wspomnienie

Szaleństwo na 500 par. Tak 10 lat temu krośnianie witali nowy rok

Te imprezy sylwestrowe nie miały sobie równych. Ponad dekadę temu w hali sportowo-widowiskowej odbywały się zabawy na 500 par. - Naród już się tak nie bawi - wspominają uczestnicy tamtejszych zdarzeń.
Adrian Krzanowski
Powitanie roku 2006. Taneczne show w stylu paryskiego Moulin Rouge obejrzało tysiąc osób

- Takie imprezy już się nie powtórzą. Nie ma tak szalonych ludzi i tak zgranych pracowników - wspomina Mirosław Moroń, wówczas jeden z pracowników nieistniejącej już firmy gastronomicznej Hermina, która organizowała imprezy sylwestrowe w hali sportowo-widowiskowej w Krośnie. - Łezka się w oku kręci.

Gigantyczne imprezy, na których ludzie witali nowy rok w hali miały trzy edycje. Odbyły się na przełomie lat: 2005/6, 2006/7 i 2007/8.

"Pojawiały się w różnych skąpych strojach, wzbudzając tym zachwyt głównie męskiej części publiczności" - relacjonowaliśmy występ tancerek na powitanie roku 2006
mariusz kasza

Pierwszy Sylwester zorganizowano w stylu Moulin Rouge. Wnętrze hali w ogóle nie przypominało sportowego charakteru obiektu. Wystrój miał się kojarzyć z siedzibą najsłynniejszego na świecie kabaretu rewiowego w Paryżu. "Całą scenografię przez 3 dni przygotowywał 10-osobowy zespół. Wykorzystano m.in. 2 tysiące metrów folii aluminiowej" - pisaliśmy w portalu.

Uczestniczyło w nim prawie 500 par. Różni ludzie - i młodsi, i starsi. Przyjechali z Rzeszowa, Krakowa, Sanoka, a nawet Wrocławia. "Ostatni goście wyszli z hali rano. Nie było żadnych burd, strat, ani wielkiego pijaństwa" - relacjonowaliśmy później w portalu.

Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Oto tablica informacyjna przy wejściu na salę. Każdy wiedział, gdzie ma usiąść
mariusz kasza

Na scenie występowały trzy tancerki Moulin Rouge Show. Występowały w skąpych strojach rosyjskich tancerek, w ubraniu mikołajek, w skórach kowbojów, itp. Ich występ zakończył popisowy numer – kankan. Wśród gości losowano nagrodę - wyjazd do Paryża.

Pomysł na tak wielki sylwester chodził po głowie szefa Herminy już od dawna. Henryk Chmiel "dojrzał" do pomysłu po studniówkach 2005 r. – okazało się wówczas, że jego restauracja bez problemu może obsłużyć tak dużą liczbę osób.

Stoły uginały się od jedzenia. Na początek czekała przystawka: pasztecik warzywny z sosem tysiąca wysp i lampka czerwonego wina. Na obiad - krem grzybowy z groszkiem ptysiowym, schab marynowany w owocach wiśni ułożony na runie warzywnym z pachnącym sosem cygańskim, ziemniaki puree, surówka z czerwonej kapusty. Na deser – ciasto francuskie z kremem w otoczce owoców leśnych. Przed północą – frykadelki cielęce w sosie porto, ryż z warzywami i surówka zimowa. W nocy – barszczyk czerwony z paluszkami. Jakby tego wszystkiego było mało, na sali było też 10 stołów szwedzkich, ogródek piwny oraz "słodki kącik".

Na imprezach w hali nie brakowało jedzenia
mariusz kasza

W portalu podawaliśmy liczby: 64 - bochenków chleba wypiekła Hermina na tę imprezę, 100 – osób obsługiwało imprezę, 175 – kilogramów lodów rozdano gościom
230 – kilogramów świeżych owoców tropikalnych zakupiono na imprezę, 300 – kilogramów sałatek przygotowano na stoły szwedzkie, 300 – kilogramów ziemniaków przygotowano do obiadu...

Mirosław Moroń wspomina, że kampania reklamująca Sylwester ruszała już końcem listopada. Setki plakatów, banery przy wjazdach do miasta, spoty w radiu, zaproszeni goście z całego województwa. - Skala przedsięwzięcia była potężna - mówi.

Setki osób bawi się w hali sportowo-widowiskowej. Taki widok może się już szybko nie powtórzyć
mariusz kasza

Opowieści o Sylwestrze w krośnieńskiej hali odbiły się szerokim echem w całym województwie. Zainteresowanych kolejnymi edycjami nie brakowało, ale liczba gości musiała zostać nieco ograniczona, bo w hali zainstalowano dodatkowe trybuny. Na przełomie lat 2006/7 bawiło się 800 osób w klimacie weneckim, a 2007/8 - 600 osób w klimacie brazylijskim.

Oto film, który na zlecenie organizatora zrealizowaliśmy na ostatnim Sylwestrze w hali. Wówczas krośnianie witali rok 2008.

Dlaczego tak wielkie imprezy już się później nie powtórzyły? Chyba nikt wcześniej, ani później, nie miał tak wielkiej fantazji i zdolności organizacyjnych jak ówczesny szef Herminy. Ale Mirosław Moroń zwraca też uwagę na inną kwestię: - Wtedy bawiono się inaczej. Bawili się wszyscy razem - lekarze, prawnicy, przedsiębiorcy i zwykli ludzie. Teraz nie ma takiej wspólnoty. To były całkowicie inne czasy.

Od tych wydarzeń minęło aż albo dopiero 10 lat.