Od 1 marca wzrastają opłaty za śmieci. Zbiórka selektywna kosztować będzie 11 zł od osoby za miesiąc (wcześniej 9 zł), a odbiór odpadów zmieszanych – 22 zł (wcześniej 18 zł). Jak tłumaczy magistrat, jedną z przyczyn podwyżki jest bardzo mały wskaźnik segregacji śmieci. Mówiąc prościej – część osób, które zobowiązały się je segregować, wcale tego nie robi.
I to spora część, zwłaszcza mieszkańców bloków. Tylko trzy budynki wielorodzinne w mieście zadeklarowały uczciwie, że wyrzucać będą odpady zmieszane. Reszta powinna je segregować, ale z danych magistratu wynika, że tylko 11-12 proc. odpadów to śmieci zebrane w sposób selektywny.
- Stanowczo za mało – uważa Arkadiusz Mularczyk, kierownik Referatu Gospodarki Odpadami Komunalnymi UM w Krośnie. - W zabudowie jednorodzinnej odpadów segregowanych jest trzy razy więcej, i to jest w miarę przyzwoity wynik.
W grudniu ubiegłego roku prezydent Piotr Przytocki wydał zarządzenie, na mocy którego magistrat będzie prowadził kontrole pod kątem segregacji śmieci. - W zabudowie jednorodzinnej już się zaczęły. Wraz ze strażą miejską przeprowadziliśmy kilkanaście w Turaszówce. W dwóch przypadkach stwierdziliśmy naruszenia. Mieszkańcy tłumaczyli się nieświadomością lub roztargnieniem – informuje Arkadiusz Mularczyk.
Na razie obyło się bez kar. Mieszkańcy otrzymali specjalne ulotki oraz pouczenie, "żółtą kartkę". Jeśli sytuacja się powtórzy, wówczas muszą się liczyć z sankcjami, np. w postaci mandatów.
Kontrole cały czas trwają. W imieniu urzędników prowadzi je odbierająca śmieci firma Remondis. - Oczywiście nie otwieramy worków i nie szukamy w nich najdrobniejszych uchybień. Ale nawet bez tego można stwierdzić, że w śmieciach zmieszanych znalazła się butelka szklana lub plastikowa, czy, zwłaszcza teraz, popiół, który też należy osobno zbierać – opisuje procedurę kierownik.
Prowadzenie kontroli w domach jest dość proste – mieszkańcy mają kody kreskowe i specjalne, półprzezroczyste worki, dzięki czemu wiedzą, że bardzo łatwo stwierdzić, że ktoś nie wywiązuje się z obowiązku segregacji. W blokach sytuacja jest o wiele trudniejsza: worki nie są opatrzone metkami, zaś odpady gromadzone są do wspólnych, przypisanych do konkretnych budynków pojemników, a to oznacza dużą anonimowość.
Zarządcy nieruchomości – spółdzielnia lub wspólnoty – tłumaczą się dodatkowo procederem podrzucania odpadów do kontenerów. Aby go ukrócić, pod koniec 2017 roku powstało pięć zamykanych na klucz altanek, które zdają się być dobrym rozwiązaniem, o ile mieszkańcy nieruchomości będą się sumiennie wywiązywać z obowiązku segregacji.
- Nie twierdzimy, że problem dotyczy wszystkich mieszkańców bloków – zastrzega Arkadiusz Mularczyk. - Jest wiele osób, które przykładnie segregują odpady, ale inne, mimo deklaracji, tego nie robią. Dlatego tak ważne jest, aby to zarządca nieruchomości dopilnował przestrzegania selektywnej zbiórki. Jeśli nie, konsekwencje w postaci wyższej stawki za odbiór śmieci, poniosą wszyscy mieszkańcy danego bloku.