W czwartek po południu Leszek Krukierek, mieszkaniec ul. Okrzei, wstąpił do kolektury puścić totolotka. - Może tym razem będę miał szczęście – pomyślał, chuchnął w los, po czym wsiadł do auta i ruszył do domu, gdzie smażyły się już placki ziemniaczane.
Po godz. 13 przejeżdżał przez most na Wisłoku na ul. Okrzei. Nagle zjechał na chodnik od strony stadionu i doskoczył do balustrady. - Chłopie, daj spokój, cokolwiek się stało, wyjdziesz z tego! – chwycił mocno za rękę mężczyznę, który szedł po gzymsie po drugiej stronie barierki. Był już niemal na wysokości koryta rzeki.
- Ja też przeżywam dramat, ale obaj z tego wyjdziemy, zobaczysz – przekonywał, nie puszczając mężczyzny ani na moment.
- Ale ja pana nie znam – odparł mężczyzna.
- To wsiądź do samochodu, poznamy się. Mieszkam niedaleko, możemy spokojnie porozmawiać – pan Leszek nie rezygnował.
Po chwili na moście zatrzymała się ciężarówka. Wybiegł z niej ubrany w niebieski uniform kierowca, który chwycił zdesperowanego mężczyznę za drugie ramię. Wspólnie z mieszkańcem Zawodzia zagadywali go przez kilka minut. - Puściłem dzisiaj totolotka, puść i ty, albo najlepiej puśćmy razem, a nuż wygramy – ciągnął 72-latek.
- Cały czas milczał, ale widziałem, że powoli emocje opadają i chyba da się odwieść od skoku – przypomina sobie wyraz jego twarzy Leszek Krukierek, który wraz z kierowcą ciężarówki wciąż trzymali go bardzo mocno, na wypadek gdyby zmienił jednak zdanie lub osunął się przypadkowo.
Ktoś wezwał służby ratunkowe. Na widok radiowozu mężczyźni jeszcze raz zaapelowali do niego: - Zaraz tu będą, chodź do nas, pomożemy ci przejść na naszą stronę. No już, wciągamy cię.
- Gdyby skoczył, mógłby zginąć – 72-latek wpatruje się w lustro Wisłoka, które znajduje się kilka metrów poniżej gzymsu mostu. - Zrobiłem tylko to, co powinien zrobić każdy na moim miejscu – zareagowałem, zamiast obojętnie się przyglądać i liczyć, że zrobi to ktoś inny.
Na jego miejscu było kilkunastu przechodniów i kierowców.
Zdarzenie nagrała kamera restauracji Wyszynk. Przebiegało tak:
O godz. 12.43 mężczyzna, jak się potem okazało 26-latek, pojawia się na moście. Wolno zmierza w kierunku rynku. Na środku mostu na moment się zatrzymuje. Odchodzi jednak na drugi koniec, gdzie kręci się przez kilka minut.
O godz. 12.50 przemieszcza się z jednego końca mostu na drugi. Przez blisko kwadrans rozgląda się, patrzy w kierunku rzeki i sprawdza telefon.
O godz. 13.04 przechodzi na drugą stronę barierki i zaczyna stąpać po gzymsie.
O godz. 13.05 Leszek Krukierek zjeżdża na chodnik i doskakuje do 26-latka (widać tylko skrawek auta, bo w nagraniu są przerwy, a miejsce "akcji" przysłania konstrukcja altany).
O godz. 13.07 na moście zatrzymuje się ciężarówka, której kierowca pomógł 72-latkowi trzymać mężczyznę.
O godz. 13.14 na miejsce dojeżdża patrol policji, a następnie załoga pogotowia, która zabrała 26-latka do szpitala.
Zobacz nagranie:
Przez prawie 2 minuty zdesperowany mężczyzna stąpał po drugiej stronie barierki. W tym czasie tuż obok niego przechodził mężczyzna z teczką, a gdy był już dość daleko, minął go jadący po chodniku rowerzysta, który wprawdzie zwolnił, ale ostatecznie pojechał dalej. Z chodnika po drugiej stronie mostu głowę obracało za nim dwoje przechodniów. Przez most przejechało też kilkanaście aut.
- Proszę w moim imieniu podziękować kierowcy ciężarówki, który bardzo mi pomógł – mówi na koniec Leszek Krukierek, który nie wie, czy skreślone liczby przyniosły mu fortunę. Nie sprawdzał tego jeszcze. I wcale się do tego nie pali, bo i tak wygrał wczoraj los na loterii. Tylko dla kogoś innego.