Protest

"Protestujemy z myślą o pacjentach". Lekarze rezygnują z dyżurowania

Ponad 100 lekarzy z krośnieńskiego szpitala wypowiedziało kontrakty oraz umowy opt-out, co oznacza, że od 1 marca nie będą już dyżurować. W placówce szykują się poważne problemy kadrowe.
Dawid Iwaniec
Z dyżurów zrezygnowali lekarze w kilkudziesięciu szpitalach w Polsce. To forma poparcia trwającego od dłuższego czasu protestu lekarzy rezydentów
Damian Krzanowski

Wojewódzki Szpital Podkarpacki w Krośnie zatrudnia na umowę o pracę 120 lekarzy oraz 44 lekarzy rezydentów. Większość z nich pełni dyżury, czyli pracuje ponad czas określony w 8-godzinnym systemie. Umożliwają to umowy opt-out oraz kontrakty podpisane z dyrekcją placówki. We wtorek (16.01) lekarze niemal solidarnie je wypowiedzieli, co oznacza, że nie chcą dłużej pracować w czasie wolnym.

Umowy na dodatkowe godziny wypowiedziało 108 ze 126 dyżurujących medyków. Lek. Paweł Wołejsza, przewodniczący Oddziału Terenowego Związku Zawodowego Lekarzy (ZZL) w Krośnie, podkreśla, że lekarze nie zwalniają się z pracy, ale rezygnują z dodatkowych godzin: - To bardzo ważne, bo często słyszymy, że chcemy odejść od łóżek pacjentów. Nie, nie odchodzimy, zamierzamy pracować tyle, ile wynika z umów o pracę.

W służbie zdrowia jest o połowę za mało pieniędzy, stąd biorą się wszelkie problemy, mówią lekarze
Damian Krzanowski

Szpital w Krośnie jest jedną z kilkudziesięciu lecznic w Polsce, które w ten sposób poparły protesty lekarzy rezydentów. Młodzi ludzie od dłuższego czasu sprzeciwiają się zbyt niskim wynagrodzeniom. - Doskonale ich rozumiemy – mówi lek. Wołejsza. - Ile można pracować mając po 300-400 nadgodzin w miesiącu, a tyle przy obecnych pensjach muszą dyżurować. Starsi lekarze też tak pracowali, ale to były inne czasy, inne realia i wielu z nas zapłaciło za to wysoką cenę - ciągłym przepracowaniem lub notoryczną nieobecnością w domu.

Lekarze przyznają, że problem nie pojawił się nagle, lecz jest skutkiem prawie 30-letnich zaniedbań w służbie zdrowia, przede wszystkim braku odpowiedniego do potrzeb finansowania. - Na opiekę zdrowotną przeznaczane powinno być 6,8 proc. PKB, a obecny poziom finansowania to około 4 proc. PKB. Stąd biorą się wszystkie problemy, bo nie chodzi wyłącznie o nasze pensje, jak to przedstawia rząd, ale przede wszystkim o godziwe warunki dla pacjentów – nowoczesny sprzęt, zmniejszenie kolejek do specjalistów czy zwiększenie limitów świadczeń – tłumaczy przewodniczący krośnieńskiego oddziału ZZL.

- Nie jesteśmy "kastą", która myśli tylko o sobie. Rządowi wygodnie pokazywać nas w takim świetle, ale prawda jest taka, że protestujemy z myślą o pacjentach - zapewnia lek. Paweł Wołejsza
Damian Krzanowski

Wypowiedzenia umów "dyżurowych" nabiorą mocy prawnej 1 marca. Jeśli do tego momentu nic się nie zmieni, szpitale mogą mieć poważne kłopoty kadrowe. - Liczymy się m.in. z ograniczeniami przyjęć planowych oraz skróceniem godzin pracy poradni – mówi Piotr Czerwiński, p.o. dyrektora krośnieńskiej placówki. - Mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie i cały czas rozmawiamy z lekarzami – zapewnia.

Lekarze zdają sobie sprawę, że dyrektorzy mają związane ręce, bo jeśli nie dostaną dodatkowych środków, nie będą w stanie nic zmienić. - Ten problem trzeba rozwiązać centralnie. Wiemy, że nie stanie się to z dnia na dzień, czy w przyszłym miesiącu, ale chcemy mieć pewność, że rząd poważnie nas traktuje i działa w kierunku zmiany bardzo niekorzystnej przede wszystkim dla pacjentów sytuacji – tłumaczy Paweł Wołejsza.