Przez kilkanaście lat Marlena Lubaś-Trybus siedziała za biurkiem. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że albo zaraz to zmieni, albo zostanie za nim już do emerytury. Wybrała zmianę.
Zmiana nazywa się "Kawka". To kawiarnia, którą otworzyła w połowie ubiegłego roku przy ul. Tkackiej 2a. Przez duże witryny do minimalistycznie urządzonego wnętrza wpada mnóstwo światła. Dzięki temu w środku z jednej strony czuć przestrzeń i harmonię, a z drugiej błogą, przytulną atmosferę, jak na hygge przystało. - Jestem zafascynowa hygge. To duńska filozofia czerpania radości z danej chwili. Hygge to wszystko to, co wprawia nas w dobry nastrój, m.in. aranżcja wnętrza, w którym czujemy się dobrze, czy jedzenie, które sprawia nam przyjemność – opowiada właścicielka Kawki.
Na wprost wejścia jest lada, a obok niej witryna, w której kusi kilka rodzajów ciast. Marlena Lubaś-Trybus zapewnia, że powstają wyłącznie z naturalnych składników i wielkiej pasji do pieczenia, stanowią wraz z kawą fundament oferty kawiarni. Oprócz nich lokal ma kilkanaście propozycji śniadań, przekąsek, lekkich posiłków oraz napojów, m.in. owsianki, jajka, makarony i świeżo wyciskane soki. - To tylko podpowiedzi – zaznacza. - Wybór jest o wiele szerszy niż to, co znajduje się w menu. Z tego, co aktualnie mamy w kuchni, możemy zrobić dosłownie wszystko, ale sęk w tym, abyśmy wspólnie z gościem ustalili, na co ma ochotę, czyli zaczęli od rozmowy. Przykładowo: jeśli ktoś ma ochotę na jajka, ale nie wie jakie i z czym, chętnie pomożemu mu je wybrać.
Przez tę chwilę rozmowy obsługa i goście przestają być dla siebie anonimowi, a to pierwszy krok ku temu, aby poczuć się w Kawce naprawdę swobodnie.
Świetnym przykładem decydowania o tym, jak wyglądać ma nasze zamówienie, są tajskie lody. Azjatycki pomysł na powszechnie lubiany przysmak stał się elementem rozpoznawczym lokalu. Ich produkcja jest widowiskowa, a smak zależy wyłącznie od nas samych. - Podstawą lodów jest baza, którą przygotowujemy na miejscu. Do niej dobieramy dodatki, którymi może być wszystko, co mamy pod ręką – tłumaczy przyrządzająca deser Agnieszka Czech.
Na zmrożony blat wylewa bazę, a następnie miesza ją szpachelkami z wybranym przez nas masłem orzechowym. - Robiłam już lody o smaku jarmużu z cynamonem, a nawet cebuli – przypomina sobie najbardziej oryginalne kompozycje. - Najczęściej wybierane są owoce, czekolada czy nutella, ale jeśli ktoś lubi eksperymentować z łączeniem smaków, to tajskie lody są do tego idealne – zapewnia.
Po chwili w miseczce ląduje kilka zmrożonych wałków o smaku masła orzechowego. - Wielką zaletą lodów jest to, że możemy być pewni, że są świeże, bo powstają na naszych oczach – wtrąca właścicielka.
Zobacz, jak robi się lody tajskie w Kawce:
Komponowanie smaku wciąga. - A gdyby przełamać masło orzechowe na przykład miętą? - wyobraźnia zaczyna podpowiadać różne warianty, przez co tworzenie smaku lodów samiostnie przeradza się w zabawę. - Właśnie o to chodzi – uśmiecha się Marlena Lubaś-Trybus. - Z satysfakcją przyglądamy się, jak ta błaha czynność sprawia gościom radość, a to o nią chodzi w hygge – o cieszenie się drobnymi rzeczami. Dzięki takiej postawie Duńczycy są ponoć najszczęśliwszym narodem na świecie. Mam nadzieję, że równie szczęśliwi są nasi goście.