypadku fake newsa o chłopcu wyłowionym z Jeziora Solińskiego podano, że w poszukiwaniach brały udział jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej z terenu województwa małopolskiego (Wadowice, Bachowice itd.). To raczej oczywiste, że w poszukiwaniach powinny brać jednostki z terenu Bieszczadów.
Czy wiadomość jest napisana poprawną polszczyzną? Bardzo często w publikacjach takich pojawiają się błędy językowe, tutaj: „jezioro Soliński”, brak przecinków.
Czy jest podane wiarygodne źródło informacji? Autor artykułu powinien podać dane osoby, która potwierdza sytuację - imię i nazwisko osoby, jej funkcję i nazwę instytucji, którą reprezentuje, np. rzecznik podkarpackiej policji.
Czy są podane szczegóły: dokładne miejsce, data, przebieg zdarzenia? Czy w publikacji znajdują się zdjęcia z miejsca zdarzenia? To kolejne dane, na które warto zwrócić uwagę w celu weryfikacji prawdziwości informacji. Niestety, najczęściej ich brakuje, a wiadomość zawiera ogólne sformułowania
Tutaj: "W poniedziałek około godziny 14:00 w zalewie Soliński znaleziono ciało chłopca bez nerek. Policja jest na tropie grupy przestępczej z Bułgarii". Nie podano tu daty zdarzenia, dokładnego miejsca, przebiegu poszukiwań, wieku chłopca, kto stwierdził brak nerek itd. Kolejne pytania, które się tu nasuwają - jaki jest związek denata z grupą przestępczą, a także, w jaki sposób policja natrafiła na tę grupę?