turystyka

Dzień z życia turysty w Krośnie. Jak Will hotelu szukał

Krosno chce być miastem turystycznym. Według statystyk, miasto odwiedza w sezonie nawet kilka tysięcy osób. Przyglądamy się, jak to wygląda z punktu widzenia indywidualnego turysty z Anglii.
Edyta Gonet
Jednym z największych czynników hamujących rozwój turystyki (zwłaszcza masowej) w Krośnie jest wciąż niewystarczająca baza noclegowa
Damian Krzanowski

Will w Krośnie znalazł się przypadkiem (koniec czerwca br.). Przyleciał do Polski na ślub przyjaciela w Warszawie. Przy okazji chciał trochę pozwiedzać. W Krakowie był już kilka razy, dlatego tym razem obrał azymut na Tatry. Po drodze plany się zmieniły i finalnie, zamiast na Krupówkach, skończył na krośnieńskim rynku. - Przyznaję, że nie wiedziałem, że takie miejsce w ogóle istnieje. Nigdy nie eksplorowałem tej części Europy. Wszyscy walą do Krakowa, bo tam można dolecieć z Anglii za kilkanaście funtów. Z radością zboczyłem ze swojej trasy – tłumaczy Will, trzydziestoparoletni londyńczyk.

Na Dworcu MDA złapał bezpośredni busik do Krosna. - Uparłem się, że pojadę pociągiem. Szybko okazało się, że to "mission impossible". 2-3 przesiadki. Cała podróż zajęłaby mi ok. 6 godz. zamiast 3 i kosztowała przynajmniej dwa razy więcej – wylicza Will.

Kiedy wysiadł na wielkiej płycie dworca PKS przy ul. Naftowej, pomyślał, że „to jeszcze nie to”. Była godzina 18.00, a na stanowiskach autobusowych pustki. Kierowca zatoczył małe koło i zaparkował na środku, po czym krzyknął w jego kierunku: „Koniec trasy”. Will nic nie zrozumiał, ale nie drążył tematu. Rzucił się w poszukiwaniu toalety. Tę znalazł w barze niedaleko budynku z kasami i poczekalnią.

to miasto ma duży potencjał i podoba mi się to, że jest takie "slow"

Konsumując dobrze wysmażone frytki zaczął szukać noclegu. W ruch poszły sprawdzone aplikacje: booking.com i Airbnb. - Wynajęcie czegoś z dnia na dzień w Krośnie to nie lada wyzwanie, zwłaszcza jeśli podróżuje się budżetowo. Zadzwoniłem też do kilku hoteli z nadzieją, że może jednak coś się uda wykombinować. Jestem miło zaskoczony, że w każdym z tych miejsc nie było problemu z angielskim – opowiada Will. Anglik finalnie wylądował w hotelu niedaleko centrum miasta i musiał iść na bardzo duży kompromis ze swoim portfelem.

Po krótkiej drzemce turysta ruszył „na miasto”. Zdążył już przeczytać w internecie (opinie na Google Maps), co w Krośnie jest "must-see": Rynek z podcieniami, Centrum Dziedzictwa Szkła (CDS), wieża farna, Muzeum Podkarpackie. - Rynek faktycznie jest piękny i przypomina mi trochę krakowski. Dlaczego więc jest taki pusty? - zastanawia się. Will jest weganem i bardzo go ucieszyło, że mógł zjeść coś wegańskiego w jednej z restauracji.

- Najbardziej zależało mi na tym szkle, o którym wszyscy mówią i piszą. Krosno - The City of Glass. Następnego dnia, po obiedzie pomaszerowałem prosto do CDS – wspomina londyńczyk. - Na miejscu dowiedziałem się, że mogę tylko pooglądać gabloty w hallu, wystawę czasową i malowidło 3D. Na zwiedzanie CDS wraz z demonstracją obróbki szkła trzeba zapisać się z nawet tygodniowym wyprzedzeniem – dodaje. - Nie ukrywam, że wyszedłem stamtąd rozczarowany. Na stronie internetowej CDS w wersji angielskiej nie znalazłem takiej informacji.

Will jest wielkim fanem kawy, w związku z czym przetestował wszystkie kawiarnie w okolicy Rynku. - Kawosze mają tu dobrze – skwitował.

Na pytanie czy jeszcze tu kiedyś przyjedzie, Anglik odpowiedział bez zastanowienia, że tak. Jak twierdzi, to miasto ma duży potencjał i podoba mu się to, że jest takie "slow".